Plan w większości składa się z maksymalistycznych rosyjskich postulatów. Za takie bowiem należy uznać m.in.:
- przekazanie Rosji wciąż kontrolowanej przez wojska ukraińskie części obwodu donieckiego, solidnie ufortyfikowanej i z dużymi miastami jak Kramatorsk czy Słowiańsk, w których Ukraińcy mogliby bronić się miesiącami,
- redukcję ukraińskiej armii do 600 tysięcy,
- konstytucyjny zakaz integracji z NATO, czy
- wprowadzenie języka rosyjskiego jako drugiego państwowego.
Nieliczne punkty korzystne dla Kijowa dotyczą m.in. amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy czy przekazania jej 100 mld dolarów z zamrożonych rosyjskich aktywów. Zostały jednak wypisane w sposób nieścisły, nie wiadomo także czy zostały skonsultowane z partnerami europejskimi. Cały dokument ujawniony przez media jest chaotyczny i nieprecyzyjny oraz mieści punkty ewidentnie na chybcika wpisane przez Rosjan, jak odrzucenie i zakazanie wszystkich ideologii nazistowskich.
Taki sposób sformułowania planu nie powinien dziwić, wszak jego głównymi autorami najprawdopodobniej byli doradca Putina Kirił Dimitriew oraz specjalny wysłannik Trumpa Steve Witkoff. Miał on co prawda być konsultowany także z wysokimi urzędnikami USA, a także miał go widzieć ukraiński sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, niemniej plan został zatwierdzony przez Trumpa.
O ultymatywnym tonie, w jakim został przekazany Zełenskiemu, świadczą informacje pozyskane przez zachodnich korespondentów w Kijowie od uczestników piątkowego spotkania sekretarza armii USA Dana Discrolla z ambasadorami z krajów NATO. Wynika z nich, że USA de facto żąda od Kijowa bezwarunkowej zgody na plan jeszcze przed Świętem Dziękczynienia (czwartek 27 listopada), a jakiekolwiek dyskusje mogą dotyczyć jedynie szczegółów poszczególnych punktów. Discroll miał zapowiedzieć, że „musimy to g… rozwiązać”, bo Ukraina tej wojny militarnie nie wygra.
Determinację USA uprawdopodabnia orędzie do narodu wygłoszone przez prezydenta Zełenskiego w piątek po południu. W dość dramatycznym tonie poinformował on, że kraj stanął przed bardzo złożonym wyborem między przyjęciem trudnych 28 punktów a utratą kluczowego partnera i zmierzeniem się ze skutkami ekstremalnie trudnej zimy. Zaapelował o jedność wewnętrzną i wsparcie, zapowiedział kontynuację prac dyplomatycznych z Europą i USA, a w sobotę zatwierdził skład ukraińskiej delegacji na rozmowy z Amerykanami, a także Rosjanami. Zełenski chce w ten sposób przygotować społeczeństwo do trudnych decyzji, względnie przetestować prawdopodobieństwo masowych protestów w przypadku zgody na niekorzystne dla Ukrainy rozwiązania. Ukraińcy są wyczerpani wojną, lecz mają świadomość, że wymuszony przez USA zły deal z Rosją nie będzie przez nią honorowany i da jedynie krótkie wytchnienie przed kolejnym napadem.
Rosja zaś przygląda się sytuacji z trudno skrywanym zadowoleniem. Wstrzymywała się z reakcjami, aż w końcu w piątek wieczorem Putin łaskawie przyznał, że Kreml zapoznał się z planem i jest gotów o nim rozmawiać. W praktyce oznacza to, że rosyjska presja militarna na Ukrainę w ciągu najbliższych dni zostanie wzmocniona, a rozmowy z USA i Ukrainą mogą dotyczyć jedynie przekształcenia 28 punktów w jeszcze bardziej korzystne dla Rosji. W dalszym ciągu bowiem nie odzwierciedlają one wszystkich rosyjskich żądań, przede wszystkim pełnej politycznej kontroli nad całą Ukrainą. W grę nie wchodzą także jakiekolwiek zachodnie, a przede wszystkim amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy.
W efekcie Ukraina znalazła się w ekstremalnie trudnej sytuacji podwójnej presji: dyplomatycznej USA i militarnej Rosji. Nawet przyspieszona współpraca z Europą może nie być w stanie tego zrównoważyć. Najbliższe dni mogą przynieść rozwiązania mające kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Ukrainy i UE.
Tadeusz Iwański - kierownik Zespołu Białorusi, Ukrainy i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich. W latach 2006-2011 pracował w Polskim Radiu dla Zagranicy