Radiowe Centrum Kultury Ludowