Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Przyjemne i pożyteczne

Ostatnia aktualizacja: 12.01.2023 10:00
Poszła raz moja babcia odwiedzić bratową. W starych, drewnianych domach okna były małe. Wpadało przez nie niewiele światła, u bratowej tym bardziej, bo na parapecie hodowała w donicach piękne, majestatyczne mirty.
Śpiewaczka Janina Pydo przed domem. Fot. Piotr Baczewski
Śpiewaczka Janina Pydo przed domem. Fot. Piotr BaczewskiFoto: Piotr Baczewski

„Ogród Edenu”, dekoracja kołdry (fragment). Wykonała Sylvia S. Queen, USA, około 1900 roku.  Ze zbiorów Smithsonian Institute „Ogród Edenu”, dekoracja kołdry (fragment). Wykonała Sylvia S. Queen, USA, około 1900 roku. Ze zbiorów Smithsonian Institute



- Gieniu! - krzyknęła babcia ze zgrozą. - Córki masz w domu i mirty trzymasz? Żeby starymi pannami zostały?
- Patrz Franiu, co zrobię! - Gienia otwarła okno i z rozmachem wyrzuciła przez nie swoje dorodne, wypieszczone rośliny do ogródka.


Panna młoda w koronie weselnej, Szwarcwald, 1925. Domena publiczna Panna młoda w koronie weselnej, Szwarcwald, 1925. Domena publiczna

Dziwne te mirty - lubiano je i potrzebowano ich, jednak w zależności od kontekstu i sytuacji bano się też, że przyniosą nieszczęście. W niektórych częściach Polski patrzono na nie zupełnie odwrotnie, niż na początku tej opowieści. Mirt był rośliną obowiązkową w domu, gdzie urodziły się dziewczynki. Moja druga babcia miała w sieni piękny okaz, pamiętam go najwyraźniej ze wszystkich jej kwiatów.

Miał wiele zastosowań: podczas ważnych rodzinnych uroczystości po bokach kładzionego na stół obrusa przypinano mirtowe gałązki. Był oczywiście symbolem panieństwa i niezbędnym elementem wianka a w późniejszych latach przybraniem welonu panny młodej. Podczas przeprosin i błogosławieństwa gałązkę mirtu używano do pokropienia młodej pary wodą święconą. Nie wynikało to z braku kropidła – mirt jako roślina wiecznie zielona kojarzył się
z zaświatami, zapewniał łączność ze zmarłymi przodkami, których w sposób symboliczny przywoływano podczas obrzędu weselnego. Łączył przeszłość z niepowstrzymaną energią życia.

Przystrajano nim również trumnę, wplatano w pogrzebowe wianki i bukieciki dla zmarłych przedwcześnie kawalerów i panien. Występuje w wielu pieśniach i przyśpiewkach, jest czytelnym i sugestywnym symbolem miłości i płodności, może też odsyłać do spraw i zjawisk nadprzyrodzonych.

CZYTAJ TEŻ: Mirt, roślina na moment przełomu


Wesele na Wileńszczyźnie przed II Wojną Światową. Panna młoda trzyma bukiet z asparagusa ogrodowego. Zdjęcie rodzinne Zofii Gan. Z archiwum terenowego Ewy Grochowskiej Wesele na Wileńszczyźnie przed II Wojną Światową. Panna młoda trzyma bukiet z asparagusa ogrodowego. Zdjęcie rodzinne Zofii Gan. Z archiwum terenowego Ewy Grochowskiej

Na wielu „babcinych” parapetach królowały wracające dziś do łask szparagusy.
Różnie na nie mówiono: sparagus, brzmiący jak imię starożytnego Rzymianina albo po prostu asparagus. Ich gałązki przypinano do ubiorów weselnych a duża, ogrodowa odmiana była na przedwojennej Wileńszczyźnie niezbędnym składnikiem bukietu panny młodej. Jego krewnym jest bardzo lubiany dawniej asparagus pierzasty, zwany meszkiem. Podobnie jak mirt służył jako kropidło podczas błogosławieństwa i był niezbędną dekoracją ślubnego wianka, welonu i sukni.


Franciszka i Jan Biskupowie, babcia i dziadek autorki. Zdjęcie ślubne, 1946. Franciszka i Jan Biskupowie, babcia i dziadek autorki. Zdjęcie ślubne, 1946.

