Historia

"1 września obudziły mnie syreny". Początek II wojny światowej we wspomnieniach świadków [POSŁUCHAJ]

Ostatnia aktualizacja: 01.09.2023 05:45
– O szóstej rano pierwszego września rozległ się potworny hałas. Cały dom drżał. Zerwaliśmy się. Przez okno widzieliśmy, jak od strony Krosna szły dymy – opowiadał w archiwalnym radiowym nagraniu grafik i malarz Franciszek Starowieyski. Takich osobistych wspomnień o okolicznościach wybuchu II wojny światowej zachowało się w Polskim Radiu znacznie więcej.
Wrzesień 1939 rok, inwazja Niemiec na Polskę
Wrzesień 1939 rok, inwazja Niemiec na Polskę Foto: RSW/Forum

Znowu przeżywa się coś, co kiedyś później wydawać się będzie niewiarygodne. Nie odczuwam strachu ani zdziwienia, tylko smutek. (…)

Mój pokój zamieniony w schron przeciwgazowy. (…) Małe zapasy zalepione w szafeczce ściennej przy drzwiach balkonu. (…)

Jeszcze nie ma wielkich klęsk, jeszcze wiele jest przed nami.

(Zofia Nałkowska, "Dzienniki czasu wojny", fragm. wpisu z 1 września 1939)

"Było naturalne, że wszyscy staną do walki"

Przegląd archiwalnych nagrań Polskiego Radia, które dotyczą wybuchu II wojny światowej – ataku 1 września 1939 roku Niemiec na Polskę – można zacząć od przywołania refleksji Jerzego Stefana Stawińskiego. Ten reżyser i scenarzysta, współtwórca polskiej szkoły filmowej, na początku swojej radiowej gawędy opisywał atmosferę przedwojennych dni.

– Nie lubię określenia pokolenie Kolumbów, bo nie bardzo mi się to z czymkolwiek kojarzy. Nic z Kolumbów tutaj nie było, nikt nic nie odkrył, my kontynuowaliśmy walkę o niepodległość. Mój ojciec był oficerem Legionów i później, gdy poszedłem do gimnazjum Poniatowskiego na Żoliborzu, tam utrzymywano cały czas legendę powstania styczniowego, Legionów i, właśnie, walki o niepodległość. Wszyscy byliśmy tym przesiąknięci – zaznaczał Jerzy Stefan Stawiński.

– Po dwóch stronach Polski znajdowały się dwa imperia: totalitarny Związek Sowiecki, który rósł w siłę, i Niemcy, które zaczęły nam zagrażać już od początku lat trzydziestych. Dlatego my, młode pokolenie, było nieustannie zmobilizowane do myśli o obronie niepodległości – dodawał. – Dlatego też z chwilą, kiedy wybuchła wojna, było naturalne, że wszyscy staną do walki.

Jerzy Stefan Stawiński został zaraz po maturze przydzielony do Szkoły Podchorążych Łączności w Zegrzu ("to w ogóle była zasada, że ktoś zdał maturę i natychmiast odbywał roczną służbę wojskową, a później wybierał się na studia").

– W lipcu skończyłem 18 lat. Uważałem się już za dorosłego. Kiedy wybuchła wojna, we wrześniu od razu brałem udział w walkach 20 Dywizji Piechoty, która starała się powstrzymać niemieckie pancerne natarcie z Prus Wschodnich – opisywał przyszły reżyser.


Posłuchaj
14:58 2020_06_15 12_44_43_PR2_Zapiski_ze_wspolczesnosci.mp3 Jerzy Stefan Stawiński wspomina czasy II wojny światowej. Audycja Bogumiły Prządki z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1998)

 

"Wojenko, wojenko, cóżeś Ty za pani"

O patriotycznej atmosferze, jaka panowała w międzywojennej Polsce, mówił również w Polskim Radiu Marek Skwarnicki, poeta i publicysta.

– Patriotyzm tamtego czasu był glebą i rdzeniem. To była kwestia wychowania w poczuciu, że istnieje Najjaśniejsza Rzeczpospolita, która jest świętością i za którą należy oddać życie – podkreślał Marek Skwarnicki.

– Kiedy pierwszego września wybuchła wojna, radio nadawało słynne komunikaty: "Uwaga, uwaga, nadchodzi!" – wspominał poeta. – Pamiętam również wszystkie przygotowania. Choćby to, żeby szyby naklejać na krzyż paskami. Panował bowiem paniczny strach przed atakiem gazowym.

Sam moment wybuchu wojny Marek Skwarnicki, wówczas 9-latek, przyjął jako początek romantycznych z ducha zmagań.

– Kiedy mnie mama obudziła pierwszego września trzydziestego dziewiątego roku o piątej rano i powiedziała: "Marek, wstawaj! Wybuchła wojna!", szybko się ubrałem. I się ucieszyłem, że coś się dzieje – przyznawał po latach.

Wojnę, jak tłumaczył, traktował wówczas w duchu "ułańskim", w duchu piosenki "Wojenko, wojenko, cóżeś Ty za pani...". – To był piękny kult i mit, ale okazał się zupełnie bezużyteczny w nowoczesnej wojnie – mówił Marek Skwarnicki.

W radiowej gawędzie poeta wspominał moment pożegnania z ojcem, Józefem Skwarnickim, oficerem zawodowym Wojska Polskiego.

– Żegnaliśmy go, kiedy na czele pułku uformowanego w ciągu dwóch dni wyjeżdżał z Kutna na pięknym koniu. I wszystko było takie piękne. I nagle szóstego września, bo podlegaliśmy jako rodzina oficera planowej ewakuacji, zajechał ciężarowy samochód i zabrał nas, pojechaliśmy na wschód. Skończyło się moje dzieciństwo.


Posłuchaj
15:32 2023_03_20 12_44_34_PR2_Zapiski_ze_wspolczesnosci.mp3 Marek Skwarnicki o swych najmłodszych latach w Grodnie i wybuchu II wojny światowej. Audycja Anny Świderskiej z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1993)

 

***

O piątej rano zaczęła się wojna. Przy najcudowniejszym poranku spadły na Warszawę pierwsze bomby.

(Maria Dąbrowska, "Dzienniki", wpis z 1 września 1939)

***

"Bombardowania były wszędzie"

– W sierpniu 1939 roku panowała w Polsce atmosfera niepokoju. Coś wisiało w powietrzu – opowiadał w innym archiwalnym radiowym nagraniu Jan Ekier, pianista i znawca twórczości Fryderyka Chopina. – W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 byłem w mieszkaniu, jako sublokator, na ulicy Mochnackiego w Warszawie. O siódmej rano obudziły mnie syreny.

Niemieckie bombardowanie Warszawy spowodowało, że mieszkanie, które wynajmował Jan Ekier, zostało zniszczone. – Trzeba było szukać zupełnie przypadkowych miejsc do schronienia się – wspominał muzyk tę nową wojenną rzeczywistość.


Posłuchaj
11:46 ekier2 (1).mp3 Jan Ekier o wybuchu II wojny i o okupacji niemieckiej. Audycja Witolda Malesy z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, październik 2010)

 

O problemach ze znalezieniem w pierwszych dniach wojny bezpiecznego dachu nad głową opowiadała w radiowych gawędach również pisarka Wanda Chotomska.

– Wybuch wojny zastał nas w Świdrze. Tata przyjechał tam po nas samochodem. I pamiętam, że jedno z pierwszych bombardowań zastało nas, kiedy byliśmy na moście Poniatowskiego w Warszawie – mówiła Wanda Chotomska.

– Mój ojciec przypuszczał, że nasze mieszkanie nie jest bezpieczne, bo leży zbyt blisko kolei, a kolej będzie bombardowana. Założył więc, że bezpieczniej byłoby u naszej babci. Ale ponieważ tam też trwały bombardowania, bo niedaleko znajdowało się lotnisko, przeprowadziliśmy się do przyjaciół ojca, na Wierzbową – opisywała pisarka próby znalezienia odpowiedniego lokalu w tych dramatycznych wojennych warunkach.

Mieszkanie przy Wierzbowej, dodawała Wanda Chotomska, było dosyć duże, ale i tak niewiele się w nim przebywało. – Siedziało się najczęściej w piwnicy. Bombardowania, jak się okazało, były wszędzie.


Posłuchaj
13:40 chotomska2 ok.mp3 Wanda Chotomska o pierwszych dniach II wojny światowej. Audycja Katarzyny Hagmajer-Kwiatek z cyklu "Głosy z przeszłości" (PR)

 

"Rozległ się potworny hałas"

Świadkowie wybuchu II wojny światowej, którzy przed radiowym mikrofonem wspominali to traumatyczne wydarzenie, opowiadali o różnych emocjach (lęku, niepewności, chęci walki przemieszanej z poczuciem beznadziei), przywoływali różne sytuacje. 1 września 1939 zastawał bowiem ich w domu, w wojsku, na targowisku, na plaży.

– O szóstej rano pierwszego września rozległ się potworny hałas. Cały dom drżał. Zerwaliśmy się. Przez okno widzieliśmy, jak od strony Krosna szły dymy – mówił w archiwalnym radiowym nagraniu grafik i malarz Franciszek Starowieyski.

Jak dodał, wszyscy w jego domu "czym prędzej" założyli maski gazowe, następnie wyszli na zewnątrz i usiedli na trawniku. Potem, gdy panujące od rana wybuchy ucichły, rodzina Starowieyskich rozpoczęła zaplanowaną już wcześniej ewakuację. – Część rzeczy została wysłana do Łaszczowa na Roztoczu, do mojego stryja. My zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy w kierunku Łaszczowa. Po drodze widzieliśmy, jak płonie jakiś niemiecki samolot zestrzelony przez artylerię. Potem się dowiedziałem, że w Krośnie z dziesięciu niemieckich samolotów tylko dwa wróciły. Że te potworne poranne huki to był samolot spadający razem z bombami.


Posłuchaj
13:24 starowyeski czw.mp3 Franciszek Starowieyski o wybuchu II wojny światowej i latach okupacji spędzonych w rodzinnym majątku. Audycja Witolda Malesy z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1999)

 

"Wszystko się zmieniło w ciągu piętnastu minut 1 września"

Wybuch II wojny zapamiętał również Jan Karski, prawnik, historyk i dyplomata, kurier Polskiego Państwa Podziemnego na Zachód. 1 września 1939 roku znajdował się, jako żołnierz 5 Dywizjonu Artylerii Konnej, w swojej jednostce w Oświęcimiu.

– Dokładnie pięć minut po piątej godzinie rozległ się jakiś huk. Skąd ja wiem to tak dokładnie? Bo byliśmy w łazience, siusiu robiliśmy i goliliśmy się, a pobudka była o piątej godzinie – zaczął swoją opowieść Jan Karski.

Okazało się, wspominał, że "Niemcy z samolotów ostrzelali obóz i wrzucili zdaje się jakąś bombę". – Te głupie konie wyrwały się ze stajni, nie można ich było zaprząc do armat. Po dwóch, trzech godzinach pierwsza bateria, do której ja należałem, wyszła z obozu. Bez koni, bez armaty. Wycofywaliśmy się na wschód. Ale już po dwóch, trzech dniach zepchnęły nas tłumy, setki tysięcy uciekinierów. Rowery, samochody, wozy, chłopi. Rozpacz. Szliśmy polami i straciliśmy kontakt ze sobą – wspominał Jan Karski.

Dodawał przy tym bardzo gorzką ocenę ówczesnej sytuacji. – Jak ja czytam teraz te pamiętniki, tych różnych pułkowników, że "zadaliśmy im ciężkie straty", "walczyliśmy" i tak dalej – ja tego nie widziałem. Żadnych planów, bałagan śmierdzący. Wyobrażałem sobie, że idę do polskiej armii, która obali mit niemieckiej potęgi. I to wszystko się zmieniło w ciągu piętnastu minut 1 września 1939.


Posłuchaj
14:28 Karski ok.mp3 Jan Karski o dzieciństwie, gimnazjum, a także o II wybuchu wojny. Audycja Krystyny Melion (na podstawie nagrań Macieja Wierzyńskiego) z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1996)

 

W mundurach na próbie generalnej

Inne wspomnienie, bo z pozycji cywila, przedstawiła przed mikrofonem Polskiego Radia Stefania Grodzieńska, aktorka estradowa i teatralna, satyryczka.

– We wrześniu 1939 mieszkaliśmy z Jerzym Jurandotem na Poznańskiej w Warszawie, w pokoju z maleńką kuchenką. To był cudowny okres, bo niedawno się pobraliśmy – opowiadała.

– Naturalnie już wiedzieliśmy, że wojna będzie. Jeszcze w nocy na 1 września była generalna próba nowego programu w Teatrze Figaro na Marszałkowskiej. Miała to być inauguracja tego teatru. Z tej próby wracaliśmy nieomal po omacku, ulice były zaciemnione. Była tak ponuro. A część moich kolegów przyszła do teatru już w mundurach. Byli powołani do wojska, na razie jeszcze mieli prawo wykonywać swój zawód – mówiła Stefania Grodzieńska.

Jak przyznawała, owej nocy "wiadomo było, na co się zanosi, ale jeszcze mieli nadzieję, że może drogą dyplomatyczną coś da się załatwić".

– Poszliśmy spać i nad ranem obudziły nas wybuchy – przywoływała Stefania Grodzieńska ten tragiczny moment. – To była już wojna. I od razu tego ranka 1 września wyleciały szyby na naszym piątym piętrze w naszej maleńkiej, świeżej, niedawno kupionej kawalerce.


Posłuchaj
11:43 Grodzieńska śr ok.mp3 Stefania Grodzieńska wspomina czasy II wojny światowej. Audycja Witolda Malesy z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1996)

 

***

Obok strachu o siebie i o [córki] – uczucie potwornej ohydy, rozpaczy i rozczarowania. Ta zwierzęcość naszych nieprzyjaciół i ta ruina kraju, który dopiero zaczął się odbudowywać. Straszliwa rozpacza tej walki o byt. O Boże!

(Jarosław Iwaszkiewicz, "Dzienniki 1911-1955", fragm. wpisu z 2 września 1939)

**

"Plaża w jednej sekundzie opustoszała"

– Nie spodziewajcie się Państwo, że jakichś syntez dokonam, prócz wrażenia, które dziecko zapamiętało – zapowiadał swoje radiowe wspomnienia z 1 września 1939 roku reżyser Jan Kulczyński.

A było to "wrażenie" intrygujące.

– Tak się złożyło, że znalazłem się przypadkowo w ciekawym miejscu, ponieważ na wakacjach trzydziestego dziewiątego roku byliśmy z mamą w Kosowie, miejscowości obok Kołomyi, przez którą odbywała się ucieczka wszystkich do Rumunii – mówił Jan Kulczyński.

1 września, jak opowiadał, siedział wraz z matką i siostrą na brzegu miejscowej rzeki, wokół znajdowało się wielu podobnych im odpoczywających. – W pewnym momencie ktoś przechodził przez kładkę nad tą rzeką, a była już godzina dwunasta koło południa. I te osoby z kładki do kogoś znajomego leżącego niedaleko nas na kamienistej plaży powiedzieli, że właśnie wybuchła wojna. Że rano Niemcy zaatakowali Polskę – wspominał reżyser.

Jak przyznał, na nim wówczas (ośmioletnim) ta wiadomość nie zrobiła właściwie żadnego wrażenia. - Natomiast kolosalne wrażenie zrobił na mnie fakt, że ta plaża w jednej sekundzie opustoszała. Ludzie złapali swoje manatki i uciekli. Moja matka również zabrała nas, jakieś koce, ciuchy, któreśmy mieli, i półbiegiem poleciała z nami do pensjonatu "Bajka", gdzie mieszkaliśmy.

Tam dopiero, wspominał Jan Kulczyński, zaczęło do niego docierać, że "coś ważnego, niedobrego się dzieje, bo wszyscy ludzie biegali i byli zdenerwowani".


Posłuchaj
12:52 Dwójka Głosy z przeszłości 7.05.2015.mp3 Jan Kulczyński wspomina wybuch II wojny światowej. Audycja Hanny Szof z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 1998)

 

Piątek na otwockim targu

Mirosława Dubrawska – aktorka, laureatka "Splendora Splendorów", nagrody Polskiego Radia – opowiadała z kolei, że 1 września 1939 zastał ją, wtedy jedenastoletnią, na targowisku.

– Mieliśmy dom pod Warszawą w Świdrze, gdzie spędzałam zwykle wakacje. I należało do obyczajów w piątek chodzenie na targ do Otwocka. Było to dla mnie zawsze miłe przeżycie, bo raz, że się kupowało chałwę żydowską, którą uwielbiałam, a poza tym zawsze coś tam się działo na tym targu. Bardzo to lubiłam – wspominała.

– Pierwszego września, pamiętam, poszłyśmy na targ z matką mojej macochy. I nagle usłyszałyśmy huk. Ktoś powiedział: "ćwiczenia, jakieś manewry", a to była po prostu bomba niemiecka, która spadła w pobliżu targu – opowiadała Mirosława Dubrawska.

Uderzenie bomby nie wywołało jednak, jak podkreślała aktorka, paniki. – Zrobiłyśmy zakupy, między innymi tę chałkę, jakąś kiełbasę, kurczaka – zresztą na szczęście, bo potem było coś do jedzenia – i wróciłyśmy do domu. Tam okazało się, że moja macocha wysłuchała w radiu, że właśnie zaczęła się wojna.


Posłuchaj
14:11 Głosy Dubrawska 1.mp3 Mirosława Dubrawska wspomina dzieciństwo i początek II wojny światowej. Audycja Bogumiły Prządki z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2007)

 

***

Czytaj także:

***

Początek II wojny światowej musiał zapisać się w pamięci tych, którzy tragiczne lata 1939-1945 przeżyli. – Wybuch wojny światowej był dla mojego pokolenia czasem w ogóle z niczym nieporównywalnym – przypominał przed mikrofonem Polskiego Radia Jan Ekier.

– Bo wszystko się wtedy zmieniło. Wszystko – dodawał pianista. – I sposób myślenia, i sposób bycia, i sposób zarabiania na życie. To są rzeczy wspólne, więc nie będę tutaj dramatyzował. Trzeba było po prostu te rzeczy w jakiś sposób uchwycić.

Ta radykalna zmiana przyniosła coś, co wówczas dla wszystkich – studiujących, odpoczywających na wakacjach, pracujących przy teatralnej premierze czy przeżywających po prostu błogie dzieciństwo – stanowiło rzecz nie do wyobrażenia.

"Znowu przeżywa się coś, co kiedyś później wydawać się będzie niewiarygodne", pisała 1 września 1939 roku Zofia Nałkowska na pierwszej stronie swojego dziennika czasów wojny.

jp

Źródła: Zofia Nałkowska, "Dzienniki czasu wojny", Warszawa 1972; Maria Dąbrowska, "Dzienniki", t. 2., Warszawa 1988; Jarosław Iwaszkiewicz, "Dzienniki 1911-1955", Warszawa 2010.