Kazimierz Dolny – stolica muzyki tradycyjnej w Polsce
Kilka dni przed rozpoczęciem 59. Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym można wyczuć napięcie i oczekiwanie – nie tylko wśród organizatorów, lecz przede wszystkim wśród wykonawców. To najważniejsze – jak wskazuje Maria Baliszewska – wydarzenie muzyczne roku dla kultury tradycyjnej. A przy tym – wydarzenie żywe. Artyści, którzy przyjeżdżają do Kazimierza, robią to ze względu na rangę festiwalu.
- To już jest tradycja tradycji. Festiwal wyłonił się jako forma ochrony dziedzictwa kulturowego jeszcze zanim to pojęcie weszło do powszechnego obiegu – wskazuje prof. Piotr Dahlig. – Właściwie, w końcu lat 60., kiedy folklor jakby wychodził obok kultury narodowej, powstał pomysł, by uwydatnić osobowość jako niedostrzegany dotąd walor kultury ludowej
Historia Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych – skąd się wziął i po co?
- To nie był pomysł na folklor jako dekorację, tylko na pokazanie osobowości – ekspresji, która może być niepowtarzalna, wręcz transowa – usłyszeliśmy w audycji.
Warto pamiętać, że historia tego festiwalu to historia świadomego działania. Już w latach trzydziestych XX wieku pojawiały się konkursy promujące muzykę tradycyjną – jak festiwal w Kopanicy. A kiedy w latach 60. folklor zaczął znikać z wiejskiego pejzażu, poznańscy muzykolodzy zbudowali formułę, która trwa do dziś.
To dzięki temu Kazimierz nie pokazuje folkloru w wydaniu ZPiT, pod telewizję, ale w indywidualnym. Festiwal stawia na ekspresję osobistą, solową, z całym jej bogactwem. Na scenie stoją ci, którzy śpiewają tak, jak nauczyły ich starsze pokolenia. I choć dziś ich śpiew wybrzmiewa nie w izbie czy podwórzu, ale na estradzie – to wciąż słychać w nim prawdę.
- To nie są zespoły pieśni i tańca, gdzie wszystko jest wspólne i wyreżyserowane. Tu śpiewaczka mówi: zaproszę sąsiadkę, żebyśmy się tu razem wspierały. Albo staje sama i śpiewa tak, że przechodzą ciarki. To jest osobiste, jedyne, niepowtarzalne – wskazywali jurorzy.
Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych – dziedzictwo, które żyje
Kazimierz stał się miejscem, gdzie muzyka ludowa nie tylko przetrwała, ale wręcz odżyła. Dla wielu instrumentalistów, których omijały wesela i zabawy, była to nowa przestrzeń działania. Zaczęli wracać do starych melodii, przypominać sobie palcowanie, ornamenty.
- To miejsce dało przestrzeń osobowościom, których już nikt nie zapraszał na wesela. A tu nagle poczuli się potrzebni! Dla nich Kazimierz był jak nowy oddech! W latach 60. wielu muzyków weselnych przestało grać. Mówili: nikt już nas nie zaprasza, wszędzie elektryczne gitary. A tu nagle pojawiła się nisza, w której mogli znów poczuć się potrzebni, dumni. To była biologiczna odnowa dla tych środowisk.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadziła: Maria Baliszewska
Data emisji: 23.06.2025
Godzina emisji: 12.00
mg