Kometa wpada do Słońca. Na żywo
Naukowcy po raz pierwszy zaobserwowali, jak kometa wpada do Słońca. Co się wydarzyło? Zobacz na własne oczy.
Wydarzenie miało miejsce latem, ale astrofizycy pochwalili się nim dopiero teraz - na łamach "Science".
Komety wpadające do gwiazdy nie są niczym rzadkim. To grawitacja gwiazdy (w tym wypadku chodzi, oczywiście, o Słońce) sprawia, że wyruszają w swoją kosmiczną podróż. Jak dotąd nie zaobserwowaliśmy komety, która przetrwałaby wejście w atmosferę słoneczną. Aż do teraz.
To ważne, bo w ciągu ostatnich 15 lat odkryliśmy aż 1500 komet z grupu Kreutz, prawdopodbnie pochodzących z jednej komety-matki, która miała 20-100 km szerokości. Strach pomyśleć, co stałoby się, gdyby uderzyła w Ziemię. Astronomowie sądzą, że ów kosmiczny potwór rozpadł się około 2500 lat temu. Raz po raz jego odłamki wchodzą w słoneczną atmosferę, ale aż do teraz żaden nie dał się na tym przyłapać.
Podpatrzenie momentu, w którym kometa Kreutz C/2011 N3, bo o niej mowa, wpadła na naszą gwiazdę, było możliwe dzięki trzem różnym satelitom obserwującym Słońce. Ostatnie minuty życia komety zobaczyliśmy przy pomocy instrumentów sondy NASA Solar Dynamic Observatory (SDO).
Krótkie życie komety. Ale intensywne
Kometa Kreutz C/2011 N3 została odkryta 4 lipca 2011 - dwa dni przed swoim końcem. Trajektoria jej lotu była "obiecująca", na nowo odkryty obiekt zostały zatem skierowane instrumenty wszystkich satelitów przeznaczonych do badań Słońca. Interesujące były zwłaszcza dane z z sondy SDO, zbierane w ultrafiolecie.
Naukowcy „złapali" kometę. kiedy była w odległości 0,2 promienia słonecznego od krawędzi gwiazdy. Pędziła w jej stronę z prędkością ponad 640 km na sekundę. W odległości ok. 100 tys. km od powierzchni gwiazdy wpadła w jej atmosferę. Tam została rozerwana na strzępy i wyparowała.
- To zaskakujące, że udało nam się ją podpatrzeć - mówi astrofizyk dr Karel Schrijver z Lockheed Martin Advanced Technology Center. – Takie bezprecedensowe przejście komety przez słoneczną atmosferę widoczne przez nasz instrument dało nam niezwykłą szansę. Byliśmy świadkami, jak kometa wyparowuje, przemierzając przestrzeń. Mogliśmy „odtworzyć" kometę, oszacować jej podstawowe parametry, kiedy pojawiła się w polu widzenia naszego instrumentu. Miała długość pomiędzy 50 a 100 metrów (raczej bliżej 100 niż 50). I najprawdopodobniej ważyła ok. 70 tys. ton, tyle ile lotniskowiec. Kiedy wpadła w słoneczną atmosferę, już była pokawałkowana na części wielkości od 10 do 50 m.
Komety mają ogony - to materia, która wyparowuje z jądra pod wpływem Słońca. Im bliżej gwiazdy, tym ogon dłuższy. W momencie odkrycia Kreutz C/2011 N3 mogła poszczycić się ogonem o długości co najmniej 10 tys. km. W ciągu ostatnich 10 minut swojego istnienia wyzruciła w kosmos od 700 tys. do 70 mln kilogramów. Ogon pulsował, co znaczy, że niszczenie poszczególnych fragmentów przebiegało bardzo intensywnie.
– Warkocz komety stawał się jaśniejszy aż czterokrotnie raz na minutę lub dwie. Wydaje się, że większa ilość materiału w warkoczu jest przedzielona mniejszą i tak po kolei. Dzięki tym impulsom mogliśmy zmierzyć, jak szybko ogon podąża za kometą i jak te gazy wpadają w atmosferę Słońca. A to z kolei pomogło nam zmierzyć wagę komety - mówi dr Schrijver.
