Pamiętajmy o Jerzym Grzegorzewskim!

Ostatnia aktualizacja: 16.04.2012 11:40
- Patrzyłem z otwartymi oczyma na teatr odmienny i piękny - wspominał swoje pierwsze spotkanie ze sztuką Jerzego Grzegorzewskiego Jerzy Radziwiłowicz.
Audio
Jerzy Grzegorzewski, 2005
Jerzy Grzegorzewski, 2005 Foto: PAP/Jacek Bednarczyk

W jego blasku grzałem się...

- Pierwsze przedstawienie jakie obejrzałem to "Powolne ciemnienie malowideł" - opowiadał Wojciech Malajkat. - Pamiętam z niego więcej i może nawet rozumiem, bo widziałem je wielokrotnie: gdy już stałem się członkiem zespołu chodziłem za kulisy albo na widownię kiedy tylko mogłem. To było moje ukochane przedstawienie. "Opera za trzy grosze" to była przygoda, bo wszedłem tam w zastępstwo. Moje pierwsze spotkanie z mistrzem było w "Dziadach – improwizacjach" jako Gustaw-Konrad. Szczerze mówiąc, nie można było tego położyć bardziej, niż to zrobiłem. Moja współpraca z Jerzym Grzegorzewskim zaczęła się od klapy.

- Nie podzielam tego zdania – oponuje Jerzy Radziwiłowicz.

- Na szczęście – kontynuuje Malajkat – dyrektor Grzegorzewski nie stracił cierpliwości do mnie po tych "Dziadach" i zaczęła się cudowna, dwudziestojednoletnia, przygoda u jego boku. W jego blasku grzałem się…

Wymagający od aktorów i od widzów

Pierwszym kontaktem Łukasza Lewandowskiego z Grzegorzewskim był "Wujaszek Wania" – przedstawienie, które obejrzał jako widz (grał tam Wojciech Malajkat). Jeszcze na studiach Lewandowski zagrał w  "Nocy Listopadowej". Oto jak poszła pierwsza próba:

- Pracowaliśmy z Jackiem Poniedziałkiem i Leszkiem Zduniem. Krótka próba, jakieś czterdzieści minut, po czym Jerzy Grzegorzewski powiedział: "Panie Jacku, 10 punktów, panie Leszku – 8, panie Łukaszu…" tu charakterystyczny ruch, czyli: bez komentarza. Taka była moja pierwsza próba. Ale to było spotkanie na zawsze.

- Nie od razu poczułem, że teatr Jerzego Grzegorzewskiego to mój teatr. Moim pierwszym kontaktem były "Wariacje", przedstawienie, z którego nie pojąłem absolutnie nic i to "niepojmowanie" Grzegorzewskiego zostało mi na długo. Ale poczułem, że to jest coś takiego, co nie daje spokoju - mówił krytyk teatralny Janusz Majcherek.

Stereotyp pierwszy: Grzegorzewski "używał" aktorów, umniejszał ich rolę

- Już dość dawno powołano do życia pojęcie "teatr plastyczny"; był to worek, do którego wrzucano artystów teatru zupełnie do siebie niepodobnych: Grzegorzewskiego, Szajnę, Kantora i Mądzika – starał się dociec genezy tego stereotypu Janusz Majcherek. - Aktor bywał używany jako element wizji plastycznej u Szajny, ale nigdy bym tego nie powiedział o aktorach grających u Grzegorzewskiego. Nawet teraz patrzę na panów i natychmiast widzę role, postaci, cały świat Grzegorzewskiego, utkany z ludzi: żywych, prawdziwych.

Zdecydowanie przeciwstawia się takiemu stawianiu sprawy Jerzy Radziwiłowicz: – Nikt nie zauważył, jak wielu aktorów dostawało nagrody na festiwalach za role w spektaklach Grzegorzewskiego!

Zarówno Jerzy Radziwiłowicz jak i Wojciech Malajkat opowiedzieli o swej pracy w spektaklach Grzegorzewskiego, o wspólnym z nim dochodzeniu do tego, co ostatecznie było sensem i istotą przedstawienia.

- Za całą stronę tekstową, za to, jak mówiłem Wielką Improwizację, odpowiadałem tylko ja. W taki sposób Grzegorzewski mnie "użył" - ironizuje Radziwiłowicz.

Stereotyp drugi: Grzegorzewski siebie, a nie pisarzy, ustawiał w centrum scenicznego świata

- Grzegorzewski był zakochany w literaturze, miał wyborny smak literacki – podkreśla Janusz Majcherek. – I z tą duchową swobodą człowieka świetnie oczytanego wyciągał te fragmenty, które były mu do czegoś potrzebne. Robił to w tym głębokim przekonaniu, dziś już niepojętym, że zwraca się do ludzi – swoich widzów, - którzy równie wybornie tę literaturę znają! Naszym psim obowiązkiem jest to znać; jesteśmy ludźmi o tego typu kulturze, że możemy dawać sobie tylko pewne sygnały, że rozumiemy swoje szyfry. To była istota stosunku Grzegorzewskiego do literatury.

- Jeżeli mówimy o tym i mamy pełną gębę tego, że "Dziady" mamy we krwi, to się porozumiemy tymi "Dziadami" tak jak ja je zrobię - zgadza się Jerzy Radziwiłowicz. – I on je robi i jest krzyk "ale my nic z tego nie rozumiemy" i okazuje się, że we krwi tylko tytuł mamy. Nic więcej. Zostaje coś obnażone. I to jest również rozmowa Grzegorzewskiego z rodakami.

W audycji przygotowanej przez Jacka Wakara usłyszeliśmy mnóstwo wspaniałych teatralnych anegdot i wzruszających wspomnień o wielkim artyście polskiego teatru. Artyście, który nie ma, niestety, kontynuatorów. Wykorzystane zostały również wypowiedzi Jerzego Grzegorzewskiego z nagrań archiwalnych.

Zapraszamy do wysłuchania audycji.

Czytaj także

Duszyczka Grzegorzewskiego

Ostatnia aktualizacja: 12.05.2011 18:00
Stanisław Radwan (kompozytor): Grzegorzewski był niezwykłym człowiekiem. Naszym obowiązkiem jest ocalić jego twórczość od zapomnienia.
rozwiń zwiń