W latach 80. Kościół dawał artystom wolność i satysfakcję

Ostatnia aktualizacja: 13.04.2014 15:00
- Teraz w sztuce modna jest tendencja destrukcyjna, co bez wątpienia bywa potrzebne. Ale najpierw trzeba coś zbudować. My mieliśmy potrzebę rekonstrukcji, naprawy. A świątynie wydawały się do tego celu idealne - wspominał w Dwójce Jerzy Kalina, jedna z najważniejszych postaci ówczesnej kultury niezależnej.
Audio
  • W latach 80. kościół dawał artystom wolność i satysfakcję ( Za kurtyną PRL-u/Dwójka)
Jerzy Kalina, Kościół Środowisk Twórczych na pl.Teatralnym w Warszawie, 2003
Jerzy Kalina, Kościół Środowisk Twórczych na pl.Teatralnym w Warszawie, 2003Foto: PAP Andrzej Rybczyński

Był taki okres, gdy do kościołów tłumy przyciągały nie tylko nabożeństwa, ale też odbywające się tam wydarzenia kulturalne - spektakle, wystawy, koncerty, pokazy filmów, a nawet przedstawienia kabaretowe. Kościół katolicki w latach 80. ubiegłego wieku odegrał znaczącą rolę w procesie tworzenia się niezależnej kultury i, co za tym idzie, w przełamywaniu monopolu władz PRL-u w obszarze kultury.

Stan wojenny - zobacz serwis specjalny Polskiego Radia >>

- Władza dyskredytowała wartość artystyczną tego ruchu i inwigilowała go. Ale nie podejmowała żadnych radykalnych kroków, ponieważ był on zbyt masowy - wyjaśniał w audycji "Za kurtyną PRL-u” historyk profesor Jan Żaryn. - Co istotne, sztuka pojawiała się nie tylko w kościołach wielkomiejskich, ale także w niewielkich, lokalnych świątyniach. Po raz pierwszy klasa robotnicza miała bezpośredni kontakt z najwybitniejszymi twórcami. W pewnym sensie udało się więc zrealizować program socrealizmu, tyle że z zupełnie innymi treściami. Chichot historii... - zwrócił uwagę.

- Jako magister sztuki zawsze miałam potrzebę mówienia rzeczy pozostających w związku z moim otoczeniem. Wyobrażałem sobie obecność artysty w naszym codziennym życiu - mówił z kolei Jerzy Kalina. - Gdy po wybuchu stanu wojennego artyści poszukiwali przestrzeni do działania poza oficjalnym obiegiem, kościoły okazały się do tego celu idealne. Wtedy w świątyniach spotkały się ze sobą wcześniej zwalczające się grupy artystów. Nie istotne było, kto ma jaką pozycję i do jakiego środowiska należy. Ważne było czy kapuje, czy nie... - opowiadał.

O wyzwaniach i trudnościach współpracy z artystami, z których część reprezentowała diametralnie odległe od nauki kościoła światopoglądy, opowiadał natomiast ks. Wiesław Niewęgłowski, wieloletni Krajowy Duszpasterz Środowisk Twórczych. Na pytanie o możliwość syntezy obecnej sztuki z przestrzeniami sakralnymi odpowiedział bez zająknięcia: - Tamta sytuacja wynikała z historycznego dramatu. Kościół po prostu stanął po stronie społeczeństwa. Teraz jest mnóstwo przestrzeni, w których można swobodnie uprawiać sztukę i pomoc kościoła nie jest już potrzebna. I to jest normalne - podkreślił.

Audycję "Za kurtyną PRL-u" poprowadzili Agata Kwiecińska i Michał Nowak.

mm/pj

Czytaj także

Bez komitetu w sylwestra zabawy nie będzie

Ostatnia aktualizacja: 30.12.2013 15:27
Jak rozdzielić szampana, żeby nie demoralizować młodzieży? Czy 6 tysięcy za orkiestrę to dużo? Przed takimi pytaniami stanęli organizatorzy pewnego sylwestra w roku 1970. Zachęcamy do wysłuchania audycji o atmosferze witania Nowego Roku w czasach PRL-u.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Benzyna i skarpety zamiast narkotyków i uranu. Czarny rynek w PRL

Ostatnia aktualizacja: 09.03.2014 21:00
– Do końca lat 50. na PRL-owskim czarnym rynku działali ludzie, którzy uczyli się nielegalnego handlu podczas II wojny światowej – mówił w Dwójce prof. Jerzy Kochanowski z Instytutu Historycznego UW, autor książki "Tylnymi drzwiami. »Czarny rynek« w Polsce 1944-1989".
rozwiń zwiń