O świecie przestępczym w międzywojennej Polsce rozmawiamy z prof. Mateuszem Rodakiem* z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk.
W popkulturowym obrazie świata przestępczego dwudziestolecia międzywojennego mafie i gangi kojarzą się z etnicznymi grupami w Stanach Zjednoczonych. Czy polskie środowisko przestępcze było podzielone etnicznie? A może politycznie?
Prof. Mateusz Rodak: Przejrzałem w swoim życiu kilka tysięcy kartotek warszawskich złodziei i przestępców. Tam skrupulatnie odnotowywano ich zaangażowanie przestępcze, ale także polityczne. Na prawie pięć tysięcy akt znalazłem tylko pojedyncze przypadki mówiące o tym, że ktoś rozrzucał ulotki komunistyczne czy endeckie. To margines. Znalazłem też jednego komunistę kasiarza, ale on ewidentnie przerabiał kasy na cele partyjne.
Samych struktur mafijnych w Warszawie w czasach dwudziestolecia międzywojennego nie widzę. Na pewno nie w takich kategoriach, w jakich myślimy o mafii włoskiej w Stanach Zjednoczonych, czyli grupie opartej na przemocy, pewnej tajemnicy i poczuciu wspólnotowości. Gdzieś o to ociera się działalność Taty Tasiemki, czyli Łukasza Siemiątkowskiego. Można powiedzieć, że miało to pewne cechy struktury mafijnej, przy czym daleko było temu, co oni robili na Kercelaku, bijąc biednych żydowskich kupców, do amerykańskich mafii.
Policyjna obława na dom, w którym ukrywał się przestępca Aleksander Płuska ze swoją bandą. Foto: NAC
Siemiątkowski stworzył grupę przestępczą, w której część osób była swego czasu związana z Organizacją Bojową PPS. Przed I wojną światową funkcjonowali w konspiracji i zajmowali się rzucaniem bomb, walką z Ochraną oraz przeciwnikami politycznymi. Po odzyskaniu niepodległości nie potrafili przejść do spokojnego życia i zacząć budować Polskę. Taki sposób życia w niepodległym państwie zaczął ich prowadzić w kierunku działalności kryminalnej. Nie było to jednak związane w żaden sposób z opcją polityczną, to zjawisko w takim samym stopniu dotyczyło bojówek endeckich czy komunistycznych.
Skąd właściwie rekrutowali się przedwojenni przestępcy? Czy to społeczny margines? Jakie były najbardziej intratne, a jakie najbardziej powszechne przestępstwa?
Prof. Mateusz Rodak: Najbardziej powszechna była oczywiście kradzież, bo jest przestępstwem ludzi biednych. Bieda była zresztą główną siłą napędową przestępczości. Warunki bytowe w II Rzeczpospolitej były bardzo trudne. Przy dużym przyroście naturalnym masa ludzi migrowała do miast, w których czasami się nie odnajdywała. Z tego wszystkiego rodziła się przestępczość.
Znaczna część warszawskich przestępców wywodziła się z ubogich przedmieść, przyłączonych do miasta w 1916 roku. Do najniebezpieczniejszych dzielnic należały Praga i Wola, w których mieszkało najwięcej kryminalistów. Odpowiedź jest zatem, niestet,y dosyć banalna i prosta. Większość przestępców nie posiadała kryminalnych predyspozycji.
Sprawdza się to nawet w przypadku najwyżej postawionych złodziei w przestępczym światku, jakimi byli kasiarze. Przestępstwa, za które pierwszy raz trafili do więzienia to drobne kradzieże dokonywane z biedy przez dzieci. Większość przyszłych wielkich kasiarzy warszawskich zaczynała kraść z głodu. Żyli w środowisku, w którym kradzież bywała jedną ze strategii przetrwania. Zdecydowana większość ich rówieśników oczywiście szła do pracy, uczyła się rzemiosła i żyła uczciwie, natomiast w części sytuacji pierwsza kradzież pociągała za sobą kolejne.
Policjant kontroluje młodocianego przestępcę. Foto: NAC
Sami kasiarze tworzyli grupę ambitnych złodziei, ale kiedy jednak spojrzy się na to, w jakim obracali się środowisku, to nie mają nic wspólnego z wizerunkiem utrwalonym w filmie "Vabank". To banda brutali, która regularnie nosiła przy sobie broń. Bili, kogo się tylko dało bić, klęli jak szewcy,, a policjantów potrafili obrażać w jak najordynarniejszych słowach. Poza ambicją niewiele różnili się od szarej rzeczywistości wolskiej ulicy.
Mówi się, że świat przestępczy jest papierkiem lakmusowym społeczeństwa. Jak by to zatem świadczyło o II Rzeczpospolitej?