Rośliny doniczkowe stawiano przy trumnie w czasie czuwania i pożegnania ze zmarłym. Kiedy młode gospodynie pytały starsze kobiety, czy to mają być jakieś konkretne kwiaty, słyszały odpowiedź:

„a jaki by nie był, to i tak potem uschnie, bo stał przy trumnie”.

Ważne, żeby kwiaty były dwa (lub więcej, ale w parzystej liczbie), najlepiej takie same.

Za niezbędne uważało się anginkę i aleos. Nie tylko ze względu na aspekty estetyczne, bo obydwie rośliny mają wyrazistą i oryginalną formę, ale na właściwości lecznicze. Liście anginki, czyli geranium wkładano do bolącego ucha, stosowano na ból gardła, zębów i głowy. Rozrośnięte aleosy, czyli aloesy (lubię też występującą w pieśniach gwarową lewandę) zawsze stały w pokoju, gotowe by swoim sokiem przynieść ulgę poparzonej lub przeciętej skórze. Pożyteczny, lecz zdradliwy to lekarz – aloesu nie można podarować w prezencie komuś, z kim chce się zachować dobre relacje (trzeba zaszczepkę symbolicznie „odsprzedać”). Tuż obok mamy żyworódkę pierzastą – jej niezwykłą płodność poznał każdy, u kogo gościła, dlatego postrzegano ją jako symbol odradzającego się życia. Jest niezastąpiona między innymi na trudno gojące się rany i odparzenia. Ciemnozielone mięsiste liście grubosza również mogą być lekarstwem, roślina bardziej znana jest jednak jako „drzewko szczęścia”, wnoszące do domu radość i dostatek.


Fot. Hubert Dzikowski. Fot. Hubert Dzikowski.

Nieodzowne były ulubione rośliny mojej babci - paprotki. Ostrożnie się z nimi obchodzono; mówiło się, że jej kondycja mówi o relacjach w rodzinie. Paprotka dorodna, o gęstych, zwieszających się jak grube warkocze liściach miała świadczyć, że w domu dobrze się dzieje i gości tu szczęście. Wierzono, że pomaga na chore płuca, bo oczyszcza powietrze. Na koniec (tego tekstu, bo lista dawnych domowych roślin doniczkowych jest trochę dłuższa) na scenę wkraczają pelargonie - wyjątkowe i pospolite zarazem.

Okrąglaki, krakowiaki – różnie je nazywano. Jest to kwiatek najbardziej „zwyczajny” z wszystkich wyżej wymienionych, ale gospodynie szczyciły się wypielęgnowanymi przez siebie odmianami, kształtami i kolorami. Ot, nareszcie trochę niepraktycznego piękna.


Śpiewaczka Janina Pydo przed domem. Śpiewaczka Janina Pydo przed domem.

Trwa zima. Podobno mają przyjść wielkie mrozy i znowu będziemy przebijać się przez zaspy. Inne źródła mówią o nadchodzącym gwałtownym ociepleniu. Zanim to się wyjaśni, pod ręką mamy miniogrody w doniczkach. Są tutaj starodawne gerania, aloesy i grubosze, a także nowe, nieznane dotąd gatunki i odmiany. Przyjemne dla oka. Pożyteczne dla zdrowia, urody, samopoczucia oraz szczęśliwego życia. Którego życzę nam wszystkim w nowym roku.

Ewa Grochowska

***

PS. *Niniejsze opowieści o roślinach i związanych z nimi zwyczajach pochodzą głównie z okolic Opoczna, Przysuchy i południowo-wschodniej Kielecczyzny.

**Dziękuję mojej mamie za związane z roślinami domowymi historie z jej życia, które wplotłam w tekst.

***Informacje dotyczące właściwości leczniczych opisanych przeze mnie roślin pochodzą z przekazu ustnego i nie powinny być stosowane do samoleczenia bez konsultacji ze specjalistą/specjalistką w tej dziedzinie.

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Bliscy

Ostatnia aktualizacja: 04.11.2021 09:00
Zapomniałam, że znam kilka takich opowieści. Odżyły mi w głowie podczas przeglądania zdjęć po zmarłej cioci. Niektóre uwiecznione na nich sceny należą do mojej ulubionej kategorii zdjęć rodzinnych. Zatem najpierw o tym.
rozwiń zwiń