Polskie Radio Dzieciom

Zima pełna kolorów

Ostatnia aktualizacja: 10.01.2021 11:30
Początek roku na wsi był pełen kolorów, tajemnic i wesołych melodii. Wędrujący przebierańcy pukali do domów i składali życzenia. Wraz z Brygidą Sordyl i Kubą Gołdynem z Beskidu Żywieckiego sprawdziliśmy czym jest maciudula i jukace. Dzięki małemu Stasiowi z Akademii Sztuk Dziecięcych w Warszawie zajrzeliśmy na karnawałową zabawę. Kaja Prusinowska zabrała nas w magiczną podróż wśród chmur, kłębków wełny, planet i niebiańskich owiec otulonych muzyką pięknej Estonii.
Audio
  • Zima pełna kolorów (Polskie Radio Dzieciom/Źródełko)
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjneFoto: Polona/bd

Herody i Jukace

Kuba Gołdyn od kilku dni kolęduje z Herodami, Dziadami i Jukacami, ale znalazł czas, by odwiedzić dziś „Źródełko” i opowiedzieć nam o tych barwnych postaciach rodem z kolędniczych grup Beskidu Żywieckiego. Ale kim właściwie są te Herody? Kim są Jukace? To grupy kawalerów i chłopaków, prezentujących widowiska wywodzące się z Biblii. Każda grupa inną rolę i swój czas na chodzenie po wsi. Na przykład Dziady goniły w Stary albo Nowy Rok, przeprani za rozmaite straszydła. Był Deboł (diabeł), Śmiertka (śmierć), Żyd, Cyganka czy… Maciudula – straszydło zrobione ze strzępków materiałów. Brygida nieraz widziała takich Dziadów, biegających po wsi. Nieraz było ich nawet czterdziestu!

W Żywcu i Zabłociu znani są Jukace. Można ich spotkać w Nowy Rok, w kolorowych strojach, maskach, szpiczastych czapkach i dzwonkach u pasa. Każdy z nich strzela głośno z bata.

I Herody. Grupa najstarszych kolędujących. W takiej grupie trzeba było już mieć ładnych parę lat kolędniczego doświadczenia, umieć śpiewać, tańczyć i winszować. To właśnie Herody pokazywali najróżniejsze scenki, więc musieli być dobrymi aktorami. Wchodzili do każdej chaty, rozbawiając mieszkańców tańcami, pieśniami i drobnymi psikusami oraz winszując pomyślności na nowy rok:

Stary Rok się przewinął, a Nowy wywinął

Za stary trzeba Bogu dziękować, na nowy winszować!

W trosce o dobry rok

Początek nowego roku był na wsi czasem szczególnego dbania o dobrą przyszłość. Czasem nawet, jak w Andrzejki, próbowano ją sobie wywróżyć z wosku. By nikt w domu nie był głodny, na stole kładziono wielki bochen chleba, drzewka owocowe obwiązywano słomą, by było im ciepło i dawały dużo owoców. Na podwórzach palono snopki słomy, chcąc wygonić wszystkie zmartwienia…

Styczeń. Pierwszy miesiąc roku. Skąd wzięła się taka nazwa? Może dlatego, że stykają się stary i nowy rok? A może – jak zastanawiała Kaja Prusinowska – od wytyczania dróg? Gdy śnieg przykrył drogi, wytyczano je na nimi saniami albo wielką drewnianą łopatą. Takie wytyczanie dróg, wytyczanie nowych szlaków było szczególnie ważne w siarczystą zimę. Może dlatego wielu z nas postanawia obrać nowy cel w życiu właśnie w styczniu? Ma postanowienia noworoczne, nowe plany… Ale właściwie, każdy dzień jest dobry, by zacząć coś nowego! Np. można wreszcie uporządkować kolorowe skarpetki w swojej szufladzie. Kaja, robiąc to, natrafiła na piękną wełnianą… baśń! Baśń o początkach świata, gwiazdach-owieczkach i gwiezdnej pasterce, a opowiedziała nam ją przy dźwiękach estońskich instrumentów – kenneli, na których grały jej przyjaciółki.

Jak wyglądał karnawał na wsi?

Spytał nas Staś z Akademii Sztuk Dziecięcych. Karnawał to czas radości i zabaw tak w mieście, jak i na wsi. Dawniej, na wsiach odbywały się zabawy i tańce. Co bogatsi mieszkańcy organizowali kuligi w wielkich drewnianych saniach, zaprzężonych w konie. Jeździli od domu do domu, by bawić się tam i jeść smakołyki. Taki czas zabaw był tez idealny do znalezienia sobie drugiej połówki. Dlatego w czasie karnawału odbywały się także wesela.

***

Tytuł audycji: Źródełko

Prowadziła: Hanna Szczęśniak

Goście: Brygida Sordyl i Kuba Gołdyn, Staś z Akademii Sztuk Dziecięcych, Kaja Prusinowska

Data emisji: 10.01.2021

Godzina emisji: 11.00

mg

Zobacz także