WP #262. Metheny, Haden, DeJohnette, Redman, Brecker – "80/81"

Ostatnia aktualizacja: 17.01.2022 07:00
W audycji słuchaliśmy jednego z najważniejszych jazzowych albumów dekady lat 80.
Okładka płyty Pat Metheny, Charlie Haden, Jack DeJohnette, Dewey Redman, Mike Brecker  8081
Okładka płyty Pat Metheny, Charlie Haden, Jack DeJohnette, Dewey Redman, Mike Brecker – "80/81"Foto: materiały promocyjne

W każdą niedzielę słuchamy – razem z Państwem – najważniejszych płyt. Z namaszczeniem i pietyzmem, od początku do końca, strona A, strona B. A dopiero potem bonusy, konteksty, porównania, komentarze zaproszonych gości. Klasyka, jazz, rock, awangarda, elektronika.

Tym razem był to album:

  • Pat Metheny, Charlie Haden, Jack DeJohnette, Dewey Redman, Mike Brecker – "80/81" – 1980 ECM

Pat Metheny to amerykański gitarzysta jazzowy i kompozytor. Jest zdobywcą 20 nagród Grammy (w tym 10 z Pat Metheny Group). Już od najmłodszych lat interesował się muzyką, jego pierwszym instrumentem była trąbka, na której grał również jego starszy brat i zawodowo dziadek. W wieku dwunastu lat zainteresował się gitarą. Gdy Metheny miał 19 lat, wibrafonista Gary Burton zaproponował mu współpracę, która trwała 3 lata. 

Artysta wielokrotnie gościł w Polsce. W 2002 ukazała się płyta "Upojenie" nagrana pod szyldem Anna Maria Jopek & Friends with Pat Metheny.

Album "80/81" został nagrany w dniach 26–29 maja 1980 roku, w Talent Studios, w Oslo.

Płyta 1:
1. "Two Folk Songs: 1st"
2. "Two Folk Songs: 2nd"
3. "80/81"
4. "The Bat"
5. "Turnaround"


Płyta 2:
1. "Open"
2. "Pretty Scattered"
3. "Every Day (I Thank You)"
4. "Goin' Ahead"

Posłuchaj
175:19 2022_01_16 22_00_44_PR2_Wieczor_plytowy.mp3 Pat Metheny, Charlie Haden, Jack DeJohnette, Dewey Redman, Mike Brecker "80/81" (Wieczór płytowy/Dwójka) 

Skład zespołu:

Pat Metheny – gitara akustyczna i elektryczna

Michael Brecker – saksofon tenorowy 

Dewey Redman – saksofon tenorowy

Charlie Haden – kontrabas

Jack DeJohnette – perkusja

***

Komentarze od słuchaczy:

Od lat miałam i nadal mam pewien problem z Patem Metheny.
Z jednej strony wydaje mi się, że już na początku swojej kariery Metheny zadecydował, że będzie grał "dla każdego coś miłego" i że to będzie granie bliskie temu co nawet w jazzie nazywamy "lekkie, łatwe i przyjemne". Płyty Methenego są dość eklektyczne, czasem jak dla mnie zbyt długie (np "Secret Story", płyta dzisiejsza), utwory fascynujące czasem otoczone są tzw. "wypełniaczami". Nie mogę powiedzieć , że jakaś płyta w Jego dorobku przekonała mnie w całości, od A do Z. W mojej prywatnej opinii bliska ideału jest bardzo kameralna płyta nagrana w duecie z Charlie Hadenem "Beyond the Missouri Sky" - do dzisiaj wracam do niej najczęściej.
Z drugiej strony Pat Metheny, dzięki swojej grze, dość przystępnej na pewno przybliżył jazz wielu ludziom słuchających zupełnie innej muzyki. Od wielu lat udowadnia, że "wszystko może być jazzem" i na pewno nie schodzi poniżej pewnego bardzo przyzwoitego poziomu.
Mając to wszystko na uwadze, zabieram się za płytę "80 / 81" i takie są moje odczucia: zebrała się grupa na prawdę znakomitych muzyków i chyba świetnie im się grało razem. Postanowili pokazać jak najwięcej z tego co nagrali. Otwierający płytę "Two Folk Songs" obiecuje bardzo wiele, zakochałam się w nim od pierwszego usłyszenia, kilka innych utworów tez jest znakomitych, np "The Bat" i "Every Day I thank You" z przepiękną grą Michaela Breckera na saksofonie. Ale np "Open" jest już moim zdaniem zbyt długi, "Pretty Scattered" i "Turnaround" też nie sprawiają na mnie tak dobrego wrażenia jak utwory cytowane wcześniej. Płycie nie zaszkodziło by skrócenie o te trzy utwory, oczywiście moim zdaniem :)

Daniela

Płyta, której dziś razem słuchamy, to według mnie kwintesencja działalności Pata Metheny w wytwórni ECM. To chyba najlepsza wizytówka jaką ten artysta pozostawił w słynnej "stajni" Manfreda Eichera. Płyta "80/81", pomimo tego, że mocno jazzowa i ubarwiona instrumentalnymi improwizacjami, zawiera też melodyjne, łagodniejsze dla uszu słuchaczy fragmenty. Metheny uwiecznił na płycie ten jednorazowy wspaniały zryw z takimi muzykami jak Charlie Haden i Jack DeJohnette. I bardzo dobrze, bo od następnej płyty zaczął już iść w trochę innym kierunku by w końcu ostatecznie wykuć swój świetny i rozpoznawalny styl gry. Ta płyta to słuszny wybór do audycji Wieczór Płytowy.

Nie wiem z jakiego tłoczenia zagracie płytę, ale winylowe tłoczenie niemieckie z 1980 roku o numerze ECM 1180/81, 2641 180, które posiadam, brzmi po prostu rewelacyjnie. Jedna z najlepiej nagranych płyt, jakie posiadam w całej swojej kolekcji.

Szymon

Bardzo lubię Pata Metheny za pewien wyczuwalny, choć niewytłumaczalny optymizm w jego muzyce. Słuchanie gitary Pata wprawia mnie zawsze w dobry nastrój. To chyba wielki dar - tak grać i tak komponować. Ponad to zauważam, że muzyka Pata Metheny, zwłaszcza płyty nagrywane w latach 80-tych i 90-tych są jakby udźwiękowioną podróżą, nomen omen świetnie się sprawdzają w długich trasach w samochodzie.

Bardzo lubię album "80/81". To jest dla mnie trochę jak musical, z odpowiednio zbalansowaną dawką jazzu przystępnego i jazzu bardziej free. Ten album zadowoli zarówno słuchacza bardziej że tak powiem progresywnego, jak i fanów Pata bardziej lirycznego, akustycznego, bardziej melodyjnego. Dla tych pierwszych wyzwaniem będzie np. bardzo swobodny utwór "Open". Zwolennicy liryzmu mają śliczną miniaturkę "Goin Ahead".

Moim ulubionym utworem jest oczywiście dwuczęściowy "Two Folk Songs", który ja osobiście traktuję jako jedną kompozycję, długą podróż dźwiękową.

Prawie 21 minut, ale ani jednego taktu nudy. Najpierw piękny temat grany przez nieodżałowanego Breckera, potem pełne ciepła i światła solo Methenego. Potem ponownie Brecker w kolejnym solo wyzwala lawinę pisków, trąbień i szkwałów, które przypominają mi Johna Coltrane'a. Niesamowita mieszanka atonalności i logiki, piękna. Potem Brecker oddaje pałeczkę Hadenowi, którego solo jest subtelne, ale zwinne. W kolejnych minutach i po kolejnych popisach muzyków na czoło wchodzi DeJonette i przedstawia coś, co brzmi dla mnie jak ludzki puls, gra coraz bardziej miękko, subtelnie, oddając pole Hadenowi rozpoczynającemu drugą, jakby orientalna część utworu. I w tej hipnotycznej części jest miejsce dla oszałamiających popisów Breckera i Methenego. Ja mogę tego utworu słuchać bez końca.

Marcin

Pata Metheny cenię za to, że po sukcesie jakim była pierwsza płyta Pat Metheny Group, nie powielał tego samego schematu dalej i potrafił nagrać inne dobre płyty. A to był dopiero początek jego wielkiej kariery. Przykładem jest właśnie 80/81. Można powiedzieć, że jest to płyta jazzowa, ale w tamtym okresie nikt w taki sposób jazzu nie grał. Pomimo, że w składzie są same gwiazdy, to jest to płyta spójna. Na szczęście nie są to tylko indywidualne popisy muzyków. Album jest rewelacyjny, wciąga jako całość i bardzo przyjemnie się go słucha. Przez te ponad 40 lat często do tego albumu wracam i to jest moje osobiste kryterium, że płyta jest bardzo dobra.

