Polskie Radio

Białoruski działacz: Lech Kaczyński starał się przeciwstawić imperializmowi Rosji

Ostatnia aktualizacja: 08.04.2022 01:00
- Lech Kaczyński wiedział, dzięki jakim wartościom narody wschodniej Europy zwyciężyły komunistów i Sowietów. Wiedział także, czym jest rosyjski imperializm - mówił portalowi PolskieRadio24.pl Wiaczesław Siwczyk, białoruski opozycjonista, wspominając politykę wschodnią Lecha Kaczyńskiego. Działacz powiedział, że brak wystarczającego rozumienia zagrożeń ze strony Rosji u zachodnich polityków ma fatalne konsekwencje m.in. w jego kraju, na Białorusi.
Prezydent Lech Kaczyński w sierpniu 2008 w Tbilisi
Prezydent Lech Kaczyński w sierpniu 2008 w TbilisiFoto: PAP/Radek Pietruszka

- Lech Kaczyński starał się przeciwstawić rosyjskiemu imperializmowi. Niewielu polityków w Europie tak dobrze rozumiało zagrożenie ze strony Rosji - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl białoruski opozycjonista Wiaczesław Siwczyk z "Ruchu Solidarności Razem".

Jak dodał, wszyscy dziś przypominają organizowaną przez Lecha Kaczyńskiego 12 sierpnia 2008 roku wizytę prezydentów państw regionu w Tbilisi, mieście już niemal blokowanym przez rosyjskie wojska. Byli tam liderzy Litwy, Łotwy, Estonii. - Słowa, które wypowiedział, okazały się w pełni prawdziwe - przypomniał działacz.

Niestety, jak mówił, inni politycy Zachodu często nie rozumieli zagrożenia, niewielu liderów w Europie tak dobrze rozumiało geopolitykę i miało świadomość tego, czym jest rosyjski imperializm.

Zobacz także:

LECH KACZYŃSKI - serwis specjalny

- Wystarczy przypomnieć, co się działo, gdy zaczynała się epoka Władimira Putina - padały pytania "Who is Mister Putin". Pamiętamy, że przywódcy wielkich państw patrzyli w oczy Putina, kagiebisty, i szukali tam demokracji. Tak zaczynała się reanimacja imperializmu rosyjskiego. Tymczasem tacy politycy jak Lech Kaczyński starali się przeciwstawić rosyjskiemu imperializmowi i uratować Europę od nowej, strasznej wojny - dodał.

Działacz powiedział, że brak rozumienia zagrożeń ze strony Rosji przyniósł fatalne konsekwencje m.in. w jego kraju, na Białorusi.

- Niestety widzimy, do czego doprowadziła polityka poszukiwania demokracji w oczach kagiebisty. Widzimy to i na Białorusi, i na strasznej wojnie na Ukrainie, i w innych państwach, gdzie Rosja nie kryje już swoich celów: przywłaszczać sobie cudze ziemie i podporządkować sobie wolne narody - stwierdził.

Czytaj także:

Jakie wnioski możemy wyciągnąć z przeszłości?

- Najbardziej aktualnym dziedzictwem polityki Lecha Kaczyńskiego jest wsparcie ukraińskiego narodu. To, dzięki Bogu, zrozumiałe w Polsce. Polska robi bardzo wiele dla Ukrainy - ocenił białoruski opozycjonista.

- Uważam, że Lech Kaczyński, który pamiętał czasy PRL, zachował wartości, dzięki którym narody wschodniej Europy zwyciężyły komunistów. Te doświadczenia wykorzystywał, gdy sprawował funkcje państwowe - dodał także Wiaczesław Siwczyk.

Opozycjonista ocenił, że w obecnej sytuacji, trzeba wracać do tych wartości i do tych idei, jakie próbowano wdrażać w XX wieku w walce z systemem komunistycznym.

- Trzeba powracać do idei prometeizmu. Potrzebne jest systemowe wsparcie walki zniewolonych narodów. Chodzi i o wsparcie białoruskiego narodu, ale i o zniewolone narody Federacji Rosyjskiej. Ważne jest stworzenie struktur, które mogłyby zabezpieczyć trwanie, tożsamość, państwowość tych narodów i wyzwolenie spod moskiewskiego jarzma - dodał.

- Trzeba wygrać wojnę z Rosją i doprowadzić do tego, że Rosja nie będzie już zagrożeniem dla nikogo. Bez tego zagrożenie dla europejskiej cywilizacji zawsze będzie nadchodzić ze wschodu - powiedział.

- To, co dzieje się na Białorusi, w Gruzji, w Mołdawii - i w pierwszym rzędzie podła napaść na Ukrainę, zbrodnie rosyjskich wojsk tamże - jasno świadczy o tym, że putinowska Federacja Rosyjska to nowe imperium zła. Rosja myśli i działa w kategoriach XIX i XX wieku. Póki nie będzie unieszkodliwiona, będzie stanowić zagrożenie dla Europy - dodał działacz.

 

***

Lech Kaczyński podczas wizyty w Tbilisi mówił m.in.

"Jesteśmy tutaj, żeby wyrazić całkowitą solidarność. Jesteśmy prezydentami pięciu państw: Polski, Ukrainy, Estonii, Łotwy i Litwy. Jesteśmy po to, żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu sąsiedzi z północy, dla nas także ze wschodu, pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać.

My mówimy nie!

Ten kraj to Rosja. Ten kraj uważa, że dawne czasy upadłego niecałe 20 lat temu imperium wracają. Że znów dominacja będzie cechą tego regionu.

Otóż nie będzie. Te czasy się skończyły raz na zawsze. Nie na dwadzieścia, trzydzieści czy pięćdziesiąt lat!".

***

Opracowała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl