Kłapacze z pogranicza śląsko-morawskiego

Ostatnia aktualizacja: 01.04.2021 17:05
Od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty w miejscowościach na pograniczu śląsko-morawskim, grupy chłopców chodzą i hałasują terkotkami, grzechotkami i kołatkami młotkowymi (zwanymi klekotkami lub klepaczkami), zastępując w ten sposób bicie kościelnych dzwonów. Spotykają się pierwszy raz po mszy w Wielki Czwartek, potem cztery razy w Wielki Piątek i trzy razy w Wielką Sobotę - ostatni raz o 15.00.
Audio
  • Kłapacze z pogranicza śląsko-morawskiego (Dwójka/Źródła)
Młodzież z klekotkami na ulicach Raciborza.
Młodzież z klekotkami na ulicach Raciborza.Foto: Andrzej Grygiel / PAP

O tradycjach Wielkiego Tygodnia na Ziemii Pszczyńskiej opowiedzieli mieszkańcy wsi Bojszowy.

- Mnie się podobał we Wielkim Tydniu Wielki Czwartek, Wielki Piątek i Sobota. To my za bajtli zawsze chodzili „klapać”. Zbierali my się przy krzyżu najdalej od wsi i śpiewali: „któryś cierpiał za nas rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami”. A jak dośli my tu do Floriana, to śpiewali my „Święty Florianie”. A pod kościołem to już była figura świętego Jana Chrzciciela, to zaś my śpiewali „Święty Janie Chrzcicielu, proś za nas…”. Chodziliśmy tak trzy razy we dnie. We Wielka Sobota, to jak my szli trzeci roz, to zrobili my se kukło Judosza. Jak obeszliśmy wszystkie boże męki, to szli my z tym Judoszem i popychali my go, szli z nim do rzeczki Młynówki. I spalili my go i wciepali do tej Młynówki – mówił jeden z rozmówców z Bojszowy.

Inna mieszkanka Ziemi Pszczyńskiej zwracała uwagę na odradzające się w czasie wiosennym siły natury:

- A mnie to się zawsze podobało, jak słońce zaświeciło i Święta się zbliżały. A mama miała kurczęta, co się wtedy wykluwały. Jak mnie to wszystko cieszyło! W Wielki Piątek rano, to wszystkie dziouchy leciały ku brzózkom po woda. I tam my ta woda zbierały. Potem my umyły głowa, żeby my miały duże warkocze!

W wypowiedziach mieszkańców Bojszowy nie zabrakło rad, jak naturalnie zafarbować jajka do święconki. Popularne łupiny cebuli to nieznaczny ułamek możliwości. „Uwarzone jajca” można było unurzać też w różnych korach drzewa czy ćwikle!

Kłapacze i zwyczaje pogranicza polsko-czeskiego

Na pograniczu śląsko-morawskim, od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty grupy chłopców hałasują wszelakimi terkotkami, kołatkami młotkowymi – klepaczkami czy klekotkami lub grzechotkami. Zastępują w ten sposób bicie kościelnych dzwonów, które milkną symbolicznie na czas śmierci Chrystusa. Hałasujący chłopcy nazywani są kłapaczami. Chodzą od domu do domu, dostając za swoją pracę drobne podarki – słodycze czy pieniądze. Niegdyś w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek, kłapacze obmywali się w rzece, by przysporzyć sobie odwagi i urody. Wierzono bowiem, że jest to czas, kiedy Chrystus modlił się w Ogrójcu, a woda zmieniała się w wino.

Na pograniczu polsko-czeskim mówi się, że „dzwony uciekają do Rzymu” – wspominała w rozmowie z Patrycją Zisch dr Kornelia Lach, opowiadając o zwyczajach z pogranicza śląsko-morawskiego.

Posłuchaj więcej o roli kłapaczy na pograniczu czesko-polskim

Ciekawym zwyczajem jest oddawanie czci zmarłemu Chrystusowi poprzez całowanie jego ran. W różnych parafiach powinność ta rozkłada się na mężczyzn, kobiety lub należy do całej społeczności. Zdarza się, że gdy dzieci całują krzyż z Chrystusem, rodzice podrzucają im słodycze, mówiąc, że to prezent od samego Jezusa za oddaną mu cześć.

***

Tytuł audycji: Źródła

Prowadził: Piotr Kędziorek

Data emisji: 2.04.2021

Godzina emisji: 15.15

mg