Redakcja Polska

Marcin Przydacz: mam nadzieję, że dojdzie do opamiętania po drugiej stronie naszej wschodniej granicy

17.11.2021 10:57
Mam nadzieję, że dojdzie do opamiętania po drugiej stronie naszej wschodniej granicy – powiedział w środę wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. - Jesteśmy jednak przygotowani i na niwie dyplomatycznej do ewentualnych działań, i na samej granicy – do jej obrony - dodał.
Marcin Przydacz
Marcin PrzydaczFot.: Marcin Dławichowski/IAR

Wiceszef MSZ na antenie Polskiego Radia 24 był m.in. pytany o słowa szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa, który powiedział we wtorek, że "absolutnie nie do zaakceptowania jest zachowanie strony polskiej" wobec imigrantów na granicy z Białorusią i ocenił, że na granicy dochodzi do naruszenia międzynarodowego prawa humanitarnego.

Przydacz podkreślił, że, "od samego początku trwania tego kryzysu polska dyplomacja, analitycy i eksperci podkreślają, że sytuacja na granicy to wielowymiarowa operacja hybrydowa, która dzieje się nie tylko na samej granicy, ale przede wszystkim ma swój wymiar informacyjny, a nawet dezinformacyjny".

Wskazał również, że "służby propagandowe Białorusi, ale także Rosji, przy pomocy swoich narzędzi i ludzi nie do końca rozumiejących prawdziwą naturę tego kryzysu, których w Europie Zachodniej nie brakuje, starają się to zawsze przedstawić w charakterze tematyki humanitarnej, zupełnie abstrahując od tego, że ten kryzys został celowo wywołany agresywną polityką Aleksandra Łukaszenki".

Winny może być tylko jeden

- Teraz dokładnie widzimy ze słów rosyjskich dyplomatów, w jakiej roli miała być obsadzona Polska - zauważył wiceszef MSZ. Jak wyjaśnił, "z jednej strony Bogu ducha winny Łukaszenko, przez którego terytorium niby nie wiadomo skąd przechodzą migranci, i oczywiście zła Polska, która nie przestrzega zasad humanitaryzmu".

- Teraz będziemy dostawać ze Wschodu lekcje, jak należy prawidłowo traktować wszystkich ludzi, bo przecież wiadomo, że w Rosji prawa człowieka zawsze są stawiane na pierwszym miejscu - tylko nie u siebie, tylko wszędzie indziej - wskazał.

Zdaniem Przydacza "wychodzi w sposób absolutny prawdziwa natura i zamiary naszych wschodnich sąsiadów". Jak jednak podkreślił, "na szczęście my ten plan przejrzeliśmy od samego początku".

Rozmowy Merkel - Łukaszenka

Pytany z kolei o stosunek polskiej dyplomacji do rozmów, jakie odbyła Angela Merkel z Aleksandrem Łukaszenką i Emmanuel Macron z Władimirem Putinem, wiceszef MSZ podkreślił, że "efektem działań polskiej dyplomacji jest to, że dwadzieścia siedem państw Unii Europejskiej poparło nas w całości".

- Udało się nam pokazać tę operację hybrydową Łukaszenki w szerszym kontekście i zainteresować partnerów z Zachodu - podkreślił. Przypomniał również, że stronę polską poparło NATO. - Niemcy i Francja mają tego typu tendencję do poszukiwania jeszcze innych swoich kanałów bilateralnych. Obserwowaliśmy to w przeszłości - mówił wiceszef MSZ. Przydacz wskazał tutaj na wojnę w Gruzji oraz kryzys krymski i donbaski.

Polskie służby wiedziały o rozmowie

Jak jednak wskazał, strona polska została o tej rozmowie poinformowana. - Wczoraj prezydent Andrzej Duda rozmawiał z prezydentem Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem, więc dialog polsko-niemiecki jest bardzo aktywny, wymieniamy się różnymi opiniami - podkreślił wiceszef MSZ. W jego ocenie, - Niemcy są zainteresowani, aby ten konflikt nie rozgorzał oraz aby migranci ściągnięci przez Łukaszenkę nie rozlali się po całej Europie - powiedział. 

Przydacz został także zapytany o możliwość uruchomienia art. 4 NATO. Wiceszef MSZ wskazał, że "nasi sojusznicy z NATO i Unii Europejskiej stoją murem za nami". - Art. 4 jest nam znany i analizowaliśmy go wielokrotnie - mówił. Wiceszef MSZ przypomniał, że w ramach tego artykułu są możliwe konsultacje między sojusznikami. - Te konsultacje – nawet bez nazywania tego art. 4 - działy się i dzieją się - mówił. "Rząd zdecyduje się na ten artykuł wtedy, kiedy będzie to konieczne, wskazane i pomocne w rozwiązaniu tego kryzysu -zapewnił.

Zapytany wobec tego, czy rozważane jest uruchomienie art. 5, zakładającego ewentualną pomoc w sytuacji zagrożenia, Przydacz odpowiedział, że "cały czas mam nadzieję, że nie będzie konieczności uciekania się do dalszych kroków".

- Mam oczywiście świadomość, z jak agresywnym aktorem, jeszcze wspieranym przez Rosję, mamy tutaj do czynienia. Proszę jednak pamiętać, że Polska nie eskaluje tego konfliktu, NATO jest sojuszem obronnym, nigdy nie realizowało polityki, która byłaby agresją, a jedynie odpowiedzią na agresję - podkreślił.

- Mam nadzieję, że dojdzie do opamiętania po drugiej stronie naszej wschodniej granicy, że sankcje i sygnały polityczne zostaną odczytane - mówił. - Nie jestem jednak naiwny, wiem, jaka jest natura tego reżimu. Jesteśmy przygotowani i na niwie dyplomatycznej do ewentualnych działań, i na samej granicy do jej obrony - zapewnił Marcin Przydacz.


PAP/PR24/dad