X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Mr. Something Something - rozmowa z Johanem Hultqvistem

Ostatnia aktualizacja: 15.09.2008 09:40
Inspiruje nas muzyka z Nigerii, zwłaszcza Fela Kuti, ale wszyscy mamy swoje muzyczne wpływy. Wiele zespołów stara się brzmieć jak Fela Kuti, odtwarzać te tradycyjne rytmy, ale kilku z nas jest związanych ze sceną jazzową, bardzo dużo improwizujemy.

Anna Romanowicz: Gracie muzykę bazującą na tym, co ludzie nazywają afrobeatem, ale wyraźnie słychać, że odstajecie od tej niszy. Co wchodzi w skład tej energetyzującej mieszanki?

Johan Hultqvist: Inspiruje nas muzyka z Nigerii, zwłaszcza Fela Kuti, ale wszyscy mamy swoje muzyczne wpływy. Wiele zespołów stara się brzmieć jak Fela Kuti, odtwarzać te tradycyjne rytmy, ale kilku z nas jest związanych ze sceną jazzową, bardzo dużo improwizujemy, mamy korzenie w soulu i funku. Ja osobiście zaczynałem w zespole grającym ostrego rocka, a potem przerzuciłem się na soul i funk. Perkusista Larry od lat uczy stylu gry na bębnach, pochodzącego z zachodniej Afryki. Więc brzmienie zespołu jest po prostu odzwierciedleniem naszych upodobań i korzeni.

A.R.: Ludzie odbierają was jako aktywistów. Jaki jest przekaz waszych tekstów?

J.H.: Teksty piszę ja i John, saksofonista. Jeśli do czegoś zmierzamy, będzie to podniesienie poziomu świadomości, że nie wszystko jest w porządku na świecie. Zespół mocno jest już teraz kojarzony z zieloną polityką i aktywizmem na rzecz środowiska, ale podczas występów mówimy też sporo na temat społecznej niesprawiedliwości czy globalizacji. Ale jeśli chodzi o teksty, to staramy się uniknąć moralizowania i politykowania. No i jest też element egzystencjalny. Np. w kawałku "The Wanting" z naszego drugiego albumu piętnujemy konsumpcyjne społeczeństwo – próbujemy konsumpcją zapełnić pustkę w życiu. Kupowanie rzeczy nie różni się zbytnio od brania narkotyków, oglądania telewizji czy uprawiania seksu – co tylko pozwoli ci zapomnieć, że twoje życie może wcale nie jest tak znaczące, jak ci się zdaje. Więc jeśli miałbym wskazać konkretny przekaz... mniej konsumujcie, więcej twórzcie (śmiech).

A.R.: Opowiedz o napędzanej rowerami potańcówce.

J.H.: Organizujemy ją 20 września w Toronto. Właśnie budujemy stanowiska dla 15-20 rowerzystów, gdzie będzie można podłączyć swój rower. Wstawiasz rower, tylne koło jest w górze, podłączone do dynama i pedałujesz co sił. Stąd energia jest przekazywana do inwertorów i akumulatorów i zasila nagłośnienie.

A.R.: Skąd pomysł?

J.H.: Hmmm… nie pamiętam dokładnie, kiedy pomysł się pojawił, ale wydaje się to naturalne. To taka piękna ilustracja faktu, że nasze występy byłyby niczym bez naszych fanów i publiczności. Nie moglibyśmy zarabiać, robiąc to, co kochamy, bez ich wsparcia, bez ich uczestnictwa. To związek prawie namacalny, oni autentycznie zasilają energią nasze koncerty. A ludzie zapominają, jak są ważni i potężni. Parkiet jest miniaturą społeczeństwa. Na początku każdego występu parkiet jest pusty, a wszyscy są spięci i zastanawiają się, jak wyglądają. Potrzeba jednej odważnej duszy, która wyjdzie na parkiet i zatańczy jako pierwsza. Ona zmienia całą atmosferę i ustala wibrację na resztę wieczoru. A społeczeństwo jako całość jest takie samo. Jak w moim ulubionym cytacie z Margaret Mead: "nigdy nie powątpiewaj, że mała grupa zaangażowanych obywateli może zmienić świat". Tylko tak to się dzieje – zaczyna się zawsze od jednej, dwóch, trzech osób z pomysłem. A potem trzeba zachować ludzi w ruchu.

A.R.: Wy nie macie problemów z zachowywaniem ludzi w ruchu. Wchodzicie na scenę, a oni natychmiast zaczynają tańczyć.

J.H.: No tak, przez te kilka lat na pewno stało się to łatwiejsze. Mamy ogromne wsparcie w całym kraju, więc nie widać tej dynamiki wyraźnie. I mamy nadzieję, że potańcówka napędzana rowerami będzie przypomnieniem, jaką siłę stanowią ludzie, zwłaszcza kiedy zbiorą się razem.