Wydarzenie miało miejsce latem, ale astrofizycy pochwalili się nim dopiero teraz - na łamach "Science".
Komety wpadające do gwiazdy nie są niczym rzadkim. To grawitacja gwiazdy (w tym wypadku chodzi, oczywiście, o Słońce) sprawia, że wyruszają w swoją kosmiczną podróż. Jak dotąd nie zaobserwowaliśmy komety, która przetrwałaby wejście w atmosferę słoneczną. Aż do teraz.
Odłamki komety-potwora
To ważne, bo w ciągu ostatnich 15 lat odkryliśmy aż 1500 komet z grupu Kreutz, prawdopodbnie pochodzących z jednej komety-matki, która miała 20-100 km szerokości. Strach pomyśleć, co stałoby się, gdyby uderzyła w Ziemię. Astronomowie sądzą, że ów kosmiczny potwór rozpadł się około 2500 lat temu. Raz po raz jego odłamki wchodzą w słoneczną atmosferę, ale aż do teraz żaden nie dał się na tym przyłapać.
Podpatrzenie momentu, w którym kometa Kreutz C/2011 N3, bo o niej mowa, wpadła na naszą gwiazdę, było możliwe dzięki trzem różnym satelitom obserwującym Słońce. Ostatnie minuty życia komety zobaczyliśmy przy pomocy instrumentów sondy NASA Solar Dynamic Observatory (SDO).
Krótkie życie komety. Ale intensywne
Kometa Kreutz C/2011 N3 została odkryta 4 lipca 2011 - dwa dni przed swoim końcem. Trajektoria jej lotu była "obiecująca", na nowo odkryty obiekt zostały zatem skierowane instrumenty wszystkich satelitów przeznaczonych do badań Słońca. Interesujące były zwłaszcza dane z z sondy SDO, zbierane w ultrafiolecie.
Naukowcy „złapali" kometę. kiedy była w odległości 0,2 promienia słonecznego od krawędzi gwiazdy. Pędziła w jej stronę z prędkością ponad 640 km na sekundę. W odległości ok. 100 tys. km od powierzchni gwiazdy wpadła w jej atmosferę. Tam została rozerwana na strzępy i wyparowała.
- To zaskakujące, że udało nam się ją podpatrzeć - mówi astrofizyk dr Karel Schrijver z Lockheed Martin Advanced Technology Center. – Byliśmy świadkami, jak kometa wyparowuje, przemierzając kosmos. Mogliśmy ją „odtworzyć" i oszacować jej podstawowe parametry. Kiedy pojawiła się w polu widzenia naszego instrumentu miała długość pomiędzy 50 a 100 metrów (raczej bliżej 100 niż 50) i najprawdopodobniej ważyła ok. 70 tys. ton. Kiedy wpadła w słoneczną atmosferę, już była pokawałkowana na części wielkości od 10 do 50 m.
Ogon pulsował
Komety mają ogony - to materia, która wyparowuje z jądra pod wpływem Słońca. Im bliżej gwiazdy, tym ogon dłuższy. W momencie odkrycia Kreutz C/2011 N3 mogła poszczycić się ogonem o długości co najmniej 10 tys. km. W ciągu ostatnich 10 minut swojego istnienia wyzruciła w kosmos od 700 tys. do 70 mln kilogramów. Ogon pulsował, co znaczy, że niszczenie poszczególnych fragmentów przebiegało bardzo gwałtownie.
– Warkocz komety stawał się jaśniejszy aż czterokrotnie raz na minutę lub dwie. Wydaje się, że większa ilość materiału w warkoczu jest przedzielona mniejszą i tak po kolei. Dzięki tym impulsom mogliśmy zmierzyć, jak szybko ogon podąża za kometą i jak te gazy wpadają w atmosferę Słońca. A to z kolei pomogło nam zmierzyć wagę komety - mówi dr Schrijver.
(ew/space.com)