Pogardzał folklorem, teraz z niego czerpie

Ostatnia aktualizacja: 31.01.2014 14:55
- Bardzo szybko zostałem drugim pianistą jazzowym w Belgradzie. Ale nie dlatego, że byłem dobry. Po prostu w całym mieście było nas jedynie dwóch - wspominał swoje muzyczne początki Bojan Zulfikarpašić.
Audio
  • Rozmowa z pianistą jazzowym Bojanem Zulfikarpašiciem/ (Rozmowy Improwizowane) Dwójka
Bojan Z
Bojan Z Foto: me5otron (flickr.com, lic. CC)

Choć na użytek obywateli swej drugiej ojczyzny skrócił rodowe nazwisko, to już kilka taktów muzyki pianisty zdradza jego pochodzenie. Bojan Z, czyli Bojan Zulfikarpašić, urodził się w Belgradzie, ale od końca lat 80. mieszka we Francji.

Jazzman wspominał w "Rozmowach improwizowanych”, że rozpoczął swoją fortepianową edukację w wieku pięciu lat. Szkolił się na klasycznego muzyka, ale coraz bardziej skłaniał się ku graniu jazzu. Tyle, że w byłej Jugosławii nie była to muzyka popularna, co sprawiało, że brakowało dróg rozwoju artystycznego. Pianista w wieku 18 lat zaczął grać w belgradzkim big bandzie radiowym  – i to był szczyt możliwości.

- Na tej posadzie dopiero uczyłem się tego, co naprawdę mogę zrobić ze swoim instrumentem. Starsi muzycy przychodzili na próby spóźnieni np. o dwie godziny, patrzyli na mnie pobłażliwie i mówili: "A ty co? Ćwiczysz? To bardzo dobrze”, po czym zabierali swoje puzony i szli jeszcze na kawkę. Szybko się więc przekonałem, że taka atmosfera nie jest odpowiednia dla mojego rozwoju – oceniał muzyk.

Mniej więcej w tym czasie artysta otrzymał stypendium w USA i "ziścił się jego amerykański sen”. Ale "sen” szybko zmienił się w "amerykańską rzeczywistość”, co sprawiło, że muzyk przestał mieć ochotę, by zostać tam na stałe. Jako że znał język francuski, postanowił pojechać do tego kraju i "rzucić się na głęboką wodę”. Tym bardziej, że Paryż cieszył się wtedy dobrą opinią, jeśli chodzi o jazz.

Sprowadzenie fenomenu jego twórczości do mieszanki muzyki bałkańskiej z jazzem byłoby ogromnym uproszczeniem, ale na pewno folk - obok fenomenalnej techniki, nieskrępowanej wyobraźni i szerokich horyzontów - jest jednym z elementów czyniących z Bojana tak oryginalnego pianistę.  Artysta opowiadał o swojej nieoczywistej drodze do muzyki tradycyjnej .
- Na początku rzuciłem się w wir muzyki rockowej i gardziłem folkiem. I była to prawdziwa wojna. Negowaliśmy wszystko, co muzyka ludowa niosła ze sobą, wyśmiewaliśmy się z głupich wieśniaków i uważaliśmy folk za przeciwieństwo prawdziwej sztuki, reprezentowanej np. przez Public Image Limited - mówił Bojan Zulfikarpašić.
Stosunek artysty do folku zmienił się, gdy listonosz przyniósł mu powołanie do jugosłowiańskiej armii:
- Wtedy poznałem swój kraj z poziomu zupełnego dna, skala znanych mi wartości rozszerzyła się znacznie. W dół. (…) Żeby przeżyć jakoś ten rok służby wojskowej, grywałem muzykę ludową, co wcześniej wydawało mi się najgorszym z możliwych koszmarów. Ale kiedy już znalazłem się w wojsku, byłem gotów zrobić wszystko, byle tylko uniknąć ganiania po polach z karabinem i zabawy w wojnę - wspominał pianista.
Ta prawdziwa, tragiczna wojna na Bałkanach zastanie Zulfikarpašicia już na emigracji w Paryżu. Ale i tak od koszmarów nie uda mu się uciec.

W dalszej części audycji pianista opowiadał m.in o wpływie wydarzeń lat 90. na sztukę, przyjaźni z Noëlem Akchoté i współpracy z Henrim Texierem.

Rozmawiali Tomasz Gregorczyk i Janusz Jabłoński

pp/mm

Czytaj także

Michiyo Yagi: 13 delikatnych strun wobec zgiełku Zachodu

Ostatnia aktualizacja: 13.12.2013 17:00
Gościem "Rozmów improwizowanych” była wirtuozka japońskiej cytru koto, znana ze współpracy z Johnem Zornem, Peterem Brötzmannem i Elliottem Sharpem.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Czarny Indianin z Nowego Orleanu

Ostatnia aktualizacja: 19.01.2014 18:00
Trębacz, nowoorleańczyk, młody gniewny i zwiadowca plemienia Strażników Płomienia - Christian Scott był gościem "Rozmów improwizowanych".
rozwiń zwiń