O tym jak wygląda tradycja kolędowania na Żywiecczyźnie opowiadał Antoni Gluza ze Szczyrku:
- Kolędowanie to była na Żywiecczyźnie wielka sprawa. Zaczynało się od św. Tomasza. W przełomie starego roku na nowy opolało się u nas drzewa. Brało się słomę spod nowych lotek, robiło się powrosło i szło się drzewa do sadu opolować; śliwki, jabłka, gruszki. Straszyło się przy tym drzewo zaklęciami, bo to drzewo musiało rodzić. Dziecka chodziły z sopką, sopka to u nas stajenka, dorośli chodzili z gwiozdą. Dzieci chodziły z kolędą zarobkową, śpiewały kolędy, pastorałki i składały życzenia. Kolędy były rodzinne, brat chodził do brata, wszyscy się odwiedzali. W większości chodzili chłopcy po kolędzie. Wyjątkowo w kolędzie rodzinnej chodzili wszystkie - tłumaczył Antoni Gluza ze Szczyrku. - W Szczepana chodzili u nas przebierańce inaczej zwani dziadami. Teraz już nie chodzą, bo nie mają czasu.
Kolędowanie dziś nie jest już tak popularne jak niegdyś. Obecnie przebierańcy spotykają się na balach sylwestrowych.
O tym jak świętowano karnawał na Żywiecczyźnie opowiadał również w "Źródłach" Jan Łoboz, organizator Godów Żywieckich. - Dziady żywieckie nazywają się u nas Jukace i idą tylko w Nowy Rok, a te dziady które biorą udział w Godach Żywieckich zaczynają po Wigilii - opowiadał Jan Łoboz. - Odwiedzają oni domy i robią różne psikusy, zaczynają od wójta. Wystawiają gospodarzom w częściach wóz na dach stodoły i nikt o to nie ma do nich pretensji.
***
Tytuł audycji: "Źródła"
Prowadził: Kuba Borysiak
Gość: Antoni Gluza, Jan Łoboz (muzycy ludowi).
Data emisji: 5.02.2020
Godzina emisji: 15.30
gs