O muzykanckich czarach

Ostatnia aktualizacja: 05.09.2025 13:00
Czaownice, owczarze i diabły ukryte w skrzypcach. Jak uwolnić się od zadanej boleści, a jak wyeliminować muzyczną konkurencję? Co rozbić, by odnaleźć czarownicę? Między innymi o tym opowiadają Marian i Tadeusz Wójcikowie z Zakrzewia k. Radomia. 
Audio
Tadeusz Wójcik, skrzypce; Marian Wójcik, bębenek, organki, śpiew
Tadeusz Wójcik, skrzypce; Marian Wójcik, bębenek, organki, śpiewFoto: Małgorzata Bieńkowska / Muzyka Odnaleziona

Chodzili takie starsze pany. Taki tam był, co nikt mu nigdy skrzypiec nie posuł, bo wiedział, jak to odczynić. I raz do karczmy wszedł taki młody chłopak. Głośniejsze skrzypce miał, może gorzej grał, ale zagłuszał innych. Popatrzył na niego jeden z tych starszych panów, coś zrobił i mu wszystkie struny popękały.

A raz był taki facet, co już nie gra, ale opowiadał, że kiedy grał przez lata, o 11.00 wieczorem przyjechali po niego takie pany bryczką, żeby szedł grać. No i pojechał. Sala, bawią się, wszyscy w kapeluszach czarnych. I w tai kożuch, co ludzie dawniej mieli, to on sobie wszystkie zarobione tam pieniądze upychał, aż już nie miał gdzie upychać, tyle tych pieniędzy było. Aż po godzinie 12.00 patrzy – a tu na kępie w jeziorze siedzi, nie ma żadnej zabawy! Krzyczy, żeby go ktoś wyratował. I rano szedł ktoś do lasu, wydostał go łódką. Facet ogląda się za tymi wszystkimi pieniędzmi, a tam końskie łajna. Wystraszył się i wyprzysiągł, nie chciał już grać. Ale na zabawy chodził i słuchał. Był, jak grali ci, co sprawili, że młodemu struny popękały.

Jak to zobaczył, podszedł do tego starszego muzykanta i mówi: „Stasiu, coś ty zrobił, przecież to dzieciak jeszcze! Chłopcze, pokaż te skrzypce…”, popatrzył, przełożył pod nogą trzy razy, czerwoną wstążką przewiązał – skrzypce, struny – całe. Zaciągnął mu te struny – grają. Ale mówi tak: już idź, synu do domu i nie przeszkadzaj tym starszym, bo jak ja odejdę, to ci znowu skrzypce popsują.

I to było doczynienie ze złym. To mieli tak. Były czarownice, wszystko…

Doczynienie i odczynienie złego

Po co czerwona wstążka? Od uroku. Teraz ktoś ma taki silny wzrok. Rzuci wzrokiem na panią i od razu pani boleści dostaje. Ja odczyniam uroki, bo umiem. Raz dwie dziewczyny boleści dostały – przyjachała kobita samochód oglądać, spojrzała na nie, one boleści dostały. Pogotowie – nic nie daje rady. Ktoś im tam powiedział, żeby podjechały do mnie. Odmówiłem wszystko. Dziewczyny jakby się nowe na świat narodziły! Urok albo jeśli dziecko się schynie, to mogę naprawić.

A czarownice? U mojego ojca tak było. Kupił krowę. Farbę daje, nie mleko. Beczy. Co się stało? I ojciec mówi: „zaraz tu do nas przyjdzie”. Wziął podkowę, taką nie do pary, pięć albo siedem dziurek musi być w podkowie, upalił w ogniu w kleszcze wziął i leje te farbę na tę podkowę, i bije młotkiem. A ta idzie – już ją parzy, łeb ma zakręcony!

Ja te chwyty wszystkie znam, bo z tymi starszymi chodziłem, oni mi wszystko mówili. Dzisiaj to jest świetnie, bo każdy jest spokojny, kultura jest inna. Ale i dziś się zdarzy taka, co synową własną męczy i jej dzieci. To kołtuna na głowę dostają… A tera te stare owczarze to wszystkie wymarły. I nie ma komu odczynić.

Rozmowa muzykantów

- Mówili „muzykant to przeklęty człowiek”.

- Kiedyś to były takie przypadki, że ksiądz nie puszczał skrzypka do kościoła…

- Bo w skrzypcach siedzi diabeł!

- Ale konkretnie to nikt tego nie doświadczył…

- A ja panu, panie Stasiu, powiem dokładnie. Słyszał pan o Sukienniku z Jarosławic? Kupiłem struny na Żeromskiego, pamiętam wtenczas: „Dzień dobry, panie Józefie”, „A ty, Tadziu na tych strunach nie będziesz grał”. „Mnie by pan coś takiego zrobił, panie Józefie?”, „Nie, tobie nie zrobię. Ale jakbyś mi zaskórzył, to nie będziesz grał”. A koło nas? Ile to było takich ludzi, co zadawało choroby takie – te kołtuny czy osutki… On spaskudzić umiał, ale żeby, to odrobić to nie było rady… Musiał umrzeć ten człowiek. Który to opowiadał…? Od Przytyka ktoś… Tego Sukiennika brat Staszek grał na skrzypcach w Rogolinie, i ktoś grał lepiej od niego. To tak mu chorobę zadał, że już więcej nie zagrał. I umarł. Tak było!

Ale, jak nastały bierzmowania, to się skończyło. Ksiądz nam tłumaczył. Nie można powiedzieć nikomu swojego drugiego imienia. I właśnie, jak nie będzie wiedział drugiego imienia, to nic nie zrobi.

To tylko wyimki opowieści braci Wójcików. Polecamy całą audycję!

Ponadto 

W rozmowie nie tylko o czarach i magicznych sposobach na wyeliminowanie muzycznej konkurencji, ale również wspomnienia o żydowskiej społeczności z okolic Radomia, w tym o słynnych muzykantach, braciach Simsiach. 

***

Tytuł audycji: Źródła 

Prowadziła: Magda Tejchma

Data emisji: 5.09.2025

Godzina emisji: 12.00

mg