Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Iriqiyya Électrique "Laylet El Booree"

Ostatnia aktualizacja: 19.03.2019 11:55
To nie jest bezbolesne słuchanie. Tunezyjska grupa na swym drugim albumie jeszcze głębiej zanurza się w rytualny trans, wprowadzając się, a przy okazji i słuchaczy, w stan ekscytacji i uzależnienia.
Iriqiyya lectrique  Laylet El Booree
Iriqiyya Électrique "Laylet El Booree" Foto: materiały promocyjne

Z europejskiego punktu widzenia kanapowego odbiorcy rytuał banga, do którego nawiązują artyści, wydaje się czymś bardzo odległym. To nie jest żaden happening czy performans. To autentyczny obrzęd uzdrawiania ludzi, jednak nie przez wypędzanie duchów (egzorcyzmy), lecz przez ich przyjmowanie (adorcyzmy). Oczyszczenie - poprzez akceptację, poznania, zbliżenie się do Boga. François R. Cambuzat, muzyk o punkowej przeszłości - wraz z Gianną Greco współzałożyciel Iriqiyya Électrique - doskonale zna tradycje z regionu Dżerid. Mieszkał tam, poznał autochtonów, niejednokrotnie uczestniczył w rytuale banga. Powiedzieć jednak, że album jest prostym przeniesieniem tego, co dzieje się na ulicach oazy Tauzar, to nie powiedzieć wiele.

To nie jest żaden happening czy performans. To autentyczny obrzęd uzdrawiania ludzi jednak nie przez wypędzanie duchów (egzorcyzmy), lecz przez ich przyjmowanie (adorcyzm). Jacek Hawryluk

Tytuł płyty „Laylet el Booree” oznacza „noc szaleństwa”, co znowu odnosi się do ostatniej części corocznego adorcystycznego spotkania rytuału banga z Tauzar, czyli do chwili, w której duchy przejmują… ciała. Trafiona metafora. Nowy album przenosi jednak tunezyjski obrządek w świat kultury Zachodu (część materiału została nagrana we Francji, w Breście oraz Perpignon), ale także i naszej, bardziej zdyscyplinowanej percepcji. Rudymentarne, chropowate północnoafrykańskie brzmienia otrzymują puls, bit, a przede wszystkim już zupełnie zachodnioeuropejską industrialno-elektroniczną produkcję (ukryty utwór „Galoo Sahara Laleet el Aeed” brzmi niczym rozbieg przed klubową imprezą). Cały album ma jednak w sobie siłę, rozkręca się z każdą minutą, nie zwalniając nawet na moment. Finał w „Mabbrooka” to już kawał solidnie zagranej industrialnej world music (a może noise-world?), w której nie znajduję śladu obrzędowego ujarzmienia… duchów. Zespół Iriqiyya Électrique - po wydaniu pierwszej płyty „Rûwâhîne” w 2017 roku i długiej trasie koncertowej (obejmującej także kilka występów w Polsce) - okrzepł, stając się rasową grupą, która bez kompleksów może występować na najważniejszych światowych scenach.

Banga bangą, duchy duchami. „Laylet El Booree” to dzikie, szalone, elektryczne granie bez taryfy ulgowej. To nie jest kolejny album z modną etykietą saharyjskiego bluesa. To nie jest „miła” płyta, ale uprzedzałem od samego początku.  

Jacek Hawryluk, Program 2 Polskiego Radia

***

"Laylet El Booree"

Iriqiyya Électrique 

Glitterbeat 2019

Ocena: 4/5

 ***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Marokański trans z Paryża

Ostatnia aktualizacja: 19.02.2019 09:00
Suficki trans z wioski położonej w marokańskim paśmie gór Rif fascynuje od lat...
rozwiń zwiń