Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Na piecu, pod piecem, za piecem

Ostatnia aktualizacja: 20.03.2021 10:00
Miejsce z ogniem, czy to w kominku, piecu chlebowym czy w piecyku elektryczno-gazowym, wciąż zdaje się być centralnym punktem domu. Symbolem i ucieleśnieniem domowego ogniska. Obowiązuje niepisana zasada wszystkich domówek – impreza prędzej, czy później przenosi się do kuchni, bo „jeszcze dziś lud słusznie czuje, że moc domu gromadzi się w kuchni, przy ognisku, biała izba zwykle stoi pusta”, jak zauważył religioznawca Gerardus van der Leeuw.
Audio
  • Na piecu, pod piecem, za piecem (Dwójka/Z czterech ścian)
piec
piecFoto: Narodowe Archiwum Cyfrowe/Monika Gigier

Sam ogień w kulturze ludowej był świętością i obdarzało się go wielkim szacunkiem. Nazywano go świętym Oginem czy Jachimem, nie dopuszczano do tego by zgasł. Rozpalenie ognia było jedną z pierwszych czynności po wprowadzeniu się do nowego domu. Zazwyczaj robiło się to poprzez tarcie kawałków drewna, co miało zwiększyć jego siłę. Tak rozpalony Nowy Ogień karmiło się kilkoma kroplami wódki.

Nierozerwalnie związany z niebiosami ogień ma moc przeistaczania jednej materii w inną, ale i trawi bezpowrotnie to, co stanie mu na drodze. Z niebiańskim pochodzeniem ognia, jego związkiem z sacrum, wiązały się właściwości oczyszczające. Dlatego nad ogniem skakano, osmagano nim przedmioty czy wreszcie, wrzucano w ogień to, co wymagało oczyszczenia. Łącznie z posądzanymi o czary kobietami. Podobnie oczyszczające właściwości miał pochodzący z ognia dym. A kultura okadzania miejsc czy ciała znana była od dawna w Ameryce Północnej, Afryce, ale i u Słowian.

Piec – ciepło i domowe ognisko

W piecu „zamieszkiwał” święty ogień, a miejsce przy piecu, na piecu czy za piecem było ciepłym schronieniem dla domownika, który ma się tam jak „u Pana Boga za piecem” – wygodnie i beztrosko. Piec często był miejscem przeznaczonym dla starszych i dzieci. Dlaczego? Odpowiedzią może jest nie tylko czysty pragmatyzm, ale i symboliczna funkcja pieca.

W kulturze ludowej to obiekt nierozerwalnie związany z kobiecością. Ze względu na swoją budowę, piec często był nazywany „babą”. Jego otwór symbolizował kobiece organy płciowe, a fakt że w środku dochodziło do przekształcenia materii był wiązany z aktem prokreacji. Dlatego piec był elementem wielu obrzędów związanych z dawaniem nowego życia. Na przykład, by wzmocnić siły położnicy podawano jej do picia wodę z gliną wydrapaną ze sklepienia pieca. Tę samą metodę stosowano przeciw poronieniu. Chorą Rozalkę z noweli Prusa, wsadzono na „trzy zdrowaśki” do pieca, by wygrzała w nim chorobę. Ale możemy to zinterpretować, jako ponowne włożenie do łona matki, z którego dziewczynka powinna wyjść „jak nowo narodzona”. Zresztą, obok pieca rzeczywiście kładziono nowo narodzone dzieci. Podobnie jak starsi ludzie – znajdowały się blisko granicy dzielącej życie od śmierci, a piec tę granicę symbolizował.

Piec – miejsce graniczne, miejsce demonów

Jako wertykalna oś domu, piec łączy światy: niebiański, ludzki i podziemny. To może zwiastować niebezpieczeństwo. W amerykańskiej popkulturze kominem wchodzi do domów Święty Mikołaj (który również jest postacią graniczną!), w polskiej kulturze ludowej, tę drogę wybierają diabły i czarownice. Dlatego wszelkie szmery dobiegające z komina nie wróżą nic dobrego – może to Złe wierci się w nim, czyhając na duszę chorego domownika? Na szczęście nie wszystkie demony zamieszkujące okolice pieca są groźne. Przynajmniej, jeśli dobrze się nimi zaopiekować.

W polskiej kulturze  ludowej miejsce pod piecem zarezerwowane jest między innymi dla Domowików. Demonów opiekuńczych, które pomagają ludziom, strzegąc ich rodzin czy wyręczając w pracach domowych. Jako ofiarę należało im zostawiać drobny poczęstunek. I sprzątać okolice pieca, by nocą o nic się nie potknęły. Ten sposób postępowania z Domowikami, jak i to, że w innych rejonach nazywa się je Diedami, pozwala przypuszczać, że wiara w nie była formą kultu przodków – dziadów. A i samo miejsce ich zamieszkania – pod piecem – trwale wiąże je ze sferą podziemną.

Poza Domowikami, w okolicy pieca uwielbiał wygrzewać się Kłobuk. Demon-chowanek, przyjmujący postać czarnej kury, niekiedy kota. Kłobuk, o którego właściciel się troszczył, odwzajemniał się, wykradając dla niego okoliczne złoto. Ostatni raz widziano Kłobuka na Warmii. Niezadowolony ze swojego właściciela, spalił jego dom, wyleciawszy kominem i nigdy nie wrócił.

***

Tytuł audycji: Z czterech ścian

Prowadziła: Monika Gigier

Data emisji: 20.03.2021

Godzina emisji: 8.50