Białoruski dyktator nie sprecyzował, co prawda, dla kogo są to trudne czasy i z jakich powodów. A chyba warto, ponieważ ostatnio masowe wyjścia więźniów politycznych na Białorusi dziwnym trafem zbiegają się z wizytami w Mińsku delegacji amerykańskich specjalnych wysłanników administracji Donalda Trumpa.
Za każdym razem po takiej wizycie USA zdejmują część swoich sankcji z reżimu w Mińsku. Poprzednio – z białoruskich linii lotniczych Belavia. Teraz nagroda dla Łukaszenki była sporo większa, ponieważ USA są żywotnie zainteresowane importem objętych sankcjami białoruskich nawozów potasowych. A to potencjalnie miliardowe kwoty eksportowe.
Za coś takiego Łukaszenka był gotów wypuścić z więzienia całe 10 procent z ponad tysiąca swoich jeńców politycznych. Wolność za “potas” odzyskały 123 osoby.
Propaganda na Białorusi nie mogła się jednak przyznać do czegoś tak oczywistego. Reżimowa telewizja w tym tygodniu przekonywała Białorusinów w swoim materiale:
„Uwolnienie więźniów to nie tylko krok w kierunku poprawy wizerunku kraju, ale także szansa na ich reintegrację ze społeczeństwem”. Ciekawe jakim? Chyba ukraińskim, bo właśnie to tego kraju została deportowana większość byłych więźniów. Państwowa agencja BELTA wtórowała: „Wśród uwolnionych znajdują się znane postacie opozycji, co podkreśla naszą gotowość do dialogu”. Łukaszenka również dorzucił swoje trzy grosze – komentując uwolnienie publicznie: „Musimy pamiętać, że każdy ma prawo do drugiej szansy”. – Sielanka!
Wszystkich przebiła jednak rzeczniczka prasowa białoruskiego dyktatora Natalia Ejsmant. W wypowiedzi dla rosyjskiej agencji propagandowej TASS w dniu uwolnienia więźniów powiedziała: „Strona amerykańska zabrała dziś ze sobą dziewięciu obcokrajowców. Ponad 100 osób zostało wysłanych na Ukrainę w zamian za Białorusinów, których wzięto tam do niewoli. Ich rodziny błagały prezydenta o pomoc dla nich oraz za rannych Rosjan”.
Sprostowanie tego kłamstwa przez stronę ukraińską nadeszło w ciągu godziny od projektu „Chcę żyć” Głównego Urzędu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, który zajmuje się sprawą jeńców wojennych
W oświadczeniu podano, że nie było w ogóle mowy o żadnej wymianie rosyjskich ani białoruskich jeńców wojennych.
„Chcielibyśmy podkreślić, że nie chodzi o wymianę rosyjskich i białoruskich jeńców wojennych. Strona rosyjska nie realizuje porozumień stambulskich dotyczących priorytetowego powrotu rannych i chorych jeńców wojennych, w związku z czym nadal przebywają oni na Ukrainie. Ponadto Rosja nie wykazuje zainteresowania powrotem z niewoli obywateli obcych państw, którzy walczyli po jej stronie i zostali wzięci do niewoli” – podkreślono w komunikacie.
We wtorek agencja BELTA ponownie powróciła do tematu uwolnionych. Według niej, uwolnienie skazanych za „ekstremizm” pomoże odbudować zaufanie do rządu.
Biorąc pod uwagę fakty, to chyba bardzo optymistyczne założenie. Chociaż 90 procent więźniów politycznych reżimu Łukaszenki nadal przebywa w białoruskich zakładach karnych, a jest jeszcze wiele sankcji USA do ewentualnego zdjęcia. Możliwe więc propaganda w Mińsku lepiej przygotuje swoje tezy do czasu sprzedaży kolejnej partii ludzi za profity dla tutejszego reżimu.
Z Białorusi dla Polskiego Radia – Jan Krzysztof Michalak.