Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Saba Alizadeh i "I May Never See You Again"

Ostatnia aktualizacja: 20.07.2021 08:00
Dobry debiut to dopiero początek. Dlatego tak ważny jest „test drugiej płyty”. Przed tym zadaniem staje międzynarodowa (choć z ducha turecka) Grup Şimşek pod wodzą Deryi Yıldırım.
Okładka płyty I may never see you again
Okładka płyty "I may never see you again"Foto: mat. pras.

Dwa lata temu Saba Alizadeh, syn słynnego irańskiego wirtuoza taru i setaru, Hosseina, dał się poznać nie tylko jako utalentowany kamanczysta (z ojcem gra od wielu lat, występował też z Kayhanem Kalhorem), ale przede wszystkim jako kompozytor muzyki eksperymentalnej i elektronicznej, jedna z najciekawszych postaci bogatej sceny teherańskiej.

„Scattered Memories”, wydane właściwie dwukrotnie – na CD w Teheranie i winylu w Niemczech – jest moim albumem 2019 roku. Alizadeh w fenomenalny sposób łączy swój kunszt instrumentalisty z nagraniami terenowymi, samplami, przetwarzała dźwięki kamanczy nie do poznania. Wyrywał się ze stereotypów dotyczących muzyki irańskiej, ale nie porzucał jej zupełnie. Stworzył utwory trudne do zaszufladkowania, pełne przestrzeni. Wywoływał wspomnienia – pamięć uczynił lejtmotywem albumu – rozgrzany Teheran i poruszał trudne tematy, jak niknące zasoby wody w Iranie. Malował dźwiękami obrazy; słuchając „Scattered Memories”, za każdym razem przed oczami mam rozgrzane powietrze, wielomilionową metropolię, za którą majaczą śnieżne szczyty, ale tu, na dole, jest duszno. Jednocześnie to miejsce bardzo samotne.

Na „I May Never See You Again” Alizadeh idzie o kilka kroków dalej. Jeszcze odważniej sięga po syntetyzowane dźwięki, jeszcze mocniej modyfikuje brzmienie swojego instrumentu. Mocniej korzysta z burdonów, rozmnaża kamanczę, transponuje jej dźwięki oktawę w dół, sprawia, że brzmi jak orkiestra, co najlepiej słychać w utworze tytułowym. Muzykę otacza nieprzyjazną przestrzenią, równie ważna jest cisza. „Between the Silences” oparł na wzmocnionej, nagranej ciszy. Tylko, że ona prawie nigdy nie jest absolutna i z tego korzysta Alizadeh. Z pozornego braku dźwięków wykuwa imponujący utwór. „Ablution” wydaje się być bliźniakiem „Elegy for Water” z debiutu, u jej podstaw leżą dźwięki płynącego strumienia. Alizadeh znów przypomina, że coraz więcej wojen będzie toczonych o dostęp do wody.

CZYTAJ TEŻ: 

Słychać, że pewniej czuje się w produkcji, sięga po odważne rozwiązania, niektóre drony wibrują, jak u szwedzkiej producentki Klary Lewis. Z drugiej strony, Alizadeh zbliża się do Aty Ebtekara, lepiej znanego jako Sote, nestora irańskiej eksperymentalnej elektroniki, zagęszczając struktury swoich utworów i coraz ciaśniej splatając irańskie skale z rożnymi metodami syntezy dźwięków. Obaj przesuwają granice tego, co można zrobić w muzyce irańskiej bez utraty jej wyjątkowego charakteru i bez sprzeniewierzenia się jej historii. Saba ponownie tematem przewodnim albumu uczynił ulotność, ułomność pamięci. Sięga do własnych wspomnień, jak w „Norouz 99” i sprawdza ich wyrazistość i wiarygodność, jak recepcja wydarzeń sprzed lat się zmienia. Z tego samego powodu w muzykę w prawie niewidoczny sposób wszywa fragmenty przemówień dyktatorów, ich recepcja też się przez lata zmienia. Kiedyś uwielbiani, dziś – ze wszech miar słusznie – są uważani za zbrodniarzy.

Po raz pierwszy Alizadeh wpuszcza do swojego świata gości – austriackiego wokalistę i producenta Andreasa Spechtla i irańską artystkę dźwiękową Rojin Sharafi. Spechtl rozszerza medytacyjność „Phasing Shadows” i „Touch” o kwestie języka, jego plastyczność i arbitralność, natomiast Sharafi „Hybrid” wzbogaca o charakterystyczny, chropowaty noise. Ona jest także kolejnym łącznikiem między Alizadehem a Sote, bowiem jej dotychczasowe nagrania ukazywały się w Zabte Sote, prowadzonej przez Ebtekara oficynie.

W tym miejscu warto wspomnieć o wydawcy „I May Never See you Again”. 30M Records jest oficyną niemiecką, założoną przez weterana branży muzycznej Matthiasa Kocha. Powstała pod wpływem podróży Kocha do Teheranu, z chęci przedstawienia światu tamtejszych artystów. Sygnalizuje to już sama nazwa, odnosząca się do Simurga, legendarnego króla ptaków z przedislamskiej perskiej mitologii. Na razie jej katalog jest niewielki – poza albumem Alizadeha, Koch wydał na razie przekrojową kompilację „This Is Tehran?” i wyśmienity album duetu Hooshyara Khayama i Bamdada Afshara, „Raaz”, łączący muzykę eksperymentalną z beludżystańskim folklorem.

Alizadeh tak samo łączy tradycyjną muzykę perską z zachodnią muzyka elektroakustyczną. Sprawia, że stają się nierozerwalną całością.


Michał Wieczorek

Saba Alizadeh

"I May Never See You Again"

30M Records 

Ocena: 4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Jak stare pożenić z nowym

Ostatnia aktualizacja: 03.12.2019 08:00
Jak przypominać muzyczną tradycję młodym pokoleniom? Można się tego uczyć od przedstawicieli nowej tureckiej psychodelii. Jednym z jej reprezentantów są Derya Yıldırım & Grup Şimşek, którzy w tym roku na debiutanckim albumie pokazują jak stare pożenić z nowym w aktualnie świeżej odsłonie.
rozwiń zwiń