Pat jest klasą samą w sobie, ale gdy zetknąłem się z tą płytą pierwszy raz, to nowym muzykiem dla mnie był Dewey Redman. Spodobał mi się jego sposób gry. Dopiero później poznałem jego płyty z Jarrettem i solowe albumy. Lubię ten jego sposób grania free.

Utwory z płyty 80/81 trafiały też na późniejsze albumy m.in. na znakomity Travels lub na solową płytę Joshua Redmana - Wish. Nawiasem mówiąc mamy tam prawie taki sam skład jak na 80/81 i styl płyty jest podobny.

Wznawiając 80/81 na CD, ECM zrobiła karygodną rzecz, a mianowicie wydała ten album na jednym kompakcie, wyrzucając nie mieszczące się utwory. Dopiero później album ten został wydany porządnie na dwóch CD. Niestety, szczególnie na początku ery CD takie przypadki oszczędności miały miejsce, gdy dwie płyty próbowano zmieścić na jednej. Weźmy chociażby pierwsze wydanie SBB 2 i 3. Wciśnięto je na jedną płytę skracając najdłuższy utwór. Obecnie to już się nie zdarza, ale też jesteśmy już w okresie, że epoka CD właśnie przemija.

Andrzej

Muzyka Pata Metheny jest czymś, co do słuchacza trafia natychmiast. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie i wszystkich tych znajomych, którzy nie zamykają uszu na jazz, a którym w swoim czasie pozwoliłem sobie zaprezentować jego nagrania. Pierwszy raz usłyszałem jego nagranie z Bright Size Life i było to chyba w roku ukazania się tej płyty. Do dziś pamiętam, że było to w audycji radiowej chyba właśnie w Dwójce (jestem tego prawie w 100% pewien) i pamiętam na pewno, że prezentował ten longplay Roman Waschko. Melodyjne kompozycje szybko utrwaliły się w pamięci, a i bas Pastoriusa już zwracał uwagę - było to chyba jeszcze przed jego debiutem w Weather Report?

W dzisiaj prezentowanym albumie Metheny, choć go firmuje, na początku wydaje się kierować zespołem jakby z tylnego rzędu. Przynajmniej moją uwagę zwraca przede wszystkim perkusja DeJohnette'a, no i nie biorący jeńców Brecker. Współpraca tego ostatniego z gitarzystą oczywiście nie skończyła się na tym jednym albumie i jest dla mnie ciągle żywym pięknym kawałkiem nie tak jeszcze dawnej historii gatunku. Co ciekawe, swoją pierwszą autorską płytę saksofonista nagrał całkiem późno (1987?), wydaje się, że jedyną przyczyną musiało być po prostu "zarobienie" muzyka i wynikający z tego brak czasu, bo jak nawet tu słyszymy, energii i inwencji nigdy mu nie brakowało. Patrząc szerzej na panoramę jazzu z tamtych lat - z mojego punktu widzenia był to okres przejściowy, gdy jazz-rock czy fusion wyczerpały najlepsze, co miały do powiedzenia i muzyka akustyczna powoli znów przejmowała pałeczkę jako główny nurt. I dobrze, że Metheny umie do dzisiaj korzystać i z tego, co można traktować jako dziedzictwo tamtej burzliwej jazz-rockowej epoki, jak i tego, co od zawsze z jazzem się kojarzyło.

Bogdan

A ja, odmiennie od wymienionych przed chwilą słuchaczy pamiętam dobrze płyty Pata Metheny z lat 80-tych i zawsze byłem wielbicielem jego grupy i podobało mi się ich brzmienie z użyciem elektroniki w dużych przecież ilościach... I do dzisiaj wielbicielem pozostałem, Lyle niestety odszedł do wielkiej orkiestry, ale Pat przecież wciąż aktywny i wciąż jest nadzieja, że pojawi się jednak w tym roku w Sopocie...


Ale chciałem napisać o Michaelu Breckerze. Muzyk wspaniały! Wiele nagród Grammy jak wspomniał pan Przemek - prawda. Występy przecież jeszcze z Pastoriusem i z Joni Mitchell, Brecker Brothers i Steps Ahead... A potem niezliczone nagrania, np. piękna płyta w duecie Jim Hall / Pat Metheny...


