Redakcja Polska

Rosjanie wspierali protesty przeciw gazowi łupkowemu. Strumień pieniędzy dla organizacji ekologicznych

30.05.2023 10:50
Zarówno media, jak i eksperci wielokrotnie, choć bezskutecznie, alarmowali w ostatnich latach, że Rosja aktywnie włączała się we wspieranie grup organizujących kampanie i protesty przeciwko gazowi łupkowemu. Raport z 2016 roku wskazuje na niejawne i nieoczywiste przepływy finansów między Kremlem a organizacji proekologicznymi i mówi o sumie 82 milionów euro.
Wydobycie gazu łupkowego nie zostało nigdy rozwinięte na Starym Kontynencie ze względu na niekorzystne warunki geologiczne, dużą gęstość zaludnienia i obawy o zanieczyszczenie środowiska.
Wydobycie gazu łupkowego nie zostało nigdy rozwinięte na Starym Kontynencie ze względu na niekorzystne warunki geologiczne, dużą gęstość zaludnienia i obawy o zanieczyszczenie środowiska.Andreas Stroh/ Shutterstock

Wstępne badania wskazywały, że Europa ma 13-14 bilionów metrów sześciennych złóż gazu łupkowego - znacznie więcej niż gazu konwencjonalnego. Ta alternatywna branża wydobywcza nie została jednak nigdy rozwinięta na Starym Kontynencie ze względu na niekorzystne warunki geologiczne, dużą gęstość zaludnienia i obawy o zanieczyszczenie środowiska.

Zwłaszcza te ostatnie były podsycane przez przeróżne grupy ekologiczne, które organizowały m.in. lokalne protesty. Podejrzenia, że "ekolodzy" nie działają ze szlachetnych pobudek, lecz są inspirowani przez Kreml pojawiały się w mediach - pisał o tym m.in. w 2014 roku dziennik "The New York Times", a w 2016 roku brukselskie Centrum Studiów Europejskich Wilfrieda Martensa (WMCES). Nie zapobiegło to jednak wprowadzeniu moratorium na "łupki" m.in. w Niemczech i we Francji.

Autorzy raportu z 2016 r. zauważali wzmożoną aktywność rosyjskich firm paliwowych Gazprom i Lukoil w finansowaniu propagandy eksponującej domniemane zagrożenia związane z przemysłem wydobywczym w UE. Ten pozorny paradoks łatwo jednak wyjaśnić: "wydobycie gazu łupkowego w UE byłoby niekorzystne dla Rosji ze względu na jej zależność finansową od importu gazu przez Unię; w związku z tym rosyjski rząd zainwestował 82 miliony euro w organizacje pozarządowe, których zadaniem było przekonanie rządów UE do zaprzestania poszukiwań gazu łupkowego" - czytamy w ekspertyzie brukselskiego think-tanku.

"Przepływy finansowe nie były oczywiste"

Na usprawiedliwienie ówczesnych decydentów w Unii WMCES wskazywało, że Rosja nie finansowała "ekologów" jawnie i przepływy finansowe nie były oczywiste. "Zasadniczo pieniądze są przekazywane różnym nieformalnym pośrednikom - firmy lub osoby fizyczne z rajów podatkowych - zanim pojawią się na koncie firmy z siedzibą w UE" - czytamy w raporcie z 2016 r.

Owoce takiego działania okazały się gospodarczą i polityczną wygraną Rosji. "Skierowując opinię publiczną i świat polityki przeciwko produkcji paliw kopalnych, zwłaszcza szczelinowaniu, rosyjscy producenci ropy i gazu ziemnego zdystansowali potencjalną konkurencję, co pozwoliło im na dyktowanie wyższych cen, osiąganie większych zysków i jeszcze większe uzależnianie Europy od rosyjskiej ropy i gazu. Misja zakończona sukcesem. W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, w Europie szczelinowanie nigdy się nie przyjęło" - pisał w 2022 roku ekspert teksańskiego Institute for Policy Innovation (IPI), Merrill Matthews.

Eksperci zalecali powrót do łupków

Według Dimitara Lilkowa z WMCES, jeśli Europa nie zbada nowych możliwości zaspokojenia swoich potrzeb energetycznych - w tym powrotu do wydobycia gazu łupkowego, mimo straconej dekady w tej dziedzinie - będzie musiała stawić czoła dwóm "makabrycznym wyborom".

"Jednym z nich byłoby negocjowanie przywrócenia dostaw przez Gazprom. To byłaby katastrofalna geopolityczna porażką UE i bezpośrednia zdrada narodu Ukrainy. Druga opcja, to racjonowanie energii, napięcia społeczne i bolesna utrata konkurencyjności na całym kontynencie" - czytamy w jego analizie z września 2022 r.


PAP/IAR/PR24/dad