Dudy i Ignysie

Ostatnia aktualizacja: 22.10.2025 13:00
Kapela Ignysie z Leszna nazwą upamiętnia Edwarda Ignysia - dudziarza, pedagoga, który przyczynił się do dudziarskiego renesansu.  
Audio
Przemysław Apolinarski - Kapela Ignysie 2025
Przemysław Apolinarski - Kapela Ignysie 2025Foto: Kuba Borysiak

Kapelę Ignysie z Leszna tworzą obecnie z Rafał Zając (skrzypce podwiązane) i Przemysław Apolinarski (dudy). Grupa wzięła swoją nazwę od Edwarda Ignysia – muzyka i pedagoga, który przez dziesięciolecia uczył młodych Wielkopolan gry na dudach i skrzypcach. Jego duch, jak mówią sami muzycy, wciąż unosi się nad ich repertuarem. 

- Zebraliśmy się na początku – była jakaś nazwa, ale że jesteśmy wszyscy tak naprawdę uczniami Edwarda Ignysia, to powstało Ignysie. Robimy to, chcemy to robić dobrze, tak jak Ignyś dobrze nas nauczył – wspomina Rafał Zając – Edward Ignyś był muzykiem i nauczycielem co najmniej dwóch pokoleń Wielkopolan. To od niego wszystko się zaczęło: jego sposób grania, podejście do dud, do skrzypiec, do tej naszej muzyki. My jesteśmy w pewnym sensie jego uczniami i kontynuujemy tę szkołę grania z przekazu.

Dla bohaterów audycji granie nie jest tylko odtwarzaniem dawnych melodii. To kontynuacja linii, w której każda nuta łączy przeszłość z teraźniejszością.

ZOBACZ TEŻ:

Z Ignysiami spotkaliśmy się z nimi podczas tegorocznego Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych. Muzycy opowiadali o Edwardzie Ignysiu oraz o tym, jak polski dudziarz zaczął grać na dudach szkockich i która miłość okazała się silniejsza...

- Ja zacząłem grać, kiedy miałem jakieś 10 lat. Pierwszy raz w Kazimierzu byłem, gdy miałem 12. To był 1983 rok. Pamiętam, że było super. Bardzo wielu mistrzów, których już teraz z nami nie ma - wspomina Rafał Zając. - Jednym z nich, który zaszczepił w nas tę miłość do muzyki tradycyjnej był Edward Ignyś. Dlatego chcieliśmy uczcić jego imię. Jeszcze w szkole podstawowej, pamiętam, Ignyś przyjeżdżał d nas takim komarkiem (motocyklem) w berecie z antenką i uczył nas gry na dudach i skrzypcach.

Szkocja a Wielkopolska

W rozmowie wybrzmiewa także osobista historia Przemysława Apolinarskiego, który przez dwanaście lat mieszkał w Anglii. Tam zetknął się z dudami szkockimi, próbował zrozumieć ich brzmienie i technikę. Ukończył nawet I stopień szkoły muzycznej w klasie dud.

- Kupiłem je, ale okazało się, że to były takie podróbki trochę i nie potrafiłem na nich grać – wspomina  z uśmiechem. Spotkanie z lokalnym muzykiem Paulem Martinem, który uczył go gry, uświadomiło mu, jak wymagający to instrument i jak różni się od dud wielkopolskich. – Moje płuca tego nie wytrzymały – trzeba mieć ułożenie szczęki, oddech, umieć kontrolować ciśnienie powietrza.

Tradycja od serca do ucha

Ta spokojna pewność, że muzyka ludowa wciąż ma sens, wybrzmiewa w całym wywiadzie. Dla muzyków z Leszna i Bukowca Górnego tradycja nie jest martwa. Rafał Zając przypomina, że w jego rodzinie granie i tańczenie przekazywano od pokoleń:

- Moi rodzice tańczyli w zespole, dziadek grał na skrzypcach, pradziadek też był znanym muzykiem w Bukowcu. To wszystko się naturalnie przekazuje dalej, nie z nut, tylko ze słuchu, tak jak się kiedyś uczyło.

Ten bezpośredni przekaz – z ucha do ucha, z serca do serca – jest dla nich najcenniejszy. Jednocześnie Ignysie nie uciekają od współczesności. Wiedzą, że aby muzyka żyła, trzeba ją nieustannie na nowo opowiadać.

Nowe otoczenie dla dud


- Graliśmy z jazzmanami, z Dagadaną – fajny projekt zrobiliśmy. Takie współprace pokazują, że dudy i skrzypce podwiązane mogą brzmieć też w nowoczesnym kontekście – mówi Zając. Granie z artystami spoza kręgu folkloru to nie eksperyment, ale naturalny sposób poszerzania pola działania. Nie chodzi o zacieranie różnic, lecz o pokazanie, że dudy mogą brzmieć świeżo, w nowym otoczeniu.

Jak uczyć młodych?

Problemem pozostaje jednak dotarcie do młodych ludzi.

- Trzeba te dzieci czymś zachęcić. Jedni mają korzenie, rodzice tańczyli w zespołach, grali, to naturalne. Ale są też tacy, którzy nie mieli z tym nigdy kontaktu – i to dla nas wyzwanie, jak im pokazać, że muzyka ludowa też może być ciekawa, nowoczesna, żywa.

Dlatego muzycy sięgają po formy, które łączą stare z nowym – grają koncerty, współpracują z zespołami tanecznymi, nagrywają. Ich celem nie jest rekonstrukcja, ale zachowanie ducha muzyki – rytmu, który wciąż potrafi poruszyć.

Muzycy są przekonani, że wielkopolska muzyka tradycyjna to muzyka dla ucha i dla pamięci. Nie potrzebuje efektów, żeby działać.

- To nie jest tylko historia, to żywa muzyka. Jak się gra te melodie, to czuć, że one mają duszę. Można powiedzieć, że przy tej muzyce człowiek odpływa, nie ma stresu, nie ma pośpiechu – to takie wejście do innego świata – mówią.

***

Tytuł audycji: Źródła 

Prowadził: Kuba Borysiak

Data emisji: 22.10.2025

Godzina emisji: 12.00