Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Matki

Ostatnia aktualizacja: 18.05.2023 09:00
Po przejściu Armii Czerwonej została we wsi sanitariuszka. Zawołano ją do porodu i po przyjęciu go miała dogonić swój oddział, ale nazajutrz w sąsiedniej wsi był kolejny poród, potem jeszcze dwa inne.
Dziecko w kostiumie tygrysa, 1917. Autor: Sidney D. Gamble
Dziecko w kostiumie tygrysa, 1917. Autor: Sidney D. GambleFoto: Sidney D. Gamble

I tak armia poszła, ona została. Pomogła przyjść na świat wielu dzieciom. Tuż po wojnie wyszła za mąż i sama zaszła w ciążę. Dziecko źle się ułożyło, poród stawał się coraz trudniejszy, w okolicy nie było ani felczera, ani „babki”, która niedawno zmarła. Kobiety zeszły się do rodzącej, która zaczęła je instruować, co mają zrobić, żeby odwrócić dziecko. W końcu się urodziło, obydwoje przeżyli. Dzisiaj w tej wsi żyją jej prawnukowie i prawnuczki.


Mołdawia, lata 50. XX wieku. Autor: Zaharia Cushnir Mołdawia, lata 50. XX wieku. Autor: Zaharia Cushnir

"Gotuj wodę", powiedział do żony gospodarz, zobaczywszy sąsiadkę, która przerwała pracę przy lnie i trzymając się za brzuch szła wolno w stronę domu. Tak przyszła na świat moja mama. W czasie najbardziej intensywnych prac polowych wiosną i latem z małymi dziećmi zostawały w domu babcie lub prababcie. Niemowlęta matki zabierały w pole, żeby w razie potrzeby karmić je piersią bez odrywania się na dłużej od pracy. Częstym widokiem były zawiniątka leżące w bruździe, osłonięte od słońca i wiatru zamocowaną na kijach chustką. Robiono też polowe kołyski, proste, z płachty zawieszonej na trzech lub czterech patykach.

Dzieci bardzo szybko włączano do pracy w polu lub obejściu, przy wypasie bydła. Matki nie bardzo mogły je ochronić przed tym przedwczesnym wejściem w mozół życia, nawet jeśli bardzo chciały. Szybko znajdował się chór doradców, tłumaczących jej, że nie robi dobrze. Zresztą nie tylko w tej sprawie.


Węgry, lata powojenne. Autor: J. Šajmovič Węgry, lata powojenne. Autor: J. Šajmovič

Dramat kobiet, które nie mogły zajść w ciążę i niezależnie od tego, po czyjej stronie leżało sedno sprawy – otaczane fałszywym współczuciem, za plecami bezlitośnie obmawiane. Miała to być kara za grzechy przodków albo za domniemane złe prowadzenie się we wczesnej młodości. Za cokolwiek. Robiły więc wszystkie magiczno-zwyczajowe zabiegi, doradzane przez matki i babki, błagały o pomoc szeptuchy, dawały ostatnie grosze na mszę, chodziły na pielgrzymki, do cudownych źródełek i świętych gajów, do cadyków i pustelników.

Ratunek przychodził czasem ze strony sióstr lub bratowych, które oddawały bezdzietnym krewnym na wychowanie jedno ze swoich kilku czy kilkunastu dzieci. W dobrej wierze, próbując w ten sposób zapewnić im lepszą przyszłość, jako jedynakom/jedynaczkom, dziedziczącym majątek przybranych rodziców.

– Rodzice i rodzeństwo mieszkali na drugim końcu tej samej wsi. W niedzielę rano po pierwszej mszy miałam pozwolenie, żeby odwiedzić ich na kilka godzin. Biegłam co tchu, żeby nie marnować czasu na spacer, tylko znaleźć się w rodzinnym domu jak najprędzej. Po obiedzie mama wyprowadzała mnie na drogę. – Idź już, mówiła, ocierając oczy fartuchem. Z powrotem też biegłam, płacząc całą drogę. I tak co niedzielę, dopóki nie wyszłam za mąż – Bożena cytuje opowieść swojej nieżyjącej już matki.