Już się rozpisuję a przecież chciałem tylko wspomnieć o EWE (o ile pamiętam należy to w radiu wymawiali to jako "iłi"). Jeśli mówimy o elektronice to trzeba o tym powiedzieć, bo przecież właśnie na warszawskim koncercie Jazz Jamboree Mike grał na tym swego rodzaju elektronicznym saksofonie. Koncert był świetny i nic się nie zestarzał. Mówię z pełną świadomością, bo akurat słuchałem w zeszłym tygodniu z kasety nagranej przed laty z radiowej transmisji.
A był rok, jeszcze spojrzę na kasetę, jeśli dobrze zapisałem to 1989.

Adam

(…) Podczas dzisiejszego zasłuchania dostrzegam zaskakującą rolę Pata Metheny. Otóż "80/81" otwiera możliwości powrotu do gorących dni strajku studentów Uniwersytetu Łódzkiego (styczeń/luty 1981 roku). Wówczas minister Janusz Górski zapytał nas – "Państwo studenci, czy wy chcecie zmieniać ustrój?". Pytanie zaskakujące w owym czasie. Ale dlaczego nie. W tle, gdzieś w oddali krążył niespokojny Pat Metheny. I kilka słów o grafice płyty. Liternictwo przypomina mi napis na murach. Niepokorne, uliczne wyrażanie swoich postaw. Forma zapisu wywołuje u mnie takie skojarzenia. Następnie spoglądam na położony na blacie biurka egzemplarz "Metheny Mehldau". To był prezent. Nasz przyjaciel zazwyczaj staranie dobierał upominki dla bliskich znajomych. Teraz patrzę na okładkę – jakby błękitna pustka czekała na zapisanie jej przez czas. Zapewne mój konkretny czas, podczas słuchania niezwykłej muzyki. Czyli odkrywam kolejne fragmenty życia wyznaczone przez płytę Pata Metheny. I kolejny egzemplarz, o którym mogę opowiedzieć niezwykłą, wzruszającą historię. Tym razem podnoszę "What’s it all about". Tę płytę dostałem w prezencie od serdecznego przyjaciela, który zmarł przed dwoma laty. Dużo wcześniej właściwie bez okazji zostałem obdarowany pudełkiem z błękitną, przybrudzoną okładką.

Przyznam, że przesłuchałem rzeczony krążek i odłożyłem na półkę. Specjalnie nie przyjrzałem się drugiej stronie okładki. Nie zauważyłem wówczas tej istotnej różnicy pomiędzy pierwszą i ostatnią stroną. Kiedy dotarła do mnie wiadomość o odejściu naszego serdecznego przyjaciela, sięgnąłem po "What’s it all about". Muzyka wybrzmiewała jakoś inaczej. I zobaczyłem różnice w kompozycji graficznej. Otóż postać, która idzie wzdłuż torów na pierwszej stronie okładki, nagle gdzieś znika. Na odwrotnej stronie pudełka z płytą zobaczymy puste tory. Chyba prezent był proroczy, tylko wtedy o tym nie wiedzieliśmy. Zapytałem siebie, już zbyt późno – o co w tym wszystkim chodzi? To było wtedy wykrzyczenie wątpliwości Pata Metheny. Zmierzam do końca mojej opowieści. Muzyka Pata Metheny i jego postać towarzyszy znaczącym etapom mojego życia. Wydarzyło się to zupełnie przypadkowo. Nie planowałem bowiem takiej koherencji. Ale jak mówią, nie ma przypadkowych przypadków. Zdarzenia bywają gdzieś wcześniej zapisane a my je tylko pobudzamy i budzimy ze snu. Mam wrażenie, że Panowie ponownie uderzyli w struny minionego czasu, który można wydobyć z zapadającej ciszy, właśnie w postaci odtwarzanej muzyki. Dziękuję za skrzesanie iskry umożliwiającej wyruszenie w nieoczekiwaną drogę myślenia. I jeszcze zupełnie inna kwestia. W przypadkowych okolicznościach natknąłem się na płytę wydaną przez ECM w 2018 roku – "A Suite of Poems". Sądzę, że muzyka z tej płyty także "przyszła z ciszy i do niej powraca". Może znajdzie się kiedyś miejsce dla obrazów hotelowych namalowanych muzyką w "A Suite of Poems".

