LONDON 2017

Lekkoatletyczne MŚ 2017: Wayde van Niekerk - gwiazda, która nie jest gwiazdą

Ostatnia aktualizacja: 09.08.2017 16:36
Wayde van Niekerk wywalczył złoty medal w biegu na 400 metrów podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Londynie. Zawodnik z RPA w cieniu ustępującego Usaina Bolta może wyrosnąć na jedną z największych gwiazd imprezy i całej "królowej sportu".
Wayde van Niekerk
Wayde van NiekerkFoto: PAP/EPA/DIEGO AZUBEL

Polskie Radio zaprasza do słuchania relacji z Londynu. Każdego dnia na olimpijskim stadionie będą wysłannicy Polskiego Radia - Cezary Gurjew, Rafał Bała i Tomasz Gorazdowski - dziennikarze będą przekazywali relacje w radiowej Jedynce i Trójce. Zapraszamy także do śledzenia serwisu Londyn 2017 na stronach portalu PolskieRadio.pl.

Po stracie Usaina Bolta, który w sobotę pobiegnie po raz ostatni na wielkiej imprezie, lekkoatletyka szuka kogoś, kto mógłby wypełnić po nim lukę. Jamajczyk przez lata był punktem odniesienia, bił rekordy, zapewniał show, bez dwóch zdań był gwiazdą, która pisała historię. Jednym z głównym tematem na mistrzostwach w Londynie jest to, kto przejmie po nim schedę. 

Wayde van Niekerk nie pojawił się na scenie w Londynie, kiedy we wtorek przebiegł 400 metrów w czasie 43,98 s i zwyciężył. Po swój pierwszy tytuł mistrza świata sięgnął w Pekinie dwa lata temu, osiągając wynik 43,48.

Źródło: YouTube/San Nouri

Widać było, że ma w sobie ogromny potencjał i w niedalekiej przyszłości może zagrozić rekordowi Michaela Johnsona, który ten ustanowił prawie dwie dekady wcześniej - w 1999 roku osiągnął zawrotny czas 43,18. To miał być wynik, którego nikt nie będzie w stanie złamać, zresztą przez wszystkie te lata mało kto w ogóle zgłaszał podobne aspiracje. 

Na igrzyskach w Rio van Niekerk nie tyle zaskoczył, co zaszokował świat lekkiej atletyki. W finałowym biegu zniszczył konkurencję i osiągnięcie Johnsona, przebiegając dystans w czasie 43,03, zbliżając się do kolejnej bariery, pozostającej do tego momentu w sferze marzeń. 

Johnson miał lepsze pierwsze 200 metrów, ale druga część biegu była wręcz kosmiczna.

- To była masakra. Jest tak młody, co jeszcze może osiągnąć? Czy może zejść poniżej 43 sekund? - komentował wówczas autor wymazanego rekordu. Usain Bolt łapał się za głowę, ale trudno było reagować bardziej wstrzemięźliwie.

Schodzący ze sceny król przed startem mistrzostw trenował razem z van Niekerkiem, mówił też, że to właśnie on jest tym, na kogo trzeba będzie zwrócić w Londynie uwagę. Nie pomylił się, ale równocześnie pewnie wiedział o tym, że sam zgarnie prawie całą uwagę.

Oprócz tego, że obaj mają ogromny talent, dzieli ich praktycznie wszystko. Bolt wszedł na salony szturmem, zdobywając serca swoją ekspresją, żywiołowością. To urodzony showman, do którego zwycięstw historie właściwie piszą się same.

Zawodnik z RPA mówi o sobie, że jest "prostym i zdyscyplinowanym facetem". Urodził się wcześniakiem w 29. tygodniu ciąży, ważył nieco ponad kilogram. Przez kilka tygodni był w inkubatorze, jego rodzice nie mogli być pewni, czy przeżyje następny dzień. Obecnie mistrz olimpijski udziela się charytatywnie, pomagając właśnie oddziałom opieki nad wcześniakami.

Kibicuje Liverpoolowi, z kolegami z kadry grywa w pokera. Nie na pieniądze. Nie da się znaleźć nagrań, na których w klubach celebruje do rana zwycięstwa.

Jego trenerką jest Ans Botha, 75-latka, która zauważyła wyjątkowy talent, kiedy van Niekerk studiował ekonomię na uniwersytecie Free State. Na igrzyskach w Rio widać było, że ta relacja jest wyjątkowa, oboje podkreślali, że traktują się jak rodzina, z niezwykłym szacunkiem i zaufaniem.

- To niesamowita kobieta, nie jest tak straszna, jak uważają niektórzy, ale na pewno jest twarda. Jeśli podejdzie się do niej z szacunkiem i miłością, można trafić do jej serca - mówił zawodnik.

Po wtorkowym triumfie trudno było zauważyć jakieś emocje na jego twarzy. Uśmiech, radość, łzy? Nic z tego. Van Niekerk po prostu zrobił swoje, bo wygrana była wręcz obowiązkiem, zwłaszcza pod nieobecność Isaaca Makwali i Kiraniego Jamesa. 

- Dwaj świetni zawodnicy tego sezonu musieli zrezygnować z udziału w finale z powodu choroby. Wszyscy chcemy walczyć o złote medale, ale chcemy również rywalizować ze sobą w najsilniejszej obsadzie - mówił potem 25-latek.

Źródło: x-news

Po przebiegnięciu mety nie było euforii wśród kibiców. Szybko przenieśli swoje zainteresowanie gdzieś indziej. Lekkoatleta nie dbał o to, by rozpalać do czerwoności trybuny. Rozpoczął zbieranie sił od razu po zwycięstwie. Niecałe 24 godziny po wywalczeniu złota znów wyjdzie na Stadion Olimpijski w Londynie. Tym razem, żeby pobiec w półfinale biegu na 200 metrów. Zmierzy się z dystansem, na którym obowiązuje rekord Usaina Bolta.

W najbliższych latach możemy oglądać jego dominację i walkę o nowe rekordy. Ale czy mówimy o nowym Bolcie? Pustka po stracie Jamajczyka dopiero się pojawi, dopiero zacznie być odczuwalna. Wyniki to jedno, ale na budowanie legendy składa się wiele elementów, nie tylko tych związanych z umiejętnościami, które pokazuje się na bieżni czy boisku.

Sport to spektakl, a publiczność potrzebuje zawodników, którzy zaspokoją także jej pragnienie rozrywki. Czy van Niekerk będzie w stanie jej to kiedykolwiek dać? Wiemy, że Bolt był niepowtarzalny i miał prawdziwy dar do zdobywania serc. W tym przypadku zauroczenie nie przyjdzie tak szybko, ale warto dać temu uczuciu szansę - mamy do czynienia z kapitalnym sportowcem.

Więcej na blogu autora - Krótka Piłka  

ps, PolskieRadio.pl

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak