Zawodnik przyznał,  że jeśli Grecy zrezygnują z transferu, zostanie w zespole mistrza  Polski. 
Peszko był w poniedziałek w klubie, ale nie wziął  udziału w pierwszym treningu, bowiem od sztabu szkoleniowego Lecha  dostał urlop do 18 czerwca. Zapewnił też, że jeszcze nie żegna się z  Poznaniem, ani z kolegami z klubu, choć propozycja gry w Panathinaikosie  jest bardzo kusząca.
Po meczu reprezentacji z Hiszpanią  poleciałem na dwa dni do Aten. Przyznam, że Panathinaikos zrobił na mnie  duże wrażenie, zresztą podobnie było, gdy pierwszy raz przyjechałem do  Poznania. Zostałem oprowadzony po całym klubie. Nie rozmawialiśmy na  temat mojego kontraktu, ani jego wysokości, ani jego długości -  powiedział Peszko. 
Wcześniej mówiłem, że jak to ma być jakiś  transfer na siłę, to mnie nie interesuje. Ale przejście do  Panathinaikosu, nie byłoby chyba taki transferem. Poza tym ja się tam  nie pcham, tylko oni naprawdę chcą bym tam grał. Trener podczas  konferencji prasowej zaznaczył, że numerem jeden na liście transferowej  jest Peszko. W trakcie wizyty w Atenach, co chwilę dzwonili greccy  dziennikarze. Zdążyłem się już zobaczyć w lokalnych gazetach - dodał.
Pomocnik  reprezentacji Polski poinformował, że do końca tygodnia powinna  wyjaśnić się kwestia jego transferu. W Lechu z kolei czeka na niego  nowy, bardzo atrakcyjny pod względem finansowym kontrakt.   
Lech  przedstawił mi naprawdę bardzo dobrą ofertę. Nie ukrywam, że to będzie  chyba moja najtrudniejsza decyzja. Czekam na razie na sygnał od  Panathinaikosu. Jeśli Grecy nie odezwą się do końca tygodnia, to 18  czerwca jadę z Lechem na zgrupowanie do Wronek - podkreślił Peszko.
man