Tytuł pisma wymyśliła znakomita powieściopisarka i poetka Ewa Szelburg-Zarembina. Grający za kominem świerszcz miał być symbolem tego, co wiele dzieci utraciło w wojennej zawierusze - ciepła rodzinnego domu. - Chciano zastąpić te straszne wojenne czasy ciepłem i bezpieczeństwem. Miał być skojarzeniem, które wywoła u dzieci uśmiech - mówiła w Dwójce redaktor naczelna magazynu Małgorzata Węgrzecka.
Posłuchaj na podcasty.polskieraido.pl >>>
Wanda Chotomska, Stanisław Grochowiak, Czesław Janczarski, Ludwik Jerzy Kern, Maria Kownacka, Joanna Kulmowa, Danuta Wawiłow, Jan Marcin Szancer czy Bohdan Butenko – to tylko garść nazwisk wybitnych twórców, którzy związani byli ze "Świerszczykiem". – Mieliśmy szczęście do ludzi, ponieważ jakiekolwiek nazwisko przyjdzie państwu do głowy – czy to literata, czy ilustratora – to z całą pewnością było w Świerszczyku – dodała rozmówczyni Małgorzaty Niecieckiej-Mac.
Czytaj też:
"Zajmujemy się produkcją endorfin"
Początkowo "Świerszczyk" był malutkim pisemkiem. Liczył zaledwie kilkanaście stron, a kolorowa była tylko okładka, ponieważ w powojennych czasach trudno było o papier czy barwniki. Dziś, dzięki rozwojowi przemysłu poligraficznego, możemy cieszyć się błyszczącą oprawą i barwnymi ilustracjami. Do dziś to jedyne pismo, którego każdy numer zawiera oryginalne teksty i ilustracje polskich autorów. Jednak to, co zostało z pierwszej wersji, to idea sprawienia dzieciom przyjemności.
– My zawodowo zajmujemy się produkcją endorfin. Staramy się uczyć, bawiąc i bawić, ucząc. To jest naczelna idea, bo wiadomo, że jeżeli człowiekowi coś sprawia przyjemność, będzie się tym zajmować – podkreśliła Małgorzata Węgrzecka.
"Świerszczyk" – pismo, które rozwija wyobraźnię
Edukacyjna forma Świerszczyka nie zmieniła się od lat. Krzyżówki, rebusy, ale przede wszystkim wciągające i fascynujące opowieści to coś, co niezmiennie cieszy dzieci. Współcześnie periodyk liczy aż dwadzieścia jeden rubryk, na które składa się jedenaście różnych form literackich. W kilku tekstach słowa wciąż są zastępowane rysunkami.
– Mamy dwie takie rubryki. Pierwsza to małe czytanie, i to jest rubryka, dzięki której można się łatwo nauczyć czytać, bo to słowa, które mają trudne polskie litery, jak "sz", "cz", "rz". I kiedy ma się sześć lat i siada się do tego tekstu, to on po prostu czyta się sam. Natychmiast dziecko ma sukces i cieszy się, że umie czytać. Druga rubryka to ukryte słowa, i to są wiersze. Wiersze są fantastyczne do czytania samodzielnie albo z rodzicami i wtedy rodzice mogą czytać tekst, a dzieci obrazki, albo odwrotnie.
Antidotum na cyfrowe czasy
Za warstwę graficzną odpowiada siedemnastu ilustratorów. Wewnątrz znajdziemy nie tylko tradycyjne grafiki komputerowe, ale też tradycyjne – malowane farbami, a nawet ułożone ze śrubek i owoców lub szyte z tkanin. Zachowany został też projekt twardych, tekturowych stron, z których można wycinać rozmaite figurki. Jednak zabawa nie kończy się wyłącznie na wycinaniu, ponieważ w "Świerszczyku" znajduje się instrukcja, co potem należy z tym zrobić.
– To jest nasze antidotum na cyfrowe czasy. Dzięki temu dzieci wsiąkają w fantastyczną zabawę. Wcielając się w rolę, mogą poznać perspektywę drugiego człowieka, a nie tylko swoją, którą mają, siedząc przed ekranem.
Okładka pierwszego numeru "Świerszczyka" z 1945 roku
Mimo że "Świerszczyk" to tytuł, który powstał osiemdziesiąt lat temu, a to, co może zaciekawić najmłodszych, nieznacznie się zmieniło, dziś dzieci wciąż chętnie sięgają po czasopismo i czekają niecierpliwie na kolejny numer. - Staramy się przedstawiać dzieciom taki świat, żeby czerpały z niego jak najwięcej i czuły się bezpieczne. Kreujemy taki świat, w którym sami chcielibyśmy żyć - opowiadała Małgorzata Węgrzecka.
***
Tytuł audycji: Kwadrans bez muzyki
Przygotowanie: Małgorzata Nieciecka-Mac
Data emisji: 23.05.2025
Godzina emisji: 11.00
k