"W trójkącie" Rubena Östlunda. Film bezlitosny dla elit

Ostatnia aktualizacja: 08.01.2023 16:20
Tym razem Ruben Östlund zabiera widza w rejs, który zamienia się w jazdę bez trzymanki, przy której katastrofa Titanica to romantyczny wypadek przy pracy. 
Kadr z  filmu Rubena stlunda W trójkącie
Kadr z filmu Rubena Östlunda "W trójkącie"Foto: (mat prasowe)

Na ekranach kin pojawił się film "W trójkącie", który wyreżyserował Ruben Östlund. Pierwszym obrazem szwedzkiego reżysera, o którym zrobiło się głośno był "Turysta", potem pojawił się "The Square".

Östlund - nadworny satyryk

- Dla mnie Östlund jest reżyserem, który stał się dyżurnym, satyrykiem - mówi Błażej Hrapkowicz. - Każdy z jego filmów, który oglądaliśmy do tej pory jest w jakimś stopniu satyrą. Po części także jest w tym wypadku.  

W najnowszym filmie, nagrodzony już po raz drugi canneńską Złotą Palmą, Ruben Östlund zabiera nas w szalony rejs luksusowym statkiem z piękną gwiazdką Instagrama Yayą (Charlbi Dean), początkującym modelem Carlem (Harris Dickinson) oraz wiecznie pijanym kapitanem (Woody Harrelson). Na statku bawią się celebryci i bogacze - emerytowani handlarze bronią, rosyjski król nawozu, podstarzałe diwy i zrzędliwe milionerki. Potem dochodzi do katastrofy i nowego porządku świata.


Brawura i przesuwanie granic

- W filmie pokazanych jest wiele aspektów. Podzielony jest on na trzy części. W pierwszej pojawiają się m,in. klimaty genderowskie, druga część to satyra na postaci z klasy wyższej, posiadające władzę. Trzeci akt, zupełnie odmienny w narracji, gdy po sztormie ekipa trafia na bezludną wyspę - opowiada Adriana Prodeus, krytyczka filmowa. - Reżyser połączył tematy ze sobą w sposób brawury. Östlund ma też zasadę, że przesuwa granice, tu w jednej z obrzydliwych scen. Buduje eksces, testując wytrzymałość widza, pokazując, że kino nie ma granic.

W trójkącie (2022), reż. Ruben Östlund, oficjalny zwiastun PL, w kinach | GutekFilm


Zamiana ról i nowy porządek

Konstruując film reżyser używa satyry społecznej, ale okazuje się, że to nie jest ostatecznym celem. Ekipa na bezludnej wyspie tworzy zręby społeczeństwa od nowa i nową jego strukturę. - Następuje zmiana ról. Ci co byli na samym dnie sprawują władzę i mszczą się na bogaczach. Można powiedzieć, że matriarchat zastępuje patriarchat - tłumaczy gość Czwórki. - Finalnie okazuje się, że  ten film nie jest satyrą na klasę wyższą, pokpiwaniem sobie co mogą możni. Ten film udowadnia, że jest o czymś więcej. O tym, w jaki sposób nadużywamy władzy, jakąkolwiek ta władza by nie była. Nawet będąc na dole drabiny społecznej możemy znaleźć kogoś, kto będzie od nas słabszy i na kim będziemy mogli się wyżyć. Niektórzy przezroczyści, w pierwszych częściach bohaterowie, okazują się kluczowi w ostatnim akcie.


Posłuchaj
17:20 Czwórka/Hrapkowidz - W trójkącie - 08.01.2023.mp3 Adriana Prodeus o filmie "W trójkącie" (Hrapkowidz/Czwórka)

 

Jak jednak zauważa Błażej Hrapkowicz, trzeci akt jest największym problemem, bo wtedy reżyser ma ambicję, żeby film nie był już satyrą, ale stał się social alegorią. - W porównaniu do pierwszych części, jest bardzo wymęczone i nudne - tłumaczy. - Ten trzeci akt, w mojej ocenie, jest tylko po to, żeby nas uraczyć tak naprawdę banałem. Wszyscy nadużywają władzy i czy naprawdę potrzebowaliśmy dwu i pól godzinnego filmu, żeby się o tym dowiedzieć? Po tym wszystkim wychodzimy do punktu wyjścia. Czy będziesz mieć pokusę, żeby wykorzystywać władzę, czy nie? Z taką refleksją zostawia nas reżyser.

***

Tytuł audycji: Hrapkowidz

Prowadzi: Błażej Hrapkowicz

Gość: Adriana Prodeus (krytyczka filmowa)

Data emisji: 08.01.2023

Godzina emisji: 14.16

aw/kul

Czytaj także

Jerzy Skolimowski. Klasyk mimo woli

Ostatnia aktualizacja: 26.09.2022 11:00
Jerzy Skolimowski to niekwestionowany klasyk polskiego kina, który kompletnie nie pasuje do tego określenia. - Nie reprezentuje "zabetonowanego" stylu, tylko cały czas zaskakuje, także w najnowszym filmie "IO" - mówi krytyk Błażej Hrapkowicz.  
rozwiń zwiń
Czytaj także

James Cameron. Reżyser, który potrafi robić wrażenie

Ostatnia aktualizacja: 18.12.2022 16:20
James Cameron zaczynał od niskobudżetowych filmów klasy B, ale bardzo szybko wszedł do hollywoodzkiego panteonu. Dziś ma w dorobku największe kasowe przeboje ostatnich dekad, takie jak "Terminator", "Titanic" i dwie części "Avatara". 
rozwiń zwiń