"Szczęśliwe dni" według dramatu Samuela Becketta – tragikomicznej opowieści o ludzkim losie – to jeden z najbardziej znanych tytułów w dorobku aktorskim Mai Komorowskiej. Jej rola głównej bohaterki, Winnie, jest w istocie z maestrią wygłaszanym monologiem o "trwaniu przy życiu". Rolę tę (szczególną pod wieloma względami: Winnie przez cały czas tkwi nieruchomo, zakopana coraz to bardziej, w ziemi) odgrywa Maja Komorowska już ponad 25 lat.
– Winnie jest dzielna, ona postanawia po prostu trwać. Bo ta sztuka jest o naszej kondycji – podkreślała aktorka w audycji "Na scenie". – Ludzie mnie pytają: "jak to jest możliwe, że gra się tak długo?". Ale ja się zmieniam i widownia też się zmienia. W gruncie rzeczy mam za każdym razem poczucie premiery.
Z kolei w "Biurze myśli znalezionych" Maja Komorowska przyznała, nawiązując do "Szczęśliwych dni", że wraz z biegiem lat coraz bardziej wzruszają ją wszystkie "drobiazgi życia", "szczegóły", którymi – jak Winnie – człowiek się otacza. Dzięki nimi możemy zakorzenić się w codzienności. One mogą stać się elementami czegoś, dzięki czemu "będzie nam lepiej ze sobą samym".
Wśród tych "szczegółów" ważne miejsce we wspomnieniach Mai Komorowskiej zajmują te dotyczące spraw rodzinnych, domowych, w tym: tych najdawniejszych.
15:14 00d182e8.mp3 Maja Komorowska o sztuce "Szczęśliwe dni". Audycja Katarzyny Oklińskiej z cyklu "Na scenie" (PR, 25.12.2016)
53:34 2014_12_28 21_06_54_PR3_Biuro_myśli_znalezionych (1).mp3 Maja Komorowska gościem Marcina Zaborskiego. Audycja z cyklu "Biuro myśli znalezionych" (PR, 28.12.2014)
"Głównie chodziłam po drzewach"
Maja Komorowska, urodzona 23 grudnia 1937 roku, swoje dzieciństwo przeżyła w podwarszawskim Komorowie.
- Pamiętam aleję lipową i jej zapach, i zbieranie lipy na herbatę. I to, że mama nauczyła mnie doceniania kwiatów. Bo to było bardzo ważne u mnie w domu: oczekiwało na jaśminy, na peonie – opowiadała.
Z innych wspomnień zwracają uwagę choćby te z podobnym, "przyrodniczym", tłem. – Mało się uczyłam, głównie chodziłam po drzewach – przyznawała, dodając od razu, że te praktykowane od dzieciństwa "zajęcia ruchowe" zaprocentowały później na scenie. Na przykład u Jerzego Grotowskiego, teatralnego mistrza, dla którego tak ważna była również praca z ciałem. – Na głowie stałam, na rękach chodziłam. I jakoś nigdy też nie miałam [w filmach] dublerów. Jak trzeba było konno, jeździłam konno – podkreślała Maja Komorowska w audycji "Myślidziecka 3/5/7".
We wspomnieniach z dzieciństwa i młodości zachowała się również opowieść o trzymanych w domu zwierzętach ("świnki morskie, Kunegunda i Teofila, wiewiórki, jeże, psy, koty"), w tym: o kaczce.
- Mama była w sanatorium w Polanicy, a w Komorowie była loteria – opowiadała w "Biurze myśli znalezionych". – Ja na ogół nic nigdy nie wygrywałam, ale wtedy wygrałam kaczkę. Piękną kaczkę! Oczywiście nie było mowy, żeby ją zabić. Postanowiłam, że tę kaczkę do piwnicy zaniosę, będę wyprowadzać i że spokojnie poczeka na moją mamę. Niestety kaczkę mi ukradli. Co gorsza, to wcale nie była kaczka, tylko kaczor.
Maja Komorowska w Studiu PR im. Agnieszki Osieckiej. Fot. J. Konecki/PR
"Chciałam iść na medycynę"
Wybór aktorskiej drogi wcale nie był w przypadku Mai Komorowskiej czymś oczywistym.
