Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Wokalny fajerwerk z Oksytanii

Ostatnia aktualizacja: 22.06.2021 08:00
Żeby nie było, że piszę na kolanach, od razu powiem: ten album nie do końca trafia w mój gust. Szukam w muzyce, w śpiewie także intymności, a tu mi jej brakuje. No, ale w końcu tytuł brzmi „La Grande Folie”, czyli wielkie szaleństwo...
San Salvador
San SalvadorFoto: mat. pras.

Tak czy owak jest to płyta fenomenalna i zespół San Salvador sam w sobie jest fenomenem, a więc dla tych, którzy z kolei szukają w śpiewie głównie witalności i tanecznej energii ostrzeżenie: trudno im będzie się od tej muzyki uwolnić. Świeży, odkrywczy, inteligentny, dojrzały (zakorzeniony) pomysł na muzykę oraz najwyższej próby, pełne zaangażowania wykonanie – wszystko to razem może oznaczać, że dzieło francuskiego sekstetu wokalnego (galeria osobowości) szybko stanie się na naszych oczach klasykiem. Tym bardziej, że płyta już zatacza, zdaje się, dość szerokie kręgi. Aktualnie zajmuje 33 miejsce w globalnym zestawieniu RYM za 2021 rok, co jak na nieamerykański folk jest zjawiskiem rzadkim, a jak na oksytański folk absolutnie precedensowym.

Jednym słowem petarda. Karnawał, święto – namiętne i ekspresyjne przeżywanie zarówno profanum jak i sacrum, charakterystyczne dla kultur bardziej południowych, zwłaszcza włosko-hiszpańskich. do których należała, oczywiście w pewnym uproszczeniu mówiąc, duża część południowej Francji zwana Oksytanią. Notabene nie można pisać o San Salvador pomijając kontekst odrodzenia oksytańskiego, które obserwuję od jakichś dwudziestu lat, niestety z zewnątrz, gdyż jak 99,999% Polaków nie znam oksytańskiego (zwanego też prowansalskim), a jest to język, w którym, co warto przypomnieć, tworzyli najsłynniejsi średniowieczni trubadurzy. W ostatnich latach oksytański renesans dyskretnie, acz zdecydowanie przybiera na sile także dzięki działaniom artystycznym i kulturalnym, w tym dzięki muzykom oraz wytwórniom muzycznym takim jak Pagans, która firmuje tę płytę.Stylistycznie rzecz biorąc muzyka San Salwador jest czymś zupełnie nowym, ale nie wymyślonym, wyrasta z wielu tradycji tej części Europy, sama rzeczona Oksytania jest ich dużym zbiorem, a słychać tu też flamenco i inne hiszpańskie, korsykańskie, włoskie, a nawet południowowłoskie, mnie np. nieodparcie się kojarzy z legendarnym zespołem Nuova Compagnia di Canto Popolare, założonym w Neapolu w 1966. Muzykę San Salwador tworzy sześć głosów – trzy kobiece i trzy męskie – dwa niskie bębny (kotły od perkusji), jeden tamburyn i 12 klaszczących dłoni. Było i jest trochę przedsięwzięć folkowych wokalno-perkusyjnych, np. dosyć znane Soweto Bantu Continua Uhuru Consciousness, ale takie porównania prowadzą raczej w krzaki. Taka muzyczna forma była rudymentarna i powszechna w tradycyjnych kulturach jak świat długi szeroki i okrągły. Zresztą zapewne w ten sposób wyrażali się muzycznie również mieszkańcy kultur Altamiry czy Lascaux. Dużo bardziej wymowne wydaje mi się określenie tej muzyki na podstawie dominującego w niej rodzaju energii i tu „europejskie qawwali” jest całkiem dobrym porównaniem. Jeden z recenzentów sposób w jaki San Salwador zrzuca starą skórę tradycji porównuje do tego co i jak grał na gitarze John Fahey i to też wydaje mi się niegłupie, pozornie dalekie, ale całkiem sensowne.

SŁUCHAJ: Bretania na playliście na Spotify

Grać na bębnach, klaskać i śpiewać niełatwe głosy w rozszerzonych harmoniach, robić to w maksymalnym natężeniu emocjonalnym, nieomal gorączkowo to istna ekwilibrystyka. Nie wzięła się ona znikąd, troje członków zespołu (swego rodzaju chóru ludowego), w tym jego lider, „dyrygent” i zwykle zapiewajło Gabriel Durif, ma muzyczne wykształcenie. Ale nie to jest najważniejsze, w takim śpiewie wspólnotowym najistotniejsze jest ześpiewanie, jeden gobelin barw, kontakt na poziomie cielesnym, nieświadomym. Dlatego może można by mówić o przełomie w europejskim śpiewie folkowym i wypatrywać naśladowców i przyszłych następców San Salwador, próbujących tę receptę realizować gdzieś indziej, u siebie, ale.... będzie to bardzo trudne.


Flaga Oksytanii Flaga Oksytanii

Bo cały ten sekstet wokalny jest unikalny także dlatego, że wszyscy jego członkowie (w tym rodzeństwo) pochodzą z jednej wsi w Masywie Centralnym, znają się od dziecka. I śpiewają ze sobą od dziecka... Ich rodzice są kulturowymi repatriantami i wychowali dzieci w oksytańskiej tradycji, a one razem w tej tradycji dorastały, a potem razem uczyły się wolności, przeżywały inne muzyczne przygody, w tym punk-rockowe, przeszły wspólnie konkretną artystyczną drogę. Dziś nie są już nastolatkami. San Salwador założyli sześć lat temu, a oprócz tego robią mnóstwo innych rzeczy, a wszystkie mniej lub bardziej kręcą się wokół muzyki – m.in. zajęcia z dziećmi i w Domach Seniora, badania terenowe, współpraca z teatrami. Są wśród nich także socjologowie, grafik, fotograf. Stanowią dosyć samowystarczalny kolektyw. Zbudowali sobie nawet salę na próby, w końcu pochodzą ze wsi i wciąż tam mieszkają, praca fizyczna im nieobca. Dobra kondycja fizyczna przydaje się i w śpiewie, na filmach video można zobaczyć jak dają sobie radę z kilkunastominutowymi utworami.

Zatem oprócz fajerwerków instrumentalnych z Oksytanii (La Novia, Familha Artús), mamy też wokalne – najpierw Cocahna, a teraz ten tak spektakularny San Salvador. W porównaniu do tria Cocahna wokalistyka sekstetu może się niektórym wydawać na ucho nieco przerysowana, ale wystarczy ich zobaczyć w akcji. Niczego nie udają, nie nadrabiają, taką mają temperaturę. Śpiewają onomatopeiczne improwizacje wokół pojedynczych fraz, to co tworzą, wykracza poza język i może zostać docenione przez każdego. Chociaż szkoda, że teksty o miłości, wolności czy heretyckim wadzeniu się z Bogiem (dziedzictwo katarów?) mogą usłyszeć tylko wtajemniczeni.

Remek Hanaj

San Salvador

„La Grande Folie”

Pagans, 2021

Ocena: 4,5/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Jazz i polska tradycja spotykają się w Lumpeksie

Ostatnia aktualizacja: 22.09.2020 10:12
Lumpeks szuka punktów wspólnych między jazzem i tradycją, tworząc barwną współczesną opowieść naznaczona ludowymi melodiami i improwizacjami, balansując pomiędzy awangardą a ludycznością.
rozwiń zwiń