Kazimierz Dolny. Tu muzyka tradycyjna nadal żyje i wzrusza

Ostatnia aktualizacja: 23.06.2025 13:00
Przed Ogólnopolskim Festiwalem Kapel i Śpiewaków Ludowych Maria Baliszewska rozmawia z etnomuzykologiem prof. Piotrem Dahligiem. Jakie są przemyślenia dójki jurorów, którzy śledzą konkurs bacznie już od lat 70.?
Audio
Młodzi uczestnicy OFKiŚL
Młodzi uczestnicy OFKiŚLFoto: Jan Magierski, archiwum WOK Lublin

Kazimierz Dolny – stolica muzyki tradycyjnej w Polsce

Kilka dni przed rozpoczęciem 59. Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym można wyczuć napięcie i oczekiwanie – nie tylko wśród organizatorów, lecz przede wszystkim wśród wykonawców. To najważniejsze – jak wskazuje Maria Baliszewska – wydarzenie muzyczne roku dla kultury tradycyjnej. A przy tym – wydarzenie żywe. Artyści, którzy przyjeżdżają do Kazimierza,  robią to ze względu na rangę festiwalu. 

- To już jest tradycja tradycji. Festiwal wyłonił się jako forma ochrony dziedzictwa kulturowego jeszcze zanim to pojęcie weszło do powszechnego obiegu – wskazuje prof. Piotr Dahlig. – Właściwie, w końcu lat 60., kiedy folklor jakby wychodził obok kultury narodowej, powstał pomysł, by uwydatnić osobowość jako niedostrzegany dotąd walor kultury ludowej

Historia Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych – skąd się wziął i po co?

- To nie był pomysł na folklor jako dekorację, tylko na pokazanie osobowości – ekspresji, która może być niepowtarzalna, wręcz transowa – usłyszeliśmy w audycji.

Warto pamiętać, że historia tego festiwalu to historia świadomego działania. Już w latach trzydziestych XX wieku pojawiały się konkursy promujące muzykę tradycyjną – jak festiwal w Kopanicy. A kiedy w latach 60. folklor zaczął znikać z wiejskiego pejzażu, poznańscy muzykolodzy zbudowali formułę, która trwa do dziś.

To dzięki temu Kazimierz nie pokazuje folkloru w wydaniu ZPiT, pod telewizję, ale w indywidualnym. Festiwal stawia na ekspresję osobistą, solową, z całym jej bogactwem. Na scenie stoją ci, którzy śpiewają tak, jak nauczyły ich starsze pokolenia. I choć dziś ich śpiew wybrzmiewa nie w izbie czy podwórzu, ale na estradzie – to wciąż słychać w nim prawdę.

To nie są zespoły pieśni i tańca, gdzie wszystko jest wspólne i wyreżyserowane. Tu śpiewaczka mówi: zaproszę sąsiadkę, żebyśmy się tu razem wspierały. Albo staje sama i śpiewa tak, że przechodzą ciarki. To jest osobiste, jedyne, niepowtarzalne – wskazywali jurorzy.

Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych – dziedzictwo, które żyje

Kazimierz stał się miejscem, gdzie muzyka ludowa nie tylko przetrwała, ale wręcz odżyła. Dla wielu instrumentalistów, których omijały wesela i zabawy, była to nowa przestrzeń działania. Zaczęli wracać do starych melodii, przypominać sobie palcowanie, ornamenty.

- To miejsce dało przestrzeń osobowościom, których już nikt nie zapraszał na wesela. A tu nagle poczuli się potrzebni! Dla nich Kazimierz był jak nowy oddech! W latach 60. wielu muzyków weselnych przestało grać. Mówili: nikt już nas nie zaprasza, wszędzie elektryczne gitary. A tu nagle pojawiła się nisza, w której mogli znów poczuć się potrzebni, dumni. To była biologiczna odnowa dla tych środowisk.


***

Tytuł audycji: Źródła 

Prowadziła: Maria Baliszewska

Data emisji: 23.06.2025

Godzina emisji: 12.00

mg