[----- Podzial strony -----]

A.R.: Nie założyliście zespołu wszyscy z miejsca. Powoli dołączaliście. Na festiwalu w Saskatoon byliście jak ogień. Czy to się po prostu dzieje naturalnie, czy pracowaliście jakoś nad doskonaleniem występów?

J.H.: Po pierwsze – dzięki, nie widzimy siebie na scenie, więc nie wiemy, jak to jest. Gramy razem od pięciu lat. John i Larry są przyjaciółmi od dzieciństwa i grali razem od kiedy mieli 6-7 lat. Czasem jeden przeprowadzał się, bo ten drugi musiał zmienić prowincję. Od kilku lat razem mieszkamy, mamy próby, tworzymy razem i jeździmy razem w trasy, gramy ponad 100 koncertów rocznie. Więc pewnie czas sprawił, że mamy pewien rodzaj telepatycznego przekazu, nikt nie musi dawać znaku, że przechodzimy do następnego setu – a ogromna część tego, co robimy, to improwizacja. Zazwyczaj świetnie się razem bawimy i pewnie to właśnie widziałaś. Wtedy cały dzień padało i byliśmy przekonani, że nasz występ zostanie odwołany i wtedy na 15 minut przed jego rozpoczęciem deszcz ustał. Więc byliśmy w dobrych humorach.

A.R.: Na waszym ostatnim albumie "Deep Sleep" występuje afrykański poeta. Opowiedz coś więcej o tej współpracy.

J.H.: Współpracowaliśmy z fantastycznym artystą słowa i performerem o imieniu Ikwunga (Ikwunga, the Afrobeat poet). Jest synem króla plemienia i niezwykłym pisarzem. W Nigerii jest niezwykle poważanym człowiekiem. Jedną nogą stoi w świecie Zachodu, drugą w tradycyjnym nigeryjskim społeczeństwie, gdzie jego plemię chce, by był ich wodzem, wprowadził ich w przyszłość. Ale Ikwunga nie chce być królem. Jest z zawodu psychiatrą i nie uśmiecha mu się zabawa w politykę. Jest jednak świadomy i zaniepokojony o losy społeczności. Zachód interesuje się nigeryjską ropą i firmy nakłaniają ludzi do sprzedaży ziemi. Wielu chce się szybko wzbogacić, bo to oznacza wykształcenie dla ich dzieci. Podejmują pochopne decyzje. A Ikwunga jest gdzieś pomiędzy tym wszystkim. Chce wrócić na stałe ze Stanów i założyć szpital dla umysłowo chorych, którzy są wciąż napiętnowani w całej Afryce. Znalazł nas przez Internet, kiedy robił odczyty w Toronto i chciał, żebyśmy zagrali jako podkład. Zgodziliśmy się i była świetna zabawa. Potem powtórzyliśmy to kilka razy i jakoś naturalną siłą rzeczy postanowiliśmy nagrać płytę. Poza tym ideologicznie jesteśmy blisko, np. jeśli chodzi o globalizację, a Ikwunga ma oczywiście doświadczenie z pierwszej ręki, jako osoba mieszkająca w jednym z najbiedniejszych rozwijających się krajów z gwałtownie przyrastającą ludnością i ogromnymi problemami z zanieczyszczeniem środowiska. I tak współpraca zamieniła się w "Deep Sleep", gdzie John i Larry odwalili kawał dobrej roboty, pisząc muzykę do jego afrobeatowych wierszy, jak je nazywa.

A.R.: A co znajdzie się na nowym albumie? Zamierzacie kontynuować współpracę z Ikwungą?

J.H.: To była taka odskocznia, która nadała nam etykietkę world music – cokolwiek world music oznacza – nigeryjski poeta śpiewający w pidgin nadaje rozpoznawalny styl. Następny album, w porównaniu z "Deep Sleep" będzie zdecydowanie bardziej popowy, bo niełatwo uchwycić na nagraniu to, co robimy na żywo. Nasze płyty stają się coraz bardziej wizytówkami koncertów, pięciominutowe utwory zamiast 15-minutowych improwizacji. Bo jeśli ludzie chcą wciąż tańczyć podczas koncertu, to jest najważniejsze.

A.R.: A kiedy nowy album?

J.H.: Wygląda na to, że na wiosnę, w marcu lub kwietniu. Również jeden z utworów z "Deep Sleep" -  "Di Bombs" znajdzie się na kompilacji "The Rough Guide To Afrobeat Revival". Ta kompilacja będzie wydana w ponad 50 krajach i promowana na całym świecie, więc jesteśmy bardzo podekscytowani. Chcielibyśmy, żeby wydanie nowego krążka zbiegło się w czasie z tym wydawnictwem.

A.R.: Moje gratulacje. Mam nadzieję, że obie płyty pojawią się w Polsce.

J.H.: Dzięki, jestem pewien, że tak się stanie.


Tutaj można posłuchać utworów Mr. Something Something

http://www.myspace.com/mrsomethingsomething

http://www.lastfm.pl/music/Mr.+Something+Something