Jest to oczywiście związane z upiorną historią niewolnictwa. Począwszy od XVI wieku, miliony Afrykanów zostały przymusowo wywiezione do oby Ameryk. To właśnie z tradycji Afryki Zachodniej wyrosła kubańska rumba i son, samba, cumbia oraz salsa.
Istotnym momentem był także czas Zimnej Wojny. Państwa socjalistyczne, w tym Kuba intensywnie współpracowały z nowo powstałymi niepodległymi krajami afrykańskimi. Fidel Castro, oprócz lekarzy wysyłał także do Afryki zespoły muzyczne. Takie grupy jak Los Van Van czy Orquesta Aragón – dawały koncerty w Dakarze, Konakry i Bamako. W ramach wymiany zespoły afrykańskie podróżowały na Kubę. Muzycy uczyli się tam gry na saksofonach, trąbkach czy puzonach - stąd m.in.: gwałtowny wzrost popularności sekcji dętych w zespołach afrykańskich tych czasów. Na tej fali powstały m.in: Orchestre Baobab (Senegal), Bembeya Jazz (Gwinea) i Super Rail Band (Mali).
Muzycy afrykańscy nie starali się kopiować son czy salsy, bazując na wspólnym korzeniu zintegrowali ją z własną tradycją i językami (mandinga czy bambara zastąpiły bez problemu hiszpański). W ten sposób powstała Salsa Africana, pojęcie, które dla uproszczenia rozszerzam także na inne emanacje afrykańskie, które w sposób naturalny połączyły się wpływami Ameryki Łacińskiej.
W audycji m.in.: nagrania Africando, Pepe Fall & African Salsa, Rail Band oraz Bembeya Jazz National. Posłuchamy także fragmentu koncertu Mama Badema Sissoko który odbył się w 1998 roku w Paryżu. Koncert ten ukazał się w 2024 roku na płycie „Mama Sissoko Live”
***
Na audycję Słuchaj świata - w niedzielę (6.07) o godz. 17.00 zaprasza Kuba Borysiak.