Niedawno światło dzienne ujrzała debiutancka płyta Jana  Staszewskiego, syna słynnego wokalisty zespołu Kult – Kazika. Swój  pierwszy krążek, zatytułowany „Piosenki o miłości”, artysta  zdecydował się wydać pod pseudonimem artystycznym: Janusz.  Dlaczego?
– Jestem osobnym tworem muzycznym, robię swoją muzykę i idę własną  drogą, którą sam sobie obrałem – tłumaczy Jan Staszewski. Muzyk  przyznaje, że przyzwyczaił się już do porównań do ojca i uważa je za  całkowicie naturalne. Ma jednak nadzieję, że będzie znany za sprawą  swojej muzyki, a nie za sprawą bliskiego pokrewieństwa z charyzmatycznym  liderem Kultu.
Jan Staszewski podkreśla, że przy pisaniu piosenek i nagrywaniu   płyty nie korzystał z pomocy ojca. – Za całą produkcję odpowiadam sam – podkreśla. Muzyk tłumaczy, że od dzieciństwa miał dużą swobodę wyboru  i uczony był samodzielności, tak więc płyta jest wynikiem jego ciężkiej  indywidualnej pracy.
Debiutancki krążek Jana Staszewskiego nosi tytuł „Piosenki o  miłości”. Jak tłumaczy artysta, wbrew tytułowi, nie jest to płyta  pełna ckliwych, „cukierkowych” piosenek. – Na krążku jest wiele  mocnych, bezkompromisowych utworów, których teksty mówią o rzeczach  ważnych, a tytuł nawiązujący do miłości nadałem na przekór wszystkim –  tłumaczy artysta.
– Jestem synem Kazika, ale artystycznie tak naprawdę nim nie  jestem. Jakbym nim był, to zrobiłbym zupełnie inną płytę i  wykorzystałbym nazwisko – tłumaczy Jan Staszewski. Muzyk wyjaśnia, że  kocha reggae i właśnie w takim nurcie nagrał płytę. – Ten rodzaj muzyki  stanowi dla mnie inspirację. Reggae wzniosło mnie na wyższy poziom  mentalny i duchowy – podkreśla gość „Stacji Kultura”.
Więcej w rozmowie Kasi Dydo i Kuby Kukli z Janem Staszewskim. Aby  wysłuchać całości rozmowy, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku, która  znajduje się w ramce po prawej stronie.
ap