Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Starosłowiańskie szeptuchy na dyskotece

Ostatnia aktualizacja: 12.01.2021 00:01
„Demonologia” przypomina o ludowych obrzędach, łącząc folkowe śpiewy z elektroniką. Może dzięki niej rytuały odganiania złych mocy i nieszczęść czasu pandemii, inicjowane kiedyś nad jeziorem w świetle księżyca lub ciemnym lesie, teraz odprawimy wśród stroboskopów, pod wirującą kulą dyskotekową?
Ookładka albumu Demonologia artystki Mala Herba
Ookładka albumu "Demonologia" artystki Mala HerbaFoto: Mala Herba

Za każdym razem, kiedy młodzi przedstawiciele sceny muzycznej w Polsce sięgają do historii i tradycji, przyglądam się temu ze sporą uwagą. Z jednej strony fascynuje mnie ich zainteresowanie tematem i jego niesłabnący potencjał, z drugiej cieszy, że kolejne pokolenia chcą przywoływać tradycję ludową. Jest dla nich ważna, ale też zyskuje aktualny wydźwięk. Przykładów tych, którzy podejmują te wątki jest sporo – od wydanych w ubiegłym wieku inspirujących nagrań Czesława Niemena czy Tomasza Stańko przez Księżyc po takie projekty z ostatnich lat jak Czôczkò sekstetu Dominika Strycharskiego albo zespoły Opla i Lumpeks. Najczęściej punktem odniesienia są tradycyjne melodie, efektem jest muzyka rekonstruowana na nowo. Rzadziej sięga się po tekst, chociaż są świetne wyjątki jak Kaszëbë Ola Walickiego albo Żywizna, wspólne dzieło Raphaela Rogińskiego i Genowefy Lenarcik. Podobnym tropem, chodź na swój sposób innym idzie Mala Herba.

Projekt Zosi Hołubowskiej (ważne: nie mała tylko mala; z łacińskiego: złe ziele) na debiutanckim albumie za punkt wyjścia traktuje muzykę wschodnioeuropejską, magię i mistyczne rytuały. Tę śpiewaną, szeptaną i wykrzyczaną. Trzeba się w nią wsłuchać, bo od pierwszych minut albumu w ucho rzucają się gęste syntezatorowe melodie i bity, którym bliżej do industrialnych imprez czy psychodelicznego italo disco. Ale pod tą warstwą elektroniki kryje się frapująca podróż do słowiańskich rytuałów.

 Posłuchaj utworu Mala Herba "Kupaly" źródło: aufnahme + wiedergabe

„Demonologia” to stworzona w elektronicznej otoczce niekończącej się dyskoteki opowieść o mistycznych tradycjach, średniowiecznych obrzędach, opis innego świata i jego zwyczajów, bliski jednak temu czego doświadczamy dziś. Mala Herba sięga po tradycję technik szeptuńskich, staje się mistyczną szamanką parkietu, trochę wywołującą niepokój wiedźmą. Przypomina jak pewne archaiczne wydawałoby się zwyczaje mogłyby odnaleźć się w dzisiejszej współczesności. Prowadzi nas przez obchody Nocy Kupały, zabawy karnawałowe czy tańce z demonami.

Hołubowska przywołuje szamańskie mantry, sięga po zaśpiewy, eksponuje swój głos w bardzo czystej postaci. Często wykorzystuje pogłos, co potęguje mistyczny charakter jej muzyki. Zaklęcia, utyskiwania nad kondycją świata zyskują u niej nowy wydźwięk. W „Kupały” przeplatające się, pełne echa wokale artystki są jak szamańskie śpiewy; to celebracja wyjątkowych świąt, wywoływanie czy odganianie demonów. Na początku 2021 brzmi to równie abstrakcyjnie jak wspólne letnie spotkania, które, kto wie, może po wyczekiwanym odmrożeniu, będą wyglądać podobnie jak te ceremonie sprzed lat; chętnie zatańczyłbym do disco z końcówki „Lamentu”. Przedziwna więź, która łączy przeszłość z teraźniejszością pojawia się w mantrycznej „Drodze” – efektem jest postmodernistyczny, międzygatunkowy kolaż. Staropolska pieśń religijna „Wszystko marność” w otoczce elektronicznego transu zyskuje wymiar turpistycznego dyskotekowego tańca – co ciekawe, słuchana, gdy wciąż szaleje pandemia. Utwór pokazuje niezwykłą barwę głosu Hołubowskiej – muzyka coldwave wcale nad nimi nie dominuje, a raczej dodaje mu kolorytu. „Demonologia” czerpie z prostych syntetycznych form, czasem zahacza o kicz, ale też bezpośrednio muzycznie odwołuje się do folkloru, kiedy pojawiają się umiejętnie wpięte sample muzyki tradycyjnej. Jak instrumenty smyczkowe w końcówce „Comber” czy plemienne nieoczywiste bębnienie w otwarciu „Kupały”.

Jeśli te momenty nie zachęcą purystów, przekonać ich powinien utwór finałowy, „Bandoska”. Pieśń wykonywana na koniec dnia po ciężkiej pracy na polu była śpiewana chociażby przez zespół Mazowsze. Mala Herba zbliża się w nim do estetyki eksplorowanej przez dziewczyny z Sutari czy Laboratorium Pieśni. To bardzo czyste i przejmujące zamknięcie, którego efekt wzmacnia echo, przez co utwór o codziennej pracy zyskuje sakralny posmak. Świetne podkreślenie transowej, elektronicznej podróży przez synth pop i power electronics.

„Demonologia” przywraca ludowość współczesności, pokazuje starodawne rytuały w nowym świetle, ale też pyta na ile są aktualne. Do tańca i analizowania, szperania w głąb słowiańskich zwyczajów. Każe się zastanowić czy być może do tego, co kiedyś celebrowano nad jeziorem przy świetle księżyca albo w ciemnym lesie, nie powinniśmy wrócić na parkiecie wśród stroboskopów i pod wirującą kulą dyskotekową.

Jakub Knera

Mala Herba

Demonologia

aufnahme + wiedergabe

4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Jazz i polska tradycja spotykają się w Lumpeksie

Ostatnia aktualizacja: 22.09.2020 10:12
Lumpeks szuka punktów wspólnych między jazzem i tradycją, tworząc barwną współczesną opowieść naznaczona ludowymi melodiami i improwizacjami, balansując pomiędzy awangardą a ludycznością.
rozwiń zwiń