Polscy hipisi dowiedzieli się, że są hipisami... z gazet

Ostatnia aktualizacja: 20.04.2013 17:00
Co różniło chuliganów od garowników? Jak gitowcy szkodzili garownikom? I jak do tego wszystkiego miał się Związek Młodzieży Polskiej? W kolejnej audycji z cyklu "Za kurtyną PRL-u" rozmawialiśmy o kulturze młodzieżowej i subkulturach w Polsce Ludowej.
Audio
  • Polscy hipisi dowiedzieli się, że są hipisami... z gazet (Dwójka/Za kurtyną PRL-u)
Jarocin 08.1982. III Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji.
Jarocin 08.1982. III Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji. Foto: PAP/Wojciech Kryński

PRL miał embiwalentny stosunek do młodzieży. Z jednej strony wierzono, że to właśnie młodzi ludzie - pozbawieni przywar wyniesionych ze starego, przedwojennego świata - będą w stanie zbudować socjalistyczne państwo. Z drugiej młodzieńczy entuzjazm i spontaniczność stanowiły zagrożenie dla uporządkowanego, zinstytucjonalizowanego i zbiurokratyzowanego PRL-owskiego świata.

- Teoretycznie władza chciała organizowac i kontrolować czas wolny młodych ludzi. Narzędziem do tego miały być wszelkiego rodzaju świetlice - wyjaśnia prof. Marek Wierzbicki, historyk, autor szeregu artykułów i książek poświęconych PRL-owskiej młodzieży. - W praktyce cele gospodarcze i ideologiczne wysuwały się na pierwszy plan, a świetlice pozostawały zapuszczone. Młodzież spędzała więc czas na zabawach, której nieodłącznie towarzyszył alkohol, a często także bójki i poważniejsze wykroczenia - dodaje.

Taki był kontekst pojawienia się po II wojnie światowej kultury chuliganów. W istocie byli oni produktem gwałtownych przemian społecznych, zwłaszcza masowej migracji ze wsi do miast. Przybysze - pozbawieni tradycyjnej kontroli i opieki starszych - naśladowali styl bycia charyzmatycznych, zbuntowanych "tutejszych", którzy z kolei kultywowali styl bycia i system wartości międzywojennego półświatka. Tego typy kultury "gangsterskie" (później reprezentowane przede wszystkim przez gitowców) stanowiły wyraz biernej niezgody na otaczającą rzeczywistość i język oficjalnej propagandy.

Nieco inny, już nie proletariacki lecz inteligencki, charakter miały kultury bikiniarzy, czy hipisów. W ich wypadku bardzo istotną rolę odgrywało reprodukowanie wzorców popularnej kultury amerykańskiej. Często na poły świadome, bo oparty na bardzo dyskretnym, przekazywaniu "podejrzanych" czy "podsłuchanych" wzorców. Jak pół żartem, pół serio mówił kiedyś Kamil Sipowicz, długowłosi polscy buntownicy dowiedzieli się, że są hipisami w 1967 roku z... magazynu "Forum".

O tym wszystkim, a także o pierwszej polskiej dyskotece i paradoksach Jarocina, opowiedział w Dwójce dr Mirosław Pęczak - kulturoznawca i  publicysta, autor m.in. książki "Subkultury w PRL. Opór, kreacja, imitacja".  W studiu gościła ponadto dr  Joanna Wawrzyniak, historyk i socjolog, współautorka opracowania "Buntownicy. Polskie lata 70. i 80.”

Szczegóły w nagraniu audycji Agaty Kwiecińskiej i Michała Nowaka, którzy wydobyli z radiowego archiwum zaskakujące audycje sprzed lat, jak choćby reportaż "Marsjanie lądują w Jarocinie". I spróbowali odpowiedzieć na pytanie, co z subkulturami młodzieżowymi łączyło, a co dzieliło Związek Młodzieży Socjalistycznej.

Zobacz więcej na temat: młodzież PRL
Czytaj także

Motoryzacyjne absurdy czasów PRL-u

Ostatnia aktualizacja: 17.02.2013 18:01
- Syrena miała zamek wyłącznie w drzwiach pasażera. Kierowca, żeby wsiąść, musiał otworzyć drzwi z tamtej strony, ewentualnie przeczołgać się przez siedzenie za kierownicę - opowiadał Karol Jerzy Mórawski, autor książki "Syrena. Samochód PRL".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Małgorzata Szejnert w najpiękniejszym sklepie PRL-u

Ostatnia aktualizacja: 08.03.2013 17:30
Znakomita dziennikarka opowiadała w Dwójce o swoich nowo wydanych reportażach z lat 70. XX wieku, "My, właściciele Teksasu", przejmujących historiach o codzienności "zwyczajnych niezwyczajnych" bohaterów PRL-u.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Człowiek komunistyczny zapanuje nad oddechem!

Ostatnia aktualizacja: 15.03.2013 18:00
- Studentów historii wysyłano na praktyki do fabryk przemysłu spożywczego. Jedyny skutek, jaki osiągano, to, że oni już nigdy potem nie wzięli marmolady ani ogórków konserwowych do ust - mówił w Dwójce historyk Marcin Kula.
rozwiń zwiń