Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Procesje codzienności La Tène

Ostatnia aktualizacja: 17.01.2023 08:00
Francusko-szwajcarski septet eksploruje brzmienie tradycyjnych instrumentów w formie minimalistycznych transowych repetycji, tworząc ciężką, niekończącą się dźwiękową procesję.
La Tne
La TèneFoto: mat. promocyjne

Dźwięk katorżniczego rzemiosła, powtarzalnej pracy, codzienności; miarowy rytm, mantra, rutyna codzienności, trans, w którym ukryte jest piękno i detal. Ten rytuał grania, ale i codziennego życia, jego cyklu, słyszę na nowej płycie La Tène bardzo wyraźnie. Trio buduje swoją paletę brzmieniową na bazie tradycyjnych instrumentów, perkusjonaliów i subtelnej elektroniki. Ich muzyka, grana w równych interwałach odmierza czas, wyznacza kierunek.

Zespół po raz kolejny powiększył swój skład. Cyril Bondi (perkusja), Alexis Degrenier (amplifikowana lira korbowa) i Laurent Peter (indyjska harmonia) na swoją czwartą płytę zaprosili Jacquesa Puecha i Louisa Jacquesa grających na dudach, Guilhema Lacroux na dwunastostrunowej gitarze oraz Jeremiego Sauvage na basie.

Instrumentów jest wiele, ale septet gra powściągliwie, minimalistycznie, często bliżej im do muzyki mikrotonalnej niż zwiewnych folkowych kompozycji. Cedzą dźwięk, nie atakują ścianą hałasu. Ich powściągliwa muzyka przybiera formę transowego marszu, a powiększone instrumentarium dodaje kolorytu, multiplikuje warstwy, wzmacnia nastrój tajemnicy.

Osiemnastominutowa „L'Ecorcha” rozwija się tajemniczo, czuć w niej narastający niepokój. Dronowa smuga, pełna detali, generowana przez harmonium i dudy, budują jednostajny dźwięk, który ma w sobie liryzm i delikatność. Rezonujący pogłos dud przechodzi w lament, pojawia się basowe podszycie, muzyka rozwarstwia się niezauważalnie, instrumenty zyskują metaliczne brzmienie. Można stracić rachubę czy dron, który słyszymy, to efekt pogłosu akustycznych instrumentów, czy efekt synergii ich amplifikacji i elektroniki. W pewnym momencie, dzięki perkusji muzyka zyskuje bardziej rozbujane, orkiestralne zawodzenie, przypominające grajków na alpejskich polach.

Przebija się z tego utworu ciężar i zdecydowanie, ale jednocześnie niepisany żal, werterowskie cierpienie i konstatacja: grajmy bez końca za wszelką cenę. La Tène swoją nazwę wzięli od szwajcarskiej miejscowości, w której w połowie XIX wieku znalazło się stanowisko archeologiczne – w pewnym momencie ta nazwa stała się eponimem kultury archeologicznej. Zespół gra dziś, ale sięga do historii. Szlifuje brzmienie tradycyjnych instrumentów i ich możliwości, budując z nich niekończącą się procesję codzienności, powtarzalność i jednostajny, miarowy ciężar powszednich zmagań.

CZYTAJ:

Wpisują się kapitalnie w nową falę francuskiej sceny muzycznej, która eksploruje folk i tradycję przez pryzmat współczesnych rozwiązań kompozycyjnych. Nie odkrywają tradycyjnych melodii, ale na bazie możliwości, które dają instrumenty, tworzą nową opowieść. Można ich postawić obok takich zespołów jak France czy Tanz Mein Herz, w których muzycy septetu również się udzielają, ale też innych zespołów, współtworzonych wokół kolektywu La Nòvia czy tych wydawanych przez wytwórnie Pagans, Les Disques du Festival Permanent, Carton Records czy Umlaut Records.

La Tène La Tène

Jednocześnie, pomimo innego instrumentarium ich muzyka jest bliska dokonaniom improwizowanych repetycji The Necks, pulsującego grania Lotto, ale też odwołują się do idei głębokiego słuchania Pauline Oliveros. La Tène to wczuwanie się w dźwięk, koncentracja na detalu, subtelnych zmianach, które kryją w sobie piękno.

Ale potrafią tę perspektywę trochę odwrócić. Rewersem ciężkiego i mantrycznego brzmienia „Ecorcha​” jest druga strona płyty, czternastominutowe „Taillé​e”. Czternastominutowy utwór ma o wiele bardziej taneczny, folkowy sznyt, którego przeciągła i transowa repetycja uwypukla się w finale. Kompozycja rozpędza się w rozbujanym, skocznym kroku, tak jakby rutyna znalazła kulminację w repetycji i polifonicznym tańcu. Jakby sugerowali: skoro rytmu codzienności nie da się przezwyciężyć, zatraćmy się w nim bez końca.

 

La Tène

Ecorcha​/​Taill​é​e

[Les Disques Bongo Joe]

Ocena: 4/5


Jakub Knera

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.