Posłuchaj:
Gustaw Herling-Grudziński #1. Wędrówka po Rosji
Gustaw Herling-Grudziński #2. Praca w Radiu Wolna Europa
Gustaw Herling-Grudziński #3. Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa
Gustaw Herling-Grudziński #4. Służba wojskowa i jej wpływ
Gustaw Herling-Grudziński #5. Charakterystyczny styl narracji literackiej
4 lipca minęło 25 lat od śmierci Gustawa Herlinga-Grudzińskiego - pisarza, krytyka literackiego, dziennikarza, żołnierza, więzienia łagrów. W cyklu "Głosy z przeszłości" przypomnieliśmy jego archiwalne opowieści, nagrane podczas pobytu w Polsce w 1994 roku. Wśród nich znalazła się opowieść o doświadczeniu sowieckiego łagru i jego wpływie na dalsze życie.
Człowiek uwikłany w mechanizm losu
W jego opowieściach pobrzmiewało doświadczenie człowieka głęboko uwikłanego w historię XX wieku, ale także przekonanie, że egzystencja nie jest jedynie ciągiem przypadków, lecz że istnieje porządek - choćby tragiczny - który nadaje sens biografiom naznaczonym przymusem, wygnaniem i walką.
- Służba wojskowa, pobyt na Bliskim Wschodzie, udział w bitwie pod Monte Cassino, a także życie po wojnie - najpierw w Rzymie, potem w Londynie - wpisywały się w to nieustanne poczucie bycia w trybach zdarzeń, na które nie mam wpływu. Jako młody chłopiec nie byłem w stanie tego zrozumieć, ale z czasem stało się to dla mnie oczywiste: mogę tylko starać się zachować jasność myślenia i osobistą godność - podkreślał.
Czytaj też:
Pobyt w łagrach - egzamin moralny
W sowieckich łagrach każdy, kto próbował zachować choćby elementarną przyzwoitość, instynktownie kierował myśli ku Bogu, niezależnie od tego, czy był osobą wierzącą, czy nie. Gustaw Herling-Grudziński przywoływał w tym kontekście słowa Warłama Szałamowa, który opisywał łagier jako wielki egzamin moralny. Jego zdaniem zdecydowana większość tego egzaminu nie zdała. Ci nieliczni, którym się udało, byli w większości ludźmi wierzącymi. Szałamow, choć sam był ateistą i synem prawosławnego duchownego, zaznaczał wyraźnie: to właśnie wiara dawała im siłę.
W warunkach skrajnego odosobnienia i upodlenia walka o zachowanie człowieczeństwa przyjmowała dla wielu wymiar religijny. Później, po wyjściu z łagru, ta perspektywa zaczęła się stopniowo zmieniać, ale samo poczucie nieustannej walki z losem, z okolicznościami, z własną słabością, pozostało. Jak wspominał Herling-Grudziński, towarzyszyło mu ono nieprzerwanie od chwili opuszczenia obozu aż do ostatnich lat życia.
W sidłach ustroju totalitarnego
Gustaw Herling-Grudziński życie w łagrze traktował jako pewnego rodzaju cezurę w swoim życiu. - Kiedy stamtąd wyszedłem, zaczęło się jak gdyby moje dojrzałe i świadome życie - podkreślał. - Wyszedłem z łagru, przy wszystkich tych rzeczach, które opisałem, przy tym fizycznym wycieńczeniu, pokryty nędznymi szmatkami, zziębnięty i wygłodzony, na miesiąc przed przypuszczalnym końcem mojego życia, bo już byłem w tzw. trupiarni, bardzo dojrzały nadspodziewanie dojrzały. Było to w 1942 roku, więc miałem 23 lata. Ludzie bardzo się dziwią, czytając moją książkę ("Inny świat" - przyp. red.), że to jest tak dojrzałe, ale tej dojrzałości nauczyłem się właśnie tam. To nie był świadomy proces nauczania, ona we mnie się zakorzeniła - opowiadał.
Jednym z najbardziej druzgocących skutków doświadczenia łagru, zdaniem Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, była deprawacja uczuć, w szczególności miłości. To właśnie ona, według pisarza, była pierwszą ofiarą systemu. - Zwyrodnienie, deprawacja, jaka się dzieje w łagrze, zabija jedną najważniejszą rzecz w człowieku, to znaczy miłość - mówił autor "Dziennika pisanego nocą". Herling wspominał, że w obozie, w którym przebywał, były również więźniarki. To, co widział, uznawał za ostateczny sprawdzian tego, czym naprawdę jest totalitarny ustrój - system, który potrafił zdeptać nawet najbardziej podstawowe ludzkie więzi.
***
Tytuł audycji: Głosy z przeszłości
Data emisji: 7-11.07.2025
Godz. emisji: 12.45