Twarz

Ostatnia aktualizacja: 14.08.2013 07:12
Tadeusz Łomnicki trzyma pod pachą gruby plik stronic A-4. Możliwe, że jest to reżyserski egzemplarz "Króla Leara”. Jeśli tak, to są to wszystkie, nieuchronnie wszystkie słowa "Króla Leara”. I tylko te, które napisał Szekspir.
William Szekspir
William SzekspirFoto: Wikipedia/ National Portrait Gallery, London

Przywołałem to już kiedyś? Nawet jeśli - nie zawadzi powtórzyć. „Nie było w nim nikogo”, rzekł Jorge Luis Borges o Williamie Szekspirze w opowiastce „Everything and nothing” z tomu „Twórca”. I dalej: „Za jego rysami (które nawet na złych portretach z tamtej epoki nie są podobne do niczyich innych), za podnieconą obfitością jego fantastycznych słów było tylko trochę chłodu, sen, którego nie prześnił nikt.” Nie zawadziło powtórzyć, nawet więcej. Po XVII Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku – trzeba było to przypomnieć. Zwłaszcza szesnaście nieomylnych sylab. „Za podnieconą obfitością jego fantastycznych słów”.
Studiuję doniesienia z Festiwalu, analizuję podsumowania, dumam nad wnioskami kronikarzy, co w Gdańsku byli, widzieli, wysłuchali. „Co zapamiętamy?”, pyta Łukasz Rudziński. O „Tytusie Andronicusie” w reżyserii Jana Klaty powiada: „Klata na szekspirowski świat naniósł podział zakorzeniony w naszej kulturze: Rzymian grają Niemcy, barbarzyńskich Gotów – Polacy”. Czyli mamy: „Pastisz z narodowych uprzedzeń”, tudzież: „Żartobliwą polemikę ze stereotypami”, oraz, jeśli o formę chodzi, mamy: „Komiksową groteskę” oraz „Absurd kina Quentina Tarantino”. Żartobliwość osiąga zenit w: „Świetnej scenie kalamburu, gdy synowie Tamory usiłują zrozumieć intencje rzymskiego oficera ofiarującego w imieniu swojego wodza dwa nagie miecze”. Czy rzymski oficer, szaty swe rozdzierając, pokazuje synom Tamory ryby na piersi siną farba kłute, mówiąc: „Jam jest Azja, syn Tuchajbeja” – o tym Rudziński milczy. Za to o „Porcelance...” czyli o „Troilusie i Kresydzie”, spektaklu wedle nocnych zmór Agaty Dudy-Gracz, powiada, że znajdziemy w nim do żywego palące nas dziś nad Wisłą „problemy uniwersalne”, a wśród nich „homofobię”, „rasizm” oraz „degrengoladę wyższych sfer”. I dodaje: „Ten błyskotliwy, klarownie przedstawiony, łączący język Szekspira i mitologii z rynsztokowym slangiem spektakl to perfekcyjna wizualnie i dojrzała inscenizacyjnie produkcja, która z pewnością zasłużyła na <Złotego Yoricka>”. Rynsztokowy slang? W „Troilusie i Kresydzie”? W ogóle - gdziekolwiek u Szekspira? Inny kronikarz dni gdańskiego rżnięcia, Anna Czajkowska, jest w tej kwestii dokładniejsza. Informuje, że z tragedii Szekspira zostały tylko dwa fragmenty, resztę wyrżnięto. Wniosek? Tego, co słychać, nie napisał Szekspir. Rynsztokowy slang jest teatralną nowoczesnością. Czy tak?
Studiuję, analizuję, dumam. Nie chce być inaczej: w doniesieniach z Gdańska słychać pracę sierpa. Rżnięcie, wyżynanie, wyrzucanie, dorzucanie, zmienianie. Dwa rżnięcia – i twarz już jest zdekomponowana odrobinę, bo ucho już poza twarzą i poza twarzą nos. I bierzesz teraz igłę z nitką, albo za tubę kleju łapiesz – i przytwierdzasz ucho tam, gdzie był nos, a nos - tam gdzie ucho. Pasuje? Pasuje. No to rżniesz dalej... Swobodnie... Po ułańsku... Teraz ucho drugie...
