Polskie Radio

Rozmowa z Maksem Kraczkowskim

Ostatnia aktualizacja: 28.09.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Gość w studiu Sygnałów Dnia, poseł Prawa i Sprawiedliwości Maks Kraczkowski. Dzień dobry, panie pośle.

Maks Kraczkowski: Dzień dobry, witam serdecznie.

K.G.: Czy ma pan takie jedno słowo, a może jakiś zwrot, którym określiłby pan przyjęty wczoraj przez rząd projekt budżetu na rok 2012?

M.K.: Budżet wyborczy, dwa słowa. Oczywiście rząd przyjmuje budżet na miarę swojej polityki z ostatnich 4 lat. Założenia przyjęte przez rząd na pewno są bardzo optymistyczne. Obawiam się, że są mało...

K.G.: Bardzo czy zbyt?

M.K.: ...że mało realne. Patrząc na to, jakie są prognozy polskiej gospodarki określone przez Unię Europejską i urzędy statystyczne Unii Europejskiej czy różnego typu organizacje eksperckie europejskie, nie ma wątpliwości – przyjęty poziom wzrostu PKB ten 4%, o którym mowa w budżecie, to poziom fantazji i oderwania od rzeczywistości pana premiera Donalda Tuska i jego ministrów.

K.G.: To może przypomnijmy niektóre z prognoz podawanych przez albo wielkie banki międzynarodowe, agencje ratingowe, Reiffeisen, sugeruje, że to może być wzrost na poziomie 2,6%, bank PeKaO 3,1, Agencja Moody’s 2,7. Ale Credit Suisse jest podobnie optymistyczny jak minister Jacek Rostowski, bo też mówi o 4% wzrostu PKB w przyszłym roku.

M.K.: Minister Rostowski musi być optymistą z urzędu, natomiast realistą powinien być premier Donald Tusk. Jeżeli weźmie pod uwagę obniżające się ratingi polskiej gospodarki prezentowane na przestrzeni ostatnich tygodni, nie powinien prezentować dokumentu kompletnie oderwanego od rzeczywistości. Z dwóch względów: po pierwsze ze względu na to, że brak fundamentu realizmu tej propozycji budżetowej na kolejny rok będzie sprzyjała pogłębianiu się już zresztą obserwowanego, tak jak powiedziałem, przez 4 lata zamieszania w sferze finansów publicznych. Polska pomimo tego, że Platforma Obywatelska zdecydowała się podnieść podatki, dalej cechuje się wysoką dynamiką zadłużania, a przecież mamy ustawę o finansach publicznych i tam są wpisane bardzo konkretne ograniczenia progów ostrożnościowych, które lada moment się uruchomią. I Polacy dzisiaj są wprowadzani w błąd, dalej kontynuowana jest opowieść „bajka o zielonej wyspie”, a za moment być może przekroczymy kolejny próg ostrożnościowy i znowu wzrosną podatki o 1%, co jest już zapisane w cytowanej przed chwilą ustawie.

K.G.: A jaki wpływ na przyjmowanie takich projektów jak ten budżetowy na 2012 rok ma tak na dobrą sprawę nasza niewielka wiedza na temat tego, co może stać się w światowej gospodarce, nie wiem, za miesiąc, za kwartał, za pół roku?

M.K.: No na pewno nikt nie jest jasnowidzem, ale możemy wyciągać wnioski na miarę tego, co działo się w ostatnich latach czy w ostatnich miesiącach. Poza tym statystyka jest na tyle zaawansowana w Polsce, statystyka budżetowa i statystyka finansów publicznych, że przyjmowanie dokumentu życzeniowego, który się odwołuje do wspomnianej przez pana i jedynej właściwie i odosobnionej oceny wzrostu gospodarczego na poziomie 4% jest co najmniej nieostrożnością. Jeżeli premier Donald Tusk byłby w swoich ocenach bardziej wyważony, przyjmowałby budżet nie życzeniowy tylko i wyłącznie na potrzeby wyborów, ale realny budżet, który miałby rozwiązywać problemy, szukałby zupełnie innych metod pracy ze swoim ministrem finansów. Podkreślam – ten budżet, założenia przyjęte rosnących dochodów czy utrzymującego się poziomu dochodów państwa przy rosnącym produkcie krajowym jest być może życzeniem, ale jednak mało realnym ze strony ekipy Platformy i PSL-u.

K.G.: A gdyby panu przyszło kierować resortem finansów, jakie by pan przyjął założenia, np. wzrostu PKB w 2012, na jakim poziomie? Bo cztery to zbyt optymistycznie, jak pan powiedział, więc?

M.K.: To nie jest kwestia spekulacji tak na szybko, natomiast na pewno w granicach poniżej 3%. Obserwując to, co się dzieje w polskiej gospodarce, poniżej 3% ten wzrost moim zdaniem będzie odnotowany, natomiast rząd dalej w budżecie nie odpowiada na ważne pytania: co zrobić, żeby sytuacja...? To jest taki budżet, wie pan, przyjęty tylko i wyłącznie po to, żeby przetrwać trudny czas dla rządzących wyborów, nie odpowiada na pytania, co dalej, bo ustawa o finansach, tak jak powiedziałem, bardzo jasno definiuje problem. W momencie, kiedy zadłużenie będzie rosło, a tempo zadłużania państwa rośnie, ta dynamika jest cały czas bardzo duża, tu nie pomogły podniesione podatki, tu nie pomogły ruchy przy OFE nie do końca przemyślane przez rząd i zabranie z OFE części pieniędzy, tu nie pomogło również ograniczenie zadłużania samorządów, budżet powinien nakładać bardzo mocny kaganiec na wydatki ze strony państwa, bo tak jak mamy tego chyba wszyscy świadomość, dzisiaj finanse publiczne nie są w stanie ponosić tego typu obciążeń, które w Polsce ponoszą.

Donald Tusk fundując nam budżet na kolejny rok życzeniowy funduje nam kilka tygodni spokoju, no ale realny świat idzie do przodu i za chwilę się okaże, że ta ustawa będzie tuż po wyborach nowelizowana, będzie zmieniana. Założę się, jestem tego pewien, że są tego w pełni świadomi politycy Platformy Obywatelskiej przyjmujący ten nierealny dokument.

K.G.: A jak pan sądzi, z której strony mogą nadejść jakieś nadzwyczajne dodatkowe środki do budżetu w przyszłym roku?

M.K.: Nie czekajmy na cud. Mówi się  tym, że...

K.G.: To się wszystko da policzyć według pana?

M.K.: Czy wszystko się da policzyć?

K.G.: Tak.

M.K.: Ja uważam, że rolą ministra finansów, rolą ministra gospodarki, rolą premiera, który jest koordynatorem działań rządu jest przygotowywanie dokumentów i strategii i tutaj nie wymagane jest szczególne podziękowanie. Nawet i tacy przedstawiciele rządu nie powinni nawet na to liczyć, bo to jest po prostu ich zadanie podstawowe – realny dokument, który będzie z jednej strony prospektem na czas kryzysu w Europie. Mamy świadomość tego, że gospodarka grecka praktycznie już legła w gruzach, pojawia się temat Portugalii, pojawia się temat Grecji, 25% polskich absolwentów szkół wyższych nie ma pracy, no, sytuacja gospodarcza jest niezwykle poważna. Przyjmowanie dokumentów życzeniowych i nieodpowiadanie na wyzwania dnia dzisiejszego i tego, co będzie jutro, przez ekipę Donalda Tuska jest nieodpowiedzialnością. A właściwie inaczej – jest brakiem odpowiedzialności.

K.G.: Czy jeśli Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory a) samodzielnie, b) stanie na czele jakiejś koalicji, to czy zostaną podniesione podatki?

M.K.: Podatki zostały podniesione w 2011 roku i nie rozwiązało to problemów.

K.G.: Czy zostaną podniesione po wyborach 9 października, jeśli PiS wygra wybory?

M.K.: Podatki w przypadku VAT-u, tak jak Prawo i Sprawiedliwość bardzo precyzyjnie to określiło, powinny zostać zmniejszone, natomiast powinny być zdecydowanie zmniejszane w sposób radykalny, można by było powiedzieć, wydatki publiczne.

K.G.: Konkretnie?

M.K.: Mamy czas na to? Oczywiście bardzo chętnie o tym powiem.

K.G.: Mamy.

M.K.: Jeszcze mamy.

K.G.: Jeszcze mamy.

M.K.: Weźmy pod uwagę przykład słynny już prezentowany przez pana profesora Rybińskiego rzeszy ponad 80 tysięcy urzędników, którzy zostali przyjęci w trakcie 4 lat ostatniej kadencji...

K.G.: Czy to są urzędnicy państwowi, czy wliczona jest także w to grupa urzędników samorządowych?

M.K.: Urzędnicy i państwowi, i samorządowi, ale mówimy o długu publicznym, prawda? Czyli mówimy o sumarycznym długu publicznym obydwu sfer. Mówimy również o tym, że z punktu widzenia państwa przyjmowanie rozwiązań takich jak te, o których mówimy, budżetowych, opartych o nierealne przesłanki, ma w Polsce przedłużać czas marzeń Donalda Tuska o zielonej wyspie. Tutaj nie będzie zielonej wyspy, tutaj nie będzie cudu, albo premier Donald Tusk pójdzie po rozum do głowy i przygotuje plan realnej reformy opartej o pracę rządu, a nie opartej o najłatwiejszy instrument sięgania do kieszeni Polaków poprzez podnoszenie podatków, albo Polska jest skazana na scenariusz, no, nie chciałbym powiedzieć Grecji, ale na pewno na scenariusz państw pogrążonych w kryzysie. I pamiętajmy o tym, że w 2009 roku premier Tusk stał na tle Europy zaznaczonej kolorem czerwonym, gdzie były tylko dwie zielone wyspy: Polska i właśnie Grecja. Już kilka tygodni później okazało się, że zielona wyspa Grecja to mrzonka, a dzisiaj już wiemy, że zielona wyspa polskiej gospodarki to też jest sfera fantazji rządu PO.

K.G.: Tylko jeszcze jedno pytanie na koniec, jeśli pan pozwoli, panie pośle – czy Ruch Janusza Palikota wejdzie do sejmu?

M.K.: Tak zdecydują wyborcy lub nie...

K.G.: No (...)

M.K.: Jest to truizm, ale nie chciałbym się bawić we wróżkę. Natomiast jeżeliby pan Janusz Palikot uzyskał mandat poselski, jego Ruch, to wedle mojej oceny byłby to mandat zmarnowany. Jest to człowiek głęboko zakorzeniony w Platformie Obywatelskiej, przecież to były przewodniczący z ramienia Platformy komisji Przyjazne Państwo, osoba zajmująca się gospodarką wówczas razem z panem senatorem Misiakiem z Platformy Obywatelskiej, który był szefem senackiej komisji gospodarki narodowej. W pewnym sensie to taka osoba, jak pani poseł Kluzik–Rostkowska, która w czasie kadencji sejmu zdecydowała się zmienić barwy polityczne z tą jednak różnicą, że Janusz Palikot poszedł w cudzysłowie na swoje.

K.G.: Dziękujemy za rozmowę.

M.K.: Dziękuję bardzo.

K.G.: Poseł Maks Kraczowski, Prawo i Sprawiedliwość, gość Sygnałów Dnia.

(J.M.)