2 grudnia na Netflixie zadebiutował czteroodcinkowy serial "Sean Combs:Rozliczenie". Twórcy deklarowali, że to pogłębiona analiza życia Combsa, z uwzględnieniem najpoważniejszych publicznych oskarżeń. Diddy nie udzielił do niego komentarza, ale - jak wynika z relacji producentów - był o to proszony. Produkcja wywołała natychmiastową burzę. Po kilku dniach od premiery w mediach zaczęły pojawiać się informacje, że raper rozważa działania prawne przeciw platformie i ekipie dokumentu.
Pierwszym krokiem było wysłanie przez prawników Combsa formalnego żądania natychmiastowego zaprzestania rozpowszechniania serialu. Według strony Diddy’ego dokument wykorzystuje nieautoryzowane i rzekomo skradzione nagrania, w tym fragmenty jego prywatnych materiałów, przeznaczonych pierwotnie do innej, osobistej produkcji biograficznej. Zespół rapera określił dokument jako "hańbiący" i "stworzony wyłącznie w celu zniszczenia jego reputacji". Netflix nie zgadza się z tymi zarzutami. Według platformy wszystkie użyte treści zostały pozyskane legalnie, a twórcy serialu mają pełnię praw do ich wykorzystania.
Zniesławienie
Wkrótce potem media zaczęły informować, że Diddy może szykować pozew o wartość nawet miliarda dolarów. Miałby on dotyczyć szkód na reputacji oraz rzekomego fałszowania przekazu w dokumencie. Nie ma jednak potwierdzenia, że pozew został już oficjalnie złożony w sądzie - mowa głównie o przeciekach i doniesieniach osób z otoczenia artysty.
Mama w obronie
Do sporu włączyła się nawet matka Diddiego, Janice Combs, która publicznie zaprzeczyła niektórym scenom przedstawionym w serialu. Zareagowała szczególnie ostro na wątek, który miał sugerować, że została przez syna uderzona - oceniła to jako "całkowite kłamstwo". W serialu była mowa również o tym, że ona sama biła Puffa, gdy był dzieckiem. Według niej serial nie tylko narusza dobre imię jej syna, ale również instrumentalnie wykorzystuje jej postać i relację rodzinną, aby zwiększyć dramaturgię produkcji. Zaznaczyła też, że zna Diddy’ego jako osobę "z wadami, ale niezdolną do czynów, które mu przypisano". Podkreśliła też, że dokument pomija istotne elementy ich rodzinnej historii, tworząc w zamian uproszczoną, sensacyjną wersję wydarzeń, która jest "bardziej scenariuszem niż prawdą". Dodatkowo zasugerowała, że Netflix i producenci mogli celowo pozostawić te kontrowersyjne fragmenty, licząc na wywołanie jeszcze większego szumu medialnego. Według niej serial nie tylko krzywdzi jej syna, ale także całą rodzinę, która musi mierzyć się z kolejną falą publicznych oskarżeń.
Co dalej?
Na ten moment Netflix broni serialu, stojąc na stanowisku, że produkcja powstała rzetelnie, legalnie i z zachowaniem zasad dokumentalistyki. Prawnicy Combsa tymczasem zbierają materiały i - według amerykańskich mediów - szykują grunt pod największy pozew przeciw platformie streamingowej w historii branży muzycznej.
***
gV