Kultura

Reżyserując "Czarny Czwartek” miałem wrażenie, że robię horror

Ostatnia aktualizacja: 16.12.2010 06:00
W czterdziestą rocznicę Grudnia 1970 powstał pierwszy fabularny film na ten temat. Reżyser Antoni Krauze opowiada portalowi polskieradio.pl o realizacji "Czarnego Czwartku".
Audio

Czterdzieści lat temu robotnicy Wybrzeża zaprotestowali przeciwko wprowadzonej chyłkiem podwyżce cen żywności. Władza wyprowadziła na ulice wojsko i milicję. Był to jeden z najbardziej krwawych momentów w powojennej historii Polski.

Według oficjalnych danych w protestach zginęło 45 osób, a 1165 zostało rannych. Przez lata komuniści starali się ukrywać prawdę o grudniowej masakrze i wymazać te wydarzenia z ludziej pamięci.

Dziś odbędzie się zamknięty pokaz pierwszego filmu fabularnego na ten temat, zatytułowanego "Czarny Czwartek". W pokazie wezmą udział jedynie rodziny ofiar Grudnia 1970. Do kin film trafi w lutym 2011 roku.

O motywach podjęcia się jego realizacji oraz pracy na planie, portalowi polskieradio.pl, opowiada reżyser Antoni Krauze.


Dlaczego zdecydował się Pan zrobić filmu o grudniowej masakrze?

Antoni Krauze: Kiedy otrzymałem propozycję zrobienia filmu o Grudniu 1970, to nie zastanawiałem się nawet przez chwilę. To była najszybciej podjęta decyzja w moim zawodowym życiu. Wiedziałem, że ta historia wymaga wyjaśnienia. Miałem też swoje osobiste wspomnienia. Dwa tygodnie po tym, jak wojsko strzelało do robotników, znalazłem się w Gdańsku. Pamiętam spalony budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR i unoszący się w powietrzu zapach dymu. Miałem wrażenie, że czuć było jeszcze gaz łzawiący, którym milicja rozpraszała protestujących robotników To wszystko zostało mi w pamięci.

O czym jest „Czarny Czwartek” ?

A.K: To jest film o tym, co wydarzyło się od 13 do 20 grudnia 1970 roku, na terenie Gdyni. Tytuł bezpośrednio odnosi się do tragedii, która rozegrała się w czwartek 17 grudnia. Poprzedniego dnia wieczorem, w lokalnej telewizji, wicepremier Stanisław Kociołek zaapelował do stoczniowców o spokojny powrót do pracy i oni mu uwierzyli…

Kiedy następnego dnia szli do pracy, wojsko otworzyło do nich ogień. Zginęło 11 osób. W mieście rozpętało się piekło. Przez cały dzień trwały walki uliczne. W kolejnych godzinach zginęło jeszcze 7 osób, a setki zostało brutalnie pobitych przez milicję i ZOMO.

Czyli wielka polityka na ekranie?

A.K: Raczej ludzki dramat. Próbowaliśmy pokazać wszystko to, co wydaje się być najważniejsze. W filmie pojawiają się Gomułka, czy Cyrankiewicz, ale ta historia jest opowiedziana z pozycji ofiar, a nie prześladowców. Staraliśmy się unikać sytuacji, żeby kamera znajdowała się pomiędzy milicjantami, czy żołnierzami. Chcieliśmy pokazywać grudniową masakrę obiektywnie, ale od strony ludzi, którzy stawali się ofiarami agresji milicji i wojska.

Ponieważ jest to film fabularny, więc scenarzyści Mirosław Piepka i Michał Pruski wśród tych którzy zginęli 17 grudnia wybrali jedną osobę. Film opowiada historię Brunona Drywy i jego rodziny.

Dlaczego wybór padł na niego?

A.K: Większość tych, którzy ginęli, to byli ludzie niezwykle młodzi. Mieli po dziewiętnaście, dwadzieścia lat. Scenarzyści wybrali akurat jego, bo był najstarszy. Miał 34 lata zostawił żonę i trójkę małych dzieci. Jego śmierć postawiła rodzinę w nadzwyczaj trudnej sytuacji.

Z dostępnych obecnie zdjęć filmowych wynika, że powstał obraz niezwykle realistyczny

A.K: Chcieliśmy pokazać to, co się wtedy stało jak najbardziej prawdziwie. Starałem się korzystać z tego, co opowiadała rodzina Brunona Drywy. Wdowa po nim i jego troje dzieci.

Ostatniego dnia zdjęciowego kręciliśmy scenę chowania zwłok naszego bohatera na jednym z gdyńskich cmentarzy. Podczas zdjęć zobaczyłem jego syna, którego już poznałem wcześniej. Przyszedł z jakąś kobietą. Okazało się, że to jego siostra. Roman Drywa powiedział, że przyjechał na te zdjęcia i przywiózł swoją najmłodszą siostrę, bo ona nie brała udziału w pogrzebie. On widział prawdziwy pogrzeb i chciał żeby ona mogła to zobaczyć. Uznał, że jak przywiezie swoją siostrę, to ona zobaczy naprawdę jak to było. Nie wyobrażam sobie lepszej recenzji.

Czy nie boi się Pan, że młodzi widzowie mogą mieć problem ze zrozumieniem historii przedstawionej w „Czarnym Czwartku”?

A.K: Myślę, że młody człowiek wychowany w wolnej Polsce może mieć problem ze zrozumieniem niektórych niuansów, ale nie tego, co się wydarzyło. Zapewne podejmowane wtedy przez władzę decyzje mogą być niezrozumiałe. Nawet dziś trudno zrozumieć, jak można było kazać strzelać do ludzi. Reżyserując ten film, wielokrotnie miałem wrażenie, że robię horror. Chodzi mi szczególnie o to, co robili komuniści w trakcie wygaszania protestów na Wybrzeżu, kiedy próbowali zatrzeć prawdę o mordowaniu ludzi. To były działania  rodem z opowieści o Drakuli. Prześladowania, nocne odwiedziny, nocne pochowki zabitych. Wygaszanie świateł, otaczanie cmentarzy  siłami SB. Wszystko to robiło wrażenie, jakby ktoś oszalał. I potem te straszne lata, gdzie za próbę opowiedzenia, przypomnienia tego co się stało, po prostu ludzi karano.

To, co jest istotą tego filmu, to prawda i pamięć o tym, jak to było. Prawda i pamięć, to dwa najważniejsze atrybuty wolności, których wtedy nie było.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Piotr Dmitrowicz.


Aby zobaczyć zapis wideo wywiadu "Antoni Krauze: Musiałem zrobić ten film" wystarczy kliknąć ikonę kamery w ramce powyżej.

 

Więcej informacji o wydarzeniach grudniowych, źródłowych dokumentów i wywiadów z historykami oraz świadkami, w naszym serwisie specjalnym Grudzień 1970. Zapraszamy.

 

Film promuje "Ballada o Janku Wiśniewskim" w wykonaniu Kazika. Zobacz:

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Antoni Dudek: Masakra w Gdyni była przełomem

Ostatnia aktualizacja: 06.12.2011 16:05
rozwiń zwiń
Czytaj także

Antoni Krauze: Musiałem zrobić ten film

Ostatnia aktualizacja: 06.12.2011 06:00
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Czarny Czwartek" - fabuła jak dokument

Ostatnia aktualizacja: 14.12.2010 12:00
Antoni Krauze przypomina filmem "Czarny Czwartek" o Grudniu 70. - jednej z najmroczniejszych kart w historii PRL. Zobacz filmowy teledysk Kazika do "Ballady o Janku Wiśniewskim".
rozwiń zwiń