Wracam do kronik recenzenckich. Katarzyna Fryc: „Podstawowy wniosek, jaki można wyciągnąć po obejrzeniu tegorocznych przedstawień, to ten, że prawdziwego Szekspira w sztukach szekspirowskich zostało już naprawdę niewiele. Małe co nieco”. Ledwie tyle? Nie uchodzi narzekać. W końcu lepiej, że przynajmniej Kubuś Puchatek jest rad, niż żeby nikt nie był rad. A teraz Katarzyna Wysocka i jej kronika, która ma znaczący podtytuł: „Recenzja dwóch przepisań <Tytusa Andronicusa>”. Pierwsze przepisanie to: „Homogeniczne danie z Tytusem Andronicusem w roli wodzireja, z Szekspirem na przystawkę”, utrzymane w: „uniwersalnym nurcie postdramatycznym”. Z przepisaniem drugim, przepisaniem autorstwa dzielnego Mateusza Pakuły – sprawa inna. Pakuła bowiem, jak informuje Wysocka: „Brnąc w gatunku (jak sam określa) bad writingu, rozprawił się zarówno z klasyką, jak i awangardą tekstowo-myślową”. Po czym pyta i odpowiada: „Jakie danie udało się z tego przygotować? Pasztet gruboziarnisty w folii”. A co z głównym bohaterem? O Tytusie Andronicusie Pakuła mówi: „Człowiek/Ktoś do dupy niepodobny”. Chciałbym zobaczyć twarz aktora, co to zagrał.
Jeśli jest tak – a tak właśnie jest – rżniesz dalej. Drugie ucho sierpem wyżynasz, po uchu zaś – grdykę. I igła z nitką tańcuje, i klej w garść, i drugie ucho na szyję, a grdykę – w miejsce drugiego ucha ładujesz. Odchodzisz od dzieła, patrzysz z niewielkiego dystansu. Jest lepiej. Jest wyraźnie lepiej, bo jest ciekawiej, zaskakująco. No to wracasz do rżnięcia... Lekko jak baletmistrz... Teraz czas na wargi i brwi...
Tak, rżniesz równo tak, jak równo dzieło Szekspira Pakuła pisze za Szekspira. I nikt się nie dziwi - ani tobie, ani Pakule - bo nie sposób się dziwić, skoro cytowany przez panią Fryc sam Łukasz Drewniak naucza: „Szekspir zostawił nam alfabet, który my po upływie wieków układamy na nowo w słowa i znaczenia dla nas istotne”. Intrygująca myśl: Szekspir jako Falski... Zostawmy to jednak. Grunt, że nie było innej możliwości – po takiej lekcji Drewniaka musiał powstać „Człowiek/Ktoś do dupy niepodobny”. Musiał powstać, bo alfabet to ma do siebie, że da się zeń ułożyć dowolne piękno językowe.
Rżnij tedy bez lęku, rżnij, przyszywaj, sklejaj! Wargi nad oczy, a brwi jako włochaty parawan dla zębów! No właśnie – co z nimi? Są na swoim miejscu i fatalnie to wygląda, fatalnie, bo normalnie. Co z zębami? Co z oczami niestety wciąż w oczodołach? Co z policzkami i brodą z dołeczkiem? Jak to co! Rżnij, rżnij, rżnij – a później się zobaczy, co z tym począć!
Rżnij, bo rżnięcie jest zasadą pierwszą. Rżnij dzielnie, a rżnąc – słuchaj pani Fryc, albowiem jak dotąd nikt subtelniej nie wyraził idei teatralnego rżnięcia. Oto ona: „Niska zawartość Szekspira w jego najnowszych odczytaniach to nie zarzut. Na rzeczywistość trudno się obrażać. Widać w tym jakiś znak naszych czasów. Klasyczne historie są nam potrzebne tylko po to, byśmy mogli opowiadać je po swojemu, a przede wszystkim – o sobie samych. O naszej brutalności, zdziczeniu, o tym, czym są dla nas stereotypy, rasizm, przemoc, homoerotyka. Jeśli to Szekspir jest iskrą do takich refleksji, to świetnie”. Słowem, jeśli nie jest zarzutem niska zawartość Szekspira w Szekspirze - to kompletna nieobecność Szekspira w Szekspirze jest mistrzostwem. Tak, złoty medal dla Pakuły. A ty twórz! Nie krepuj się i – twórz twarz!
Jesteś już blisko finału. Nie obrażaj się na rzeczywistość, bo żyjesz w rzeczywistości rżnięcia, tworzysz w czasach naszych, których znakiem jest sierp tępawy i dobry do wydłubywania oczu. Wydłubuj więc. Jak wydłubiesz – wytnij z policzków gwiazdki i wsadź je w puste oczodoły. Jedno oko wklej w dołek na brodzie, drugie do języka przyszyj, lecz wcześniej rozetnij język sierpem i warkocz z dwóch części mięsa upleć. Wreszcie – zęby! Grande finale! Odetnij wszystkie. Odetnij i na czole odnowionego przez ciebie cudzego oblicza – przy pomocy kleju ułóż z zębów wygięte w pałąk słowo „POLSKA”! Koniec. Oto ze starej twarzy zrobiłeś twarz nową, ciekawą, interesującą, nowoczesną. Jak by rzekła pani Fryc, ta nowa cudza twarz jest dziełem – o tobie samym. Możesz już odpocząć...