Jacek

O Methenym kilka słów. O debiutanckim Bright Size Life, nagranej z 1975/6 z Pastoriusem i Mosesem, wzorzec z Serves tria jazzowego i moja ulubiona, jako jedyna na bezludnej wyspie, płyta;) szczególnie Midwestern Night Dream... może kiedyś i tę płytę usłyszymy w Wieczorze? albo Passengers Gary Burton Quartet z Eberhadem Weberem, jeśli pozostać przy ECM ;)

Krzysiek

Czekałem na dzisiejszy Wieczór. Po raz kolejny przyznaję, że nie słyszałem wcześniej albumu, którego słuchamy. A i z muzyką Pata czy Michaela Breckera nie jestem szczególnie zaznajomiony. Zdaję sobie sprawę, że to błąd i na pewno nadrobię zaległości. Chciałem opowiedzieć o wrażeniu i emocjach jakie budzi we mnie gitara Pata Metheny'ego. Jak to świetnie ujął Pan Marcin, którego mail czytał Pan Tomasz, muzyka to pozytywna, optymistyczna i ciepła. W moim odczuciu bardzo radosna i pełna światła. Podczas słuchania pierwszej strony, te ponad 20 minut, to podróż do bajkowej krainy, szczególnie podczas solówki Pata, jakbym znowu miał kilka lat i z przyjaciółmi wędrował po polach, lasach w poszukiwaniu przygód, jest lato, piękne słońce i nadmiar energii.
Saksofon wspaniale uzupełnia tę przestrzeń, a elementy free są pozytywnie zaskakujące, ale i Panowie z sekcji nie są tylko tłem lecz piszą dla mnie nowe przygody.
Przemek

Jazzu słucham okazyjnie a jeśli że jest to przygoda, to swoją przygodę z jazzem właściwie cały czas zaczynam, a jeśli mógłbym znaleź jakiś punkt lub czas od jakiego się zaczęła, to jest to chyba audycja "Trzy kwadranse jazzu" w Trójce, którą prowadził m.in. Jan Ptaszyn Wróblewski, bo przede wszystkim jego prowadzenie zapamiętałem, choć chyba ktoś jeszcze inny prowadził tę audycję. Była również "Sjesta" prowadzona przez Pana Marcina Kydryńskiego. I tutaj dochodzę do jednego z dzisiejszych wykonawców. Muzyka jazzowa była dla mnie trudna, niezrozumiała, byli wykonawcy, utwory, które bardzo lubiłem i tacy, których kompletnie nie rozumiałem. Sądzę, że takie łagodne wprowadzenie do jazzu zawdzięczam muzyce w wykonaniu Pata Metheny i to w audycji Marcina Kydryńskiego, choć tam nie zawsze był to jazz.
Jeszcze raz napiszę, czuję że tę przygodę z jazzem cały czas zaczynam, czuję się cały czas nowicjuszem :) i pewnie nim pozostanę. Porównując muzykę jazzową do rockowej, teraz ta pierwsza jest dla mnie taką w której zawsze znajduję coś nowego, świeżego i działającego na wyobraźnię tworząc jakby otwartą przestrzeń.
Pata Metheny słucham teraz płyty Still Life, którą bardzo polubiłem. Po audycji zobaczę, czy "80/81" będzie kolejna.

Wiesław

***

Tytuł audycji: Wieczór płytowy

Prowadzili: Tomasz Szachowski i Przemysław Psikuta

Data emisji: 16.01.2022

Godzina emisji: 22.00

Czytaj także

WP #260. Jazzowa Flora Purim i hiphopowe Fugees

Ostatnia aktualizacja: 02.01.2022 14:13
W audycji wysłuchaliśmy płyt "Carry On" brazylijskiej wokalistki jazzowej Flory Purim oraz "The Score" amerykańskiego hiphopowego tria Fugees. Było to zarazem otwarcie kolejnego roku z "Wieczorem płytowym"!
rozwiń zwiń
Czytaj także

WP #261. Rick Wakeman i Iron Maiden - sześć żon i siedmiu synów

Ostatnia aktualizacja: 06.01.2022 21:04
Pierwsza audycja w 2022 roku przeniosła nas w jakże bogate w kontrasty dekady lat 70. i 80. Słuchaliśmy instrumentalnych charakterystyk żon Henryka VIII i klasyków heavy metalu.
rozwiń zwiń