Siłownia to kiepskie miejsce na biznesowe spotkanie

Na Zachodzie coraz częściej zawiera się interesy podczas wspólnych ćwiczeń w siłowni. Czy jest szansa, że i w Polsce się to przyjmie?

Siłownia

Foto: Glow Images

Temat poruszyliśmy w "Poranku OnLine". Okazuje się, że w tym przypadku kopiowanie zagranicznych obyczajów może się nie powieść. - Jest to ciekawy pomysł, ale w Polsce raczej się nie przyjmie, gdyż jesteśmy nazbyt konserwatywnym społeczeństwem. U nas sposób prowadzenia biznesu wciąż bardzo przypomina ten z przełomu XX i XX wieku, gdzie interesy robi się w wąskiej grupie, w zamkniętym kręgu - uważa Piotr Kłyk, trener "Szkoły Dobrych Manier". - Biznes raczej potrzebu spokoju, ciszy i tajemnicy, gdyż nie wszystkie rzeczy można wyjawiać. Po drugie nasz partner może się zastanawiać, czy dobiegnie do celu na bieżni, a nie czy zrobi dobry interes.
Łączeniu wysiłku fizycznego z intelektualnym w teorii brzmi dobrze. Jak jednak wypada to w rzeczywistości? Michał Gajda, trener personalny, jest w tym temacie sceptyczny: - Trening w takich warunkach w ogóle nie jest efektywny. Moim zdaniem jeśli potraktujemy to jako oderwanie od pomieszczeń biurowych, lunchy, to ma jakiś sens, ale już połączenie wysiłku i biznesu nie ma szans.
Potężną barierą w zawieraniu interesów na siłowni stanowi wspomniana wcześniej otwartość takich miejsc. Rozmowy w nich o kwestiach finansowych są niedopuszczalne. - Rozmawianie o pieniądzach w siłowni, miejscu publicznym, gdzie są osoby trzecie, nie dość że może być dla nas i naszego biznesu niebezpieczne, to jeszcze nie przystoi mówić czy przechwalać się kwestiami finansowymi publicznie. Lepiej zrobić to w jakimś zacisznym miejscu na obiedzie, kolacji, albo po prostu w sali konferencyjnej - mówi Kłyk.
Dobrym wyjściem z sytuacji będzie stworzenie takich salek konferencyjnych właśnie w siłowniach czy przy salach gimnastycznych. Tak często robi się na Zachodzie, a i w Polsce mogłoby się udać.
(ac)