- Nigdy nie przypuszczałam, że zajmę się tym zawodem. Pamiętam, że z mówienia wierszy byłam jedną z najgorszych osób w klasie. Ale pamiętam też, jak mama na głos czytała nam różne książki, między innymi "Pana Tadeusza". Myślę, że gdyby mama nie chorowała, pracowałaby w teatrze – wspominała po latach aktorka w radiowym "Portrecie słowem malowanym".
Podobnie zapamiętał te "recytatorskie początki" brat bliźniak Mai Komorowskiej – Piotr Komorowski (zmarły w 2017 roku).
- Niewiele osób wierzy, że jesteśmy bliźniakami, a jesteśmy: Majka jest o 20 minut starsza – opowiadał w archiwalnym nagraniu. – Nie chciałbym mówić o jej dzieciństwie według wzoru, że "już jako dziecko występowała, recytowała i tańczyła". Właściwie muszę powiedzieć, że z dzieciństwa niewiele pamiętam. Natomiast wiem, że chciała iść na medycynę, rok spędziła jako pielęgniarka w klinice dziecięcej, ciężko pracując jako przygotowanie do medycyny. A potem to się zmieniło, poszła do teatru.
- Byłam kimś takim między salową a niewykwalifikowaną pielęgniarką, bo chciałam iść na medycynę – dodawała Maja Komorowska. – W ogóle od bardzo wczesnych lat miałam ciężką chorobę matki, potem ojca, potem ten szpital. Dużo widziałam ludzi cierpiących, również odchodzących. Zobaczyłam wtedy – co jest chyba najwspanialsze i najsmutniejsze – jak człowiek jest nieprawdopodobnie mocny, jak strasznie trzyma się tego życia, jak o nie walczy. Właściwie chciałabym o tym nieomal w każdej sztuce mówić.
"W sztuce", gdyż – jak wiadomo – Maja Komorowska wybrała ostatecznie ścieżkę aktorską.
20:39 maja komorowska___12994_tr_2-2_c68f72e4[00].mp3 Audycja z cyklu "Portret słowem malowany" z udziałem Mai Komorowskiej, jej brata Piotra, syna Pawła oraz Krzysztofa Zanussiego i Zbigniewa Zapasiewicza. Przygotowała Anna Retmaniak (PR, 1976)
47:51 2018_05_19 08_10_14_PR3_Myslidziecka_357.mp3 "Nie wiem, czy kocham aktorstwo". Maja Komorowska gościem Katarzyny Stoparczyk. Audycja z cyklu "Myślidziecka 3/5/7" (PR, 19.05.2018)
"Miałam szczęście do ludzi"
Na początku była fascynacja sztuką lalkarską i chęć (to zostało Mai Komorowskiej z doświadczeń szpitalnych, jeździła również z mamą do małych podopiecznych w podwarszawskich Laskach), by połączyć tę pasję z pracą z najmłodszymi. – Chciałam być za parawanem i pracować dla dzieci – mówiła.
Stąd też wybór studiów: Wydział Lalkarski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie.
Kontakt z krakowskim środowiskiem teatralnym, odkryty przez pedagogów sceniczny talent Mai Komorowskiej – to między innymi przechyliło ostatecznie szalę. W roku zakończenia studiów, 1960, młoda aktorka z Komorowa debiutowała w Teatrze Maski i Lalki "Groteska" w Krakowie. Zaraz potem weszła w skład zespołu Jerzego Grotowskiego, wielkiego reformatora XX-wiecznego teatru.
- Nie wiem, jaka bym była, gdybym nie te pięć lat u Grotowskiego. Bardzo wiele mu zawdzięczam. Nauczył mnie między innymi… zadawania pytań – mówiła Maja Komorowska w audycji "Z obu stron kamery".
W wielu radiowych wywiadach aktorka to podkreślała: że "miała szczęście" do spotkania znakomitych reżyserów.