Twarz Szekspira była, jest „podnieconą obfitością jego fantastycznych słów”. Oto głębszy sens cytowanego prologu „Everything and nothing” Borgesa. Gdzie indziej, w rozmowie z Osvaldo Ferrarim, wyzna: „Kiedy dyskutuje się o Szekspirze, to człowiekowi zawsze towarzyszy wrażenie, że powiedział za mało, prawda? (...) To ciekawe, że odnosi się wrażenie, jakby jego imię było nieskończone”. Podobnie sądził Hugo. Mawiał, że słuchać oceanu i czytać Szekspira – to na jedno wychodzi. W opowiadaniu o wędrującej pamięci twórcy „Makbeta” Borges powtarza tę myśl. „Było to tak, jakby podarowano mi morze”, powiada bohater, przyjąwszy dar nieprawdopodobny – pamięć Szekspira. I kilka akapitów dalej: „Wiem, że księżyc dla Szekspira był nie tyle księżycem, ile Dianą, i nie tyle Dianą, ile owym mrocznym, zwlekającym słowem – moon”. Wystarczy.
Pomijam te dziecięce, pseudofilozoficzne, pseudoideologiczne i pseudosocjologiczne gierki, co je młody polski teatr prowadzi z myślami twórcy „Króla Leara”. Pal też licho maniakalne naginanie jego napisanych światów do dzisiejszych palących kwestii nadwiślański wprost z pierwszych stron gazet. Jeśli jutro, bądź po jutrze, w finale nowoczesnego „Makbeta” las, który ruszy, nie będzie lasem, tylko marszem członków „Solidarności” na Sejm, na czele z lipowym pieńkiem w roli przewodniczącego Dudy – nie powieszę się. O czym więc mówię? O języku.
Jak potężnym trzeba być głuszcem, by nie słyszeć, że nieogarnione światy Szekspira są grą stu tysięcy doskonałych metafor. Jak dojmującą głuchotą trzeba się oznaczać, by nie usłyszeć, że dłubanie w intonacji Szekspira, w jego słowach i frazach, jest dłubaniem w mięsie, w jego twarzy, gdyż nie miał innej. Jakiż beton trzeba taszczyć w uszach, by nie usłyszeć, jak fatalna krzywdę człowiek sam sobie robi, gdy dla własnych, doraźnych interesików zaczyna nieudolnie dyrygować oceaniem. Wreszcie jak potworna pewność własnej kolosalności musi tkwić w młodzieńcu, co Tytusa Andronicusa lekką łapką i tępym sierpem zmienia na „Człowieka/Kogoś do dupy niepodobnego”... Niepojęte.
Sięgam po starą fotografię. Maria Bojarska i Tadeusz Łomnicki przed domem Szekspira w Stratfordzie. Nie mogę się nadziwić. Przecież wcale nie tak dawno to było. Świat jednak zmienia się zbyt szybko. Łomnicki jest taki, jaki w tym miejscu powinien być każdy. Mały. Bardzo mały. I ambicja jego nie ma z tym kłopotów. Trzyma pod pachą gruby plik stronic A-4. Możliwe, że jest to reżyserski egzemplarz „Króla Leara”. Jeśli tak, to są to wszystkie, nieuchronnie wszystkie słowa „Króla Leara”. I tylko te, które napisał Szekspir.

Paweł Głowacki

Czytaj także

Nieludzko trudne ptifurki

Ostatnia aktualizacja: 23.07.2013 17:45
Słupek był łaskawy. W felietonie mego druha zmieniono „Ptifurki” na „Ciasteczka”. Druh mój wprawdzie wyszedł na idiotę, ale za to wzrosła sprzedaż gazety!
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trzysta nieufnych dotknięć

Ostatnia aktualizacja: 31.07.2013 18:00
Kto z młodych przeczyta szepty Barthesa? I kto z młodych się nauczy, że nie wolno się w miejscach publicznych Wydzierać, nawet gdy do Wyryczenia jest Bardzo Ważna Społecznie Teza? Ilu ich będzie?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Goście

Ostatnia aktualizacja: 06.08.2013 15:35
Kantor i Nabokov jak gdyby nigdy nic pokazują, jak wiele, ogromnie wiele da się powiedzieć o świecie - nie o świecie, a o sobie mówiąc.
rozwiń zwiń