"Dyrygent to jest wódz". Maestro Jerzy Maksymiuk kończy 88 lat

Ostatnia aktualizacja: 09.04.2024 15:00
- Od młodych lat było we mnie coś z wodza. No i tak się stało, bo dyrygent to jest wódz. Kompozytor nie, ale dyrygent tak - mówił w archiwalnym nagraniu dla Polskiego Radia maestro Jerzy Maksymiuk. Wypowiedź tę przypominamy z okazji jubileuszu artysty.
Jerzy Maksymiuk
Jerzy MaksymiukFoto: Grzegorz Śledź/PR
  • Znakomity dyrygent Jerzy Maksymiuk obchodzi dziś (9.04) swoje 88 urodziny.
  • W Dwójce przypomnieliśmy jego archiwalne wypowiedzi, w których wspominał rodzinny Białystok i pierwsze lata muzycznej edukacji.

88 lat temu, 9 kwietnia 1936 roku, urodził się Jerzy Maksymiuk, dyrygent, pianista i kompozytor. Znany ze swojej pracowitości i dążenia do perfekcji wprowadził nową jakość do wielu orkiestr, którymi kierował.

Jerzy Maksymiuk ćwiczy gamy

Wychował się w Białymstoku, dokąd jego rodzina uciekła w czasie wojny z Grodna. Tak wspominał ten czas w audycji "Zapiski ze współczesności" w 2011 roku.

- Ojciec grał na skrzypcach i uczył mnie gry na tym instrumencie. Pamiętam, że kazał mi grać gamę Des-dur. D-dur to łatwa tonacja, a Des-dur brzmi strasznie trudno. Kiedy kończyłem, to w głowę dostawałem smyczkiem. Ale jednak ojciec był tym człowiekiem, który zaprowadził mnie do szkoły i który spowodował, że stałem się muzykiem - opowiadał.

Białostockie zimy

Jerzy Maksymiuk mówił też o pewnym kawiarnianym występie, gdy grający tam muzyk został poproszony o wykonanie walca Straussa.

- Do dziś pamiętam, wydawało mi się, że jakby to grał Horowitz, coś tak wspaniałego, palce mu skakały po tych klawiszach. Wspaniałe harmonie, wspaniałe pasaże, niezwykle mi się to podobało - mówił bohater audycji.

Maestro z rozrzewnieniem wypowiadał się również o samym Białymstoku i przyznał, że w czasach jego dzieciństwa miasto to wyglądało zupełnie inaczej niż obecnie.

- Było to miasto cudowne pod pewnym względem, bo przyroda była obecna wszędzie i to w nieskażonej formie. Nie było dużo samochodów, chyba tylko sekretarz miał jedną wołgę czy nawet jeszcze gazik i innych samochodów nie było. Na saniach się jeździło, sanie nie powodowały, że było brudno. Po tej ulicy można było jeździć łyżwami, to zupełnie niespotykany obecnie wizerunek - mówił dyrygent.

Czytaj także:

Marszałek Bimbus

Jerzy Maksymiuk wspominał też białostockie letnie dni, gdy grał z kolegami w piłkę nożną.

- Nazywano mnie, nie wiem dlaczego, Marszałek Bimbus. Widocznie od młodych lat coś we mnie było z wodza. No i tak się stało, bo dyrygent to jest wódz - kompozytor nie, ale dyrygent tak - podkreślił. - Ale ojciec czuwał nad tym, żeby się coś złego ze mną nie stało i zawsze coś wymyślił i coś robił. Wynajął ogród, bo niezwykle lubił przyrodę, i kazał mi pilnować tego ogrodu, a ja stale chciałam być z kolegami - opowiadał.

W Dwójce przez cały dzień świętujemy jubileusz Jerzego Maksymiuka. W wieczornej audycji "Filharmonia Dwójki" o godz. 19.30 posłuchamy prowadzonego przez niego koncertu, podczas którego wystąpili Łukasz Długosz (flet) oraz Orkiestra Sinfonia Varsovia.


Posłuchaj
03:43 Dwojka_Poranek_Dwojki_Maksymiuk_2024_04_09-08-05-52.mp3 Jerzy Maksymiuk: dyrygent to jest wódz. Maestro kończy 88 lat (Poranek Dwójki)

 

***

Tytuł audycji: Poranek Dwójki

Data emisji: 9.04.2024

Godzina emisji: 8.05

mgc/wmkor