Między rozczarowaniami a zachwytem. Komentarze wokół występu Williama Yanga w III etapie Konkursu

Ostatnia aktualizacja: 17.10.2025 12:57
- Bardzo lubię przeżywać takie miłe zaskoczenia. Przyznam, że nie spodziewałam się usłyszeć Williama Yanga w III etapie, zwłaszcza po niezbyt moim zdaniem udanym występie w etapie II. Może miał zły dzień? - pytała retorycznie Róża Światczyńska po występie Williama Yanga.

Podczas ostatniej wieczornej sesji III etapu wystąpiło czterech pianistów: William Yang ze Stanów Zjednoczonych, Piotr Alexewicz z Polski, Kevin Chen z Kanady oraz Eric Lu, również reprezentujący USA. Ich interpretacje komentowali na antenie Dwójki Róża Światczyńska i Marcin Majchrowski.

William Yang odkryty na nowo

William Yang, 24-letni pianista reprezentujący Stany Zjednoczone, to artysta, który wzbudza mieszane opinie. Jednak jego najnowszy występ wywołał pozytywne zaskoczenie wśród komentatorów. Róża Światczyńska przyznała, że była zaskoczona nowym obliczem artysty. - Słuchając go teraz, miałam wrażenie, że przy fortepianie zasiada zupełnie inny pianista. Odkryłam Williama Yanga na nowo. Szczególnie ujęło mnie brzmienie w Scherzo E-dur: piękny dźwięk, który wydobył ze swojego instrumentu, zrobił duże wrażenie - wyznała.


Również Marcin Majchrowski ocenił jego występ bardzo wysoko. - Do tej pory nie słyszałem w Konkursie interpretacji mazurków, które byłyby naprawdę interesujące czy zbliżały się do idiomu Chopinowskiego. Tymczasem Yang zdołał rozjaśnić ten chmurny horyzont swoimi wykonaniami Mazurków op. 33: pojawiło się właściwe rubato, światłocienie, a także nuta zawadiackości. Przyznaję, miałem obawy, gdyż z wcześniejszych etapów nie zapamiętałem go najlepiej, dlatego podchodziłem do jego recitalu z dystansem. Dziś wszystko się zmieniło. To był jeden z najlepszych występów III etapu - zaznaczył dziennikarz.


Kevin Chen w III etapie. Techniczna perfekcja to nie wszystko

Swoimi występami w poprzednich etapach Kevin Chen zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Jego występ w ramach III etapu pozostawił komentatorów z poczuciem pewnego lekkiego zawodu.

- Oczekiwałem bardzo wiele od Kevina Chena i być może właśnie dlatego jego występ przyjąłem z pewnym niedosytem. To jeszcze nie jest Chopin dojrzały i ostatecznie uformowany. Chen to bardzo młody artysta, przed którym jeszcze wiele zmian i odkryć. Od strony wykonawczej - to najwyższy poziom. W Sonacie h-moll czuć było, że doskonale zna ten utwór. Ale wciąż jest spore pole do pracy nad nadaniem interpretacjom indywidualnego wyrazu, który byłby odbiciem jego osobowości - powiedział Marcin Majchrowski.


Także Róża Światczyńska miała pewne zastrzeżenia co do jego wykonań. - Jego występ w II etapie rozbudził moje oczekiwania. Ale III etap to moment prawdy – pokazuje nie tylko technikę, ale też dojrzałość artystyczną i głęboką relację z muzyką Chopina. Czy pianista gra te utwory okazjonalnie, by błyszczeć techniką, czy naprawdę żyje tą muzyką i ma ją "w menu" na stałe? - zapytała.

- Po wysłuchaniu propozycji Kevina Chena nie mam pewności, że to był jego własny Chopin. Osobisty, przetrawiony, dojrzały. Mazurki i Ballada f-moll niewiele mi powiedziały o nim jako artyście. Sonata h-moll była lepsza, ale i tam narracja czasem się zatrzymywała. Jakby zabrakło pomysłu na spokojne, ciągłe snucie kantyleny - dodała.


Eric Lu: poezja i proza

Ostatnim pianistą, który zaprezentował się w III etapie Konkursu, był Eric Lu. Z powodu niedyspozycji zdrowotnej jego występ został przesunięty na sam koniec przesłuchań. Na szczęście artysta mógł ostatecznie wystąpić, choć – jak się zdaje – również jego interpretacje wywołały u komentatorów pewne kontrowersje.

- Wydawało mi się, że to był jego najlepszy występ w całym Konkursie – zdecydowanie lepszy niż te z I i II etapu. Kiedy zaczął grać Barkarolę, poczułam spokój. Wiedziałam, że to będzie dobry moment. Wydobył z fortepianu przepiękne, świetliste brzmienia – było w tym coś bardzo poetyckiego i delikatnego. Dla mnie to był powrót poety - stwierdziła Róża Światczyńska.


Marcin Majchrowski nie był dla niego tak łaskawy. - W Polonezie B-dur wróciła już raczej proza. Ta interpretacja była ostra, manieryczna, pełna gwałtownych kontrastów. Niektóre dźwięki na początku były wręcz drapiące. Jego Mazurki op. 56 wydały mi się bardzo zdystansowane, poukładane, niemal wyliczone. A przecież te utwory zyskują najwięcej, kiedy są bardziej rozwichrzone, zawadiackie, nieoczywiste - a może nawet trochę szalone - zaznaczył.


***

Oskar Łapeta



                                       .