Kobiety, które po prostu nie chcą mieć dzieci – osądzane były równie zdecydowanie i bezlitośnie.


Inuitka z dzieckiem, zdjęcie sprzed kilkudziesięciu lat (opisywane jest na stronach internetowych w różne sposoby, z różnymi datami i miejscami, bez nazwiska autora) Inuitka z dzieckiem, zdjęcie sprzed kilkudziesięciu lat (opisywane jest na stronach internetowych w różne sposoby, z różnymi datami i miejscami, bez nazwiska autora)

Matki rodzące dzieci „nieślubne”, piętnowane przez swoje rodziny i otoczenie. Ich dzieci również – łatka "bękarta" przyklejona była do tej osoby całe życie. Znam na szczęście historie, w których okazywano im zrozumienie i wsparcie, otaczano opieką i pomocą. Niedużo ich, tyle by nie zgorzknieć od bezmiaru bezlitości, pojedynczego, zbiorowego i kulturowego okrucieństwa. Znam antropologiczne i socjologiczne próby wyjaśnienia takiego stanu rzeczy. Nigdy ich ani nie uznam, ani nie zrozumiem.


Mołdawia, lata 50. XX wieku. Autor: Zaharia Cushnir, źródło: archiwum fotografa. Mołdawia, lata 50. XX wieku. Autor: Zaharia Cushnir, źródło: archiwum fotografa.

Prof. Magdalena Zowczak opisuje napotkaną na Wileńszczyźnie opowieść o Matce Boskiej, przychodzącej z pomocą rodzącym kobietom.

„Kiedy mężatka rodzi, Matka Boska spokojnie szykuje się do wyjścia z domu, czesze włosy, przebiera sukienkę i idzie pomóc do rodzącej. Kiedy rodzi panna – Maryja wybiega z domu tak jak stoi, z potarganymi włosami, w fartuchu i na boso, biegnie co tchu, żeby znaleźć się na miejscu jak najszybciej, bo sama panną była, kiedy urodziła Pana Jezusa”.*


Zdjęcie zrobione podczas hiszpańskiej wojny domowej. Autorka: Kati Horna (1912-2000) Zdjęcie zrobione podczas hiszpańskiej wojny domowej. Autorka: Kati Horna (1912-2000)

Matki uchodźczynie, podejmujące najwyższy, niewyobrażalny wysiłek, żeby zapewnić swoim dzieciom lepsze życie, a wcześniej po prostu uratować je od wojny, głodu i śmierci. Zamykane w obozach dla uchodźców przez kraje, które w tym samym czasie czczą inną uchodźczynię i matkę o tak zwanym niejasnym (według surowych norm obyczajowych swojego czasu) statusie – Matkę Boską.


Maria Galicka z babcią i dziadkiem. Zdjęcie zrobiono, żeby wysłać mamie wywiezionej na roboty do Niemiec podczas II wojny światowej. Z archiwum rodzinnego Marii Galickiej Maria Galicka z babcią i dziadkiem. Zdjęcie zrobiono, żeby wysłać mamie wywiezionej na roboty do Niemiec podczas II wojny światowej. Z archiwum rodzinnego Marii Galickiej


Tekst ten dedykuję – z miłością i podziwem – moim przodkiniom, siostrom, przyjaciółkom i innym matkom i bezdzietnym kobietom, które spotykam. Nie tylko z okazji zbliżającego się Dnia Matki.

Ewa Grochowska

 ***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

Czytaj także

Bliscy

Ostatnia aktualizacja: 04.11.2021 09:00
Zapomniałam, że znam kilka takich opowieści. Odżyły mi w głowie podczas przeglądania zdjęć po zmarłej cioci. Niektóre uwiecznione na nich sceny należą do mojej ulubionej kategorii zdjęć rodzinnych. Zatem najpierw o tym.
rozwiń zwiń