Prof. Mateusz Rodak: Bieda rodzi określone rodzaje przestępstw, a jednocześnie dwudziestolecie międzywojenne jest wypełnione przemocą. Patrząc na przestępczość w II RP, widzimy, w jak fatalnej kondycji znajdowało się społeczeństwo, jak wiele jeszcze należało wykonać pracy. To wszystko było bagażem doświadczeń zaborczych i ówczesnej struktury społecznej, czyli gigantycznego przeludnienia na wsi i ukrytego bezrobocia, które generowało chociażby ogromną przemoc. Kiedy popatrzy się na statystyki i skalę przemocy wynika z tego makabryczny obraz. To efekt problemów bytowych ludzi i nagromadzonej agresji, która brała się z braku perspektyw.
Wystarczy sobie wyobrazić typowe wówczas pięciomorgowe gospodarstwo z rodziną wielodzietną. Część dzieci trafiała do miasta i może tam znajdowała pracę. Po kryzysie z 1929 roku wiele takich osób zostało bezrobotnymi i stanęło przed wyborem – pozostać na ulicy w mieście albo powrócić na wieś. Niekoniecznie byli tam chciani, bo pojawiała się kolejna osoba do wykarmienia, a po spędzeniu paru lat w mieście ich zachowanie nie odpowiadało tradycyjnym normom. Dlatego najczęściej popełnianym morderstwem na wsi było zabójstwo ojca przez syna albo na odwrót w efekcie kłótni o kawałek ziemi. Gdy badałem losy osadzonych w więzieniu mokotowskim to większość odsiadujących wyroki za zabójstwa dokonywało go w afekcie, pod wpływem alkoholu albo rodzinnych konfliktów.
Czy policja odnosiła sukcesy w walce z przestępczością?
Prof. Mateusz Rodak: Odnosiła sukcesy, czasami nawet bardzo spektakularne. Wszystko jednak opierało się na tym, jak bardzo policji zależało. W przypadku dużych, medialnych kradzieży policja robiła wszystko, żeby złapać przestępców i w zdecydowanej większości przypadków to się udawało. Tym bardziej, że znani przestępcy byli dosyć mocno inwigilowani. Gorzej było ze skutecznością w przypadku drobniejszych kradzieży, ale policja z tym zawsze miała problemy.
Obwieszczenie Komendy Głównej Policji Państwowej o wyznaczeniu nagrody w wysokości 3000 złotych za pomoc w ujęciu przestępcy Kazimierza Kozińskiego. Foto: NAC
A co z narkotykami? W "Królu" Szczepana Twardocha przebojem wdziera się na scenę kokaina.
Prof. Mateusz Rodak: Narkotyki oczywiście były, przy czym najpopularniejszym był eter. Zwłaszcza na wsi, a szczególnie przy granicy z Czechosłowacją, skąd był przemycany. Spożywano go jako zamiennik alkoholu, ponieważ był znacznie tańszy i nie trzeba było go pić w tak dużych ilościach. Natomiast w Warszawie i w większych miastach Polski międzywojennej była dostępna kokaina i opiaty, a wśród nich morfina i heroina.
Głównymi dostarczycielami narkotyków byli lekarze i aptekarze, którzy sprzedawali je na czarnym rynku. Do grupy dystrybutorów należeli także wojskowi. Kombatanci mieli dobry dostęp do narkotyków, ponieważ wielu z nich leczyło nimi różne rany psychiczne oraz fizyczne i część z nich sprzedawali. Istniał zatem drobny rynek handlu narkotykami, ale wszystkie pochodziły z obrotu medycznego, nie było nielegalnej produkcji.
Co się stało z przestępcami po wybuchu II wojny światowej? Ich wiedza i doświadczenie zapewne były przydatne dla tworzącej się konspiracji.
Prof. Mateusz Rodak: Często nie wiemy, że poza Żydami i polską inteligencją, także złodzieje i przestępcy stali się kolejną grupą, której całkowitą likwidację zakładały niemieckie władze okupacyjne. Obawiano się, że to element, który ze względu na swoją specyficzną strukturę będzie mógł pomagać w tworzeniu ruchu oporu. W związku z tym Niemcy już na początku okupacji rozpoczęli dosyć intensywną inwigilację środowisk przestępczych. Połowa z kasiarzy, których biogramy znam, znalazła się w Auschwitz. Oczywiście był to też efekt ich działalności. Po dokonaniu przestępstw trafiali na Pawiak, a potem często w kolejnym transporcie do obozu, ale cześć z nich stała się celem fizycznej likwidacji przez władzę okupacyjną.
Rozmawiał Szymon Antosik
*Dr hab. Mateusz Rodak jest historykiem zatrudnionym w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk i autorem takich książek jak m.in. "Pospolitacy, cuwaksi, powrotowcy. Osadzeni w Więzieniu Karnym Warszawa-Mokotów (1918–1939)" oraz "Mit a rzeczywistość. Przestępczość osób narodowości żydowskiej w II Rzeczypospolitej. Casus województwa lubelskiego". W swoich badaniach zajmuje się w polityką społeczną i "marginesem społecznym" II Rzeczypospolitej.