- W tym zawodzie nie tylko umiejętności są ważne. Dlatego sprawiedliwości nigdzie nie ma, tu też – podkreślała w rozmowie zatytułowanej "Prywatnie u Mai Komorowskiej". – Jeżeli bym nie spotkała Krzysztofa Zanussiego czy Jerzego Jarockiego, jeżeli bym nie spotkała przedtem Jerzego Grotowskiego, to mogłabym mieć te same umiejętności, a jednak nie zagrać tych ról. Nie powiedzieć do ludzi tego, co powiedziałam.
A okazji do tych "aktorskich wypowiedzi" Maja Komorowska miała bardzo wiele – zarówno na deskach teatru, jak i w filmie. Wystarczy wymienić choćby kilka jej znakomitych ról: Belli w "Życiu rodzinnym" Krzysztofa Zanussiego, Joli w "Pannach z Wilka" Andrzeja Wajdy, Sarah Bernhardt w sztuce "Mimo wszystko" według Johna Murrella, Winnie we wspomnianych już "Szczęśliwych dniach" czy Hamma (postaci męskiej!) w "Końcówce" według Samuela Becketta.
14:14 prywatnie u mai komorowskiej___pr iii 119261_tr_0-0_c68ec86b[00].mp3 "Prywatnie u Mai Komorowskiej". Audycja Haliny Szopskiej (PR, 5.01.1992)
20:53 z obu stron kamery____3167_97_iv_tr_0-0_c6927b51[00].mp3 Z Mają Komorowską rozmawia Anna Fuksiewicz. Audycja z cyklu "Z obu stron kamery" (PR, 12.07.1997)
"Sztuka, które może pomóc nam w życiu"
- Nie wiem, co mnie pociąga w aktorstwie – mówiła Maja Komorowska w Polskim Radiu. - W momencie, w którym człowiek pracuje już wiele w tym zawodzie, próbuje uczciwie pracować. Mam po prostu poczucie, że sztuka wyraża nasze radości, smutki, tęsknoty.
Co więcej, jak dodawała w rozmowie z okazji swoich 80. urodzin, w aktorze "siedzą te wszystkie role". – Coś dajemy postaci, którą gramy, ale ona także nam coś daje. Postać, w którą się wcielamy, może nam pomóc w życiu – mówiła.
Ta "pomoc" jest oczywiście obustronna: działa i w kierunku aktora, i w kierunku przeżywającego wykreowany świat widza.
Ale – co było również powracającym wątkiem w radiowych wywiadach z Mają Komorowską – cena, jaką płaci aktor za przyjmowanie na siebie tych wszystkich ról, jest wysoka.
- Nie mówię tego jako brat, bo tak ją odbierają chyba wszyscy. Ona z pełnym poświęceniem potrafi wszystkie siły zużyć, często ze szkodą dla siebie – podkreślał w archiwalnym nagraniu Piotr Komorowski. – Niestety, ona jest zajęta, jak wszyscy zresztą, ale może nawet bardziej niż jej koledzy aktorzy. I teatrem, i filmami. W kraju i za granicą. Telewizja, radio, koncerty. No poza tym ma dom, ma syna, zajmuje się pracą społeczną, spotkaniami. Te spotkania są przedziwne: od więźniów, poprzez żołnierzy, aż do zakonników.
***
Maja Komorowska o stawaniu się aktorem, współpracy z reżyserami i pół wieku pracy na scenie. Nagranie wideo audycji Malwiny Kiepiel i Magdy Kuydowicz z cyklu "W antrakcie" (PR, 21.10.2023)
"Trzeba zapłacić dużą cenę za aktorstwo"
Sama Maja Komorowska, w nagraniu z 1976 roku, przyznawała, że praca aktora bardzo wiele ją kosztuje. Dlatego nie chciałaby, by syn poszedł w jej ślady.
- Będę go przed tym strzegła. Chciałabym, żeby poszedł drogą bardziej wymierną. Zwłaszcza że ja jestem tak ciężka w pracy dla moich reżyserów: bo ciągle próbuję stawiać sobie strasznie dużo pytań. I bardzo męczą mnie odpowiedzi – mówiła.
- Zawsze mi się wydaje, że tym razem uda mi się znaleźć odpowiedź – wyjaśniała dalej. - Ale dawno nie miałam takich uczuć, jakie miewałam rano, kiedy wychodziłam z dyżuru szpitalnego. Kiedy łóżko posłane znaczyło łóżko posłane. To była sprawa wymierna, ja się czułem potrzebna, wymiernie potrzebna. Natomiast tutaj, w aktorstwie, tak się na siłę człowiek dobija. Żeby to było ważne. Jest to na pewno wspaniały zawód, ale dużą cenę trzeba płacić, żeby być w miarę zadowolonym.
W archiwum Polskiego Radia zachowała się również krótka rozmowa (z połowy lat 70. XX w.) ze wspomnianym synem Mai Komorowskiej, Pawłem.
- Nie ma takich sztuk, w której mama by mi się nie podobała – mówił, wówczas 13-letni, Paweł Komorowski. - Myślę, że każdy syn uważałby, że w każdej roli jest jego mama najlepsza.
A na pytanie, "czy mama w domu jest pogodna, wesoła czy raczej poważna i smutna", odpowiadał: - No, jeżeli ma powody do smutku, to nie może przecież tego ukrywać. Wtedy jest smutna. A jak, powiedzmy, cieszy się z mojego stopnia w szkole, to nie będzie smutna. Będzie się wtedy cieszyła.
Maja Komorowska w studio Polskiego Radia. Fot. Wojciech Kusiński/PR
"Słuchanie radia było jak podróżowanie"
Wśród ważnych życiowych "szczegółów", o których mówiła w audycjach Maja Komorowska, nie zabrakło i wątku radiowego.
- Pamiętam radio z lat dziecinnych. Rodzice je mieli, nazywało się chyba "Telefunken" – wspominała aktorka w 2015 roku przy okazji wręczenia jej Wielkiej Nagrody Festiwalu "Dwa Teatry" za role w Teatrze Telewizji i Teatrze Polskiego Radia. - Kiedy tata jeździł gałką tego radia, mama mówiła, że tata podróżuje po świecie. W ogóle w moim rodzinnym domu bardzo się przeżywało słuchanie radia. Pamiętam choćby, jak moja mama słuchała Matysiaków.
Zanim Maja Komorowska zaczęła występować w słuchowiskach, przyglądała się ich realizacji z boku. - Asystowałam przy różnych audycjach i już wtedy zrozumiałam, że radio to inna przestrzeń. Wyobraźnia musi tu pracować ostrzej niż gdziekolwiek indziej – podkreślała.
W innej audycji, skupionej również wokół Festiwalu "Dwa Teatry" 2015, Maja Komorowska dodawała: - W radiu słowo musi być wypukłe, musi, jak mówił Bernhard, świecić. Być zamiast gestu, zamiast twarzy. Wyobraźnia musi być tu obnażona i namacalna.
***
Czytaj także:
***
W audycji "Myślidziecka 3/5/7" Maja Komorowska zwierzała się, że lubi fotografować, utrwalać mijające "szczegóły życia", często te najprostsze, codzienne ("ciągle łapię się, że fotografuję to samo, bo te kasztany, ten wiosenny bez, to wszystko tak tętni życiem").
Mówiła też, że lubi jeździć metrem czy tramwajami, bo jest wtedy wśród ludzi, spotyka ich, czasem zdarza się okazja do rozmów albo choćby wymiany uśmiechu.
Wśród tych osobistych zwierzeń pojawił się również wątek bożonarodzeniowy.
– Jak się kończy Boże Narodzenie, to się u mnie zaczyna Wielkanoc – opowiadała. – Bo tak długo odpisuję na życzenia! Mam taki talerz, gdzie kładę życzenia z Bożego Narodzenia, i dziękuję za nie, każdemu oddzielnie.
To wszystko, te drobne pasje i zobowiązania, wynikały być może z postawy, która Maja Komorowska określała najprościej jako "bycie uważną".
– Niech będzie uważna, niech będzie bardzo uważna – odpowiadała na pytanie: "co chciałaby przekazać tej małej dziewczynce, która ciągle w niej gdzieś tam jest". – I niech zawsze ma nadzieję, że polubi ludzi wokół siebie. I niech zawsze stara się polubić siebie.
jp