Mateusz Kowalski, człowiek orkiestra

Ostatnia aktualizacja: 11.02.2021 16:00
Usłyszymy go grającego naparstkami na tarce w Warszawskiej Orkiestrze Sentymentalnej, śpiewającego w Monodii Polskiej, nikt jak on nie zagra na akordeonie w Tęgich Chłopach... a to niewielki wycinek z muzycznego życia Mateusza Kowalskiego! Adam Strug rozmawiał z młodym artystą o jego wielowymiarowej pasji muzyki. Przede wszystkim, o fascynacji muzyką tradycyjną okolic Radomia, działalności w Tęgich Chłopach
Audio
Mateusz Kowalski
Mateusz KowalskiFoto: Grzegorz Domański

Mateusz Kowalski rozpoczął audycję oberkiem od Jana Gacy.

- Oberek albo mazurek. Jak zwał tak zwał. Różni muzykanci i śpiewaczki różnie o tym mówią. Najczęstsza jest nazwa oberek lub ober – dodał gość programu – Myślę, że w pewnym momencie powstało to rozróżnienie na mazurki i oberki, bo oberki kojarzą się z szybkimi, drobnymi, technicznymi melodiami. Żeby to jakoś sklasyfikować, mówimy o tych pochodzących od śpiewu melodiach "mazurki".

 Mistrz Jan Gaca

„Bąk” od Jana Gacy był pierwszą melodią, której Kowalski nauczył się, jak mówi, „świadomie”, poświęcając jej bardzo wiele czasu.

- Wcześniej spotykałem się z Gacą na różnych warsztatach. Jednak kiedyś przyjechałem do jego domu, usłyszałem tę melodię i nie mogłem się od niej oderwać. Kiedy próbowałem ją grać, ciągle coś mi nie pasowało, dlatego prosiłem Jana tysiące razy, żeby mi ją grał od nowa i od nowa. Trafiłem do Jana Gacy dość późno. Ale mam nadzieję, że udało mi się nauczyć jak najwięcej. Był wspaniałym nauczycielem, chyba najbardziej cierpliwym, jakiego poznałem, i niezastąpionym żywym źródłem tej pięknej muzyki – wspominał młody muzyk – Myślę, że właśnie Gaca odegrał niebagatelną role w popularyzowaniu muzyki radomskiej. Rzadko kiedy można spotkać się z taką otwartością: jedzie się do muzykanta, można się u niego przespać, popalić papierosy, pograć rano czy wieczorem. Było to niesamowite doświadczenie – zobaczyć jak muzykant mieszka, jakim jest człowiekiem, jak żyje na co dzień.

Jan Gaca zaskarbił sobie sympatię wielu właśnie swoją życzliwością, cierpliwością i otwartością na drugiego człowieka. Należy jednak pamiętać o jego starszym bracie - Piotrze - równie znamienitym skrzypku. Podziwiając fach Piotra Gacy, Kowalski zauważył:

- Fantastyczną lekcja jest usłyszenie, jak muzykant śpiewa dane melodie. Dało się go odczuć m.in., gdy Piotr śpiewał przyśpiewki: używał podobnych ozdobników, jak w czasie grania, podobnie dynamizował frazy.

Niejednokrotnie melodia skrzypcowa wywodzi się właśnie od śpiewu, co w Radomskim jest bardzo czytelne. Łatwo tam też o aprobatę - jeśli bezbłędnie zagra się wyśpiewaną wcześniej melodię, śpiewaczka z uznaniem przytaknie lub zacznie śpiewać z muzykantem.

- Bez wątpienia nuta skrzypcowa i śpiew to nierozerwalny duet. Rozumieć frazowanie w śpiewie i przekładać to na skrzypce. Myślę, że to cechuje najlepszych muzykantów: grają tak, jakby śpiewali. To niesamowita sztuka. Niebywale piękna! I właśnie w Radomskim, jak mało gdzie, jest miejsce na osobowość muzykanta. Choć muzykanci grają tę samą melodię, a śpiewaczki śpiewają tę samą melodię, prawie za każdym razem każdy ma swoją wersję. źródło: Muzyka Zakorzeniona

Z sytuacji towarzyskiej

- Właściwie każdy zespół, w którym gram, każde wydarzenie muzyczne, w którym biorę udział opiera się na sytuacji towarzyskiej. Dlatego sięgnąłem po akordeon. Chciałem po prostu grać z Tęgimi Chłopami, a brakowało tam akordeonu – mówił Kowalski.

A skoro już o muzyce Tęgich Chłopów mowa, jaka wg Mateusza Kowalskiego jest różnica między nią a muzyką radomską?

- W muzyce, którą znamy od braci Witkowskich, słychać potrzebę harmonii. Te melodie są oparte na jakichś schematach harmonicznych. Z kolei radomskie granie, przynajmniej to, które ja najbardziej lubię, oparte jest na takim burdonowym brzmieniu. Nie można tam zagrać akordu durowego czy molowego, a zmiana akordu w trakcie powoduje dziwne brzmienie. W Kieleckiem zdarza się tez więcej utworów złożonych z kilku części. To zapewne wynika z muzyki miejskiej, np. walczyków, która zaczęła przenikać do wiejskiego repertuaru. Muzyka radomska jest bardziej „mono”.

Multiinstrumentalista

Mateusz Kowalski jest prawdopodobnie w stanie zagrać na wszystkim, czego się dotknie, od tarki poprzez mandolinę po skrzypce. Co więcej, na każdym z instrumentów gra fantastycznie.
- mnie obecność w tylu zespołach naraz i obsługiwanie tylu instrumentów daje świeżość. Nigdy żaden zespół mi się nie nudzi – śmieje się Kowalski – a jeszcze mama swój prywatny wycinek: moje studia muzyki radomskiej nie mają ujścia w żadnym zespole. To fragment muzyki uprawiany samotniczo lub w nieformalnych składach. Bardzo sobie to cenię. Bo mam wrażenie, że choć ta sytuacja nie bardzo lubi się ze sceną, to świetnie sprawdza się właśnie w nieformalnych sytuacjach towarzyskich.

***

Tytuł audycji: Źródła

Prowadził: Adam Strug

Gość: Mateusz Kowalski

Data emisji: 11.02.2021

Godzina emisji: 15.15

mg