Polskie Radio

"Nic już nie ma, jakby był dach, to może dałabym radę". Dramat mieszkańców zniszczonych przez Rosjan wsi

Ostatnia aktualizacja: 02.12.2022 08:00
- Dorobek całego swojego 80-letniego życia zmieściłam w reklamówce. Przez wojnę straciłam wszystko: mieszkanie, meble, pamiątki rodzinne. Dziś tułam się po wynajmowanych mieszkaniach - mówi PAP mieszkanka zniszczonej przez Rosjan wsi w obwodzie mikołajowskim.
Rosjanie koncentrują swoje ataki na celach cywilnych.
Rosjanie koncentrują swoje ataki na celach cywilnych.Foto: PAP/Viacheslav Ratynskyi

Perwomajsk to duża osada, jedna z tych, które na Ukrainie określa się jako osiedle typu miejskiego. 80-letnia pani Raisa z białą reklamówką, wypełnioną ubraniami i mokrymi papierami, patrzy na ruiny jednopiętrowego domu, w którym miała mieszkanie.

- To, co nie spłonęło, zgniło. Wynoszę to, co się uratowało. Jakieś szmaty, stare dokumenty, wszystko, co zdołałam stamtąd wyciągnąć - opowiada.

Z mieszkania Raisy pozostała kupa gruzu. Pociski rozbiły balkon i ścianę frontową. We wnętrzu widać roztrzaskane regały i postrzępioną wersalkę. - Balkonu nie ma, okien nie ma, dachu nad mieszkaniem nie ma. Jak by był dach, to może dałabym radę. O Boże, wszystko cieknie, wszystkie dywany mi pogniły - narzeka.

"Myślałam, że ten korytarz będzie moją mogiłą"

Kobieta na początku otwartej wojny Rosji przeciw Ukrainie nie miała zamiaru opuszczać swojego domu. - Jeszcze jest spokojnie, jeszcze nic mi nie grozi, myślałam. No i tak czekałam, aż zaczęły spadać na nas bomby - wspomina.

- Przez miesiąc chowaliśmy się za ścianami w korytarzu. Nie było światła, gazu ani wody. Jak Rosjanie strzelali, to całym domem trzęsło jak kartonowym pudełkiem. Myślałam, że ten korytarz będzie moją mogiłą - mówi.

Nadzieja na powrót

Teraz Raisa mieszka w wynajmowanym jednopokojowym mieszkaniu w Mikołajowie. Wciąż ma nadzieję, że władze pomogą jej odbudować mieszkanie w Perwomajsku i marzy, że kiedyś do niego powróci.

- Kiedyś było tutaj tak pięknie. Na podwórku, przed klatką schodową, sadziliśmy wysokie róże, krzewy. Nie zostało po nich nic, sterczą tylko kikuty. Może władze nam pomogą, może chociaż wyremontują dach, a syn pomoże i postawi mi ściany? Nie chcę umierać w obcym miejscu, chcę dożyć końca we własnym domu - wyznaje w rozmowie z PAP.

Czytaj także:


Zobacz: wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz w Programie 1 Polskiego Radia

pp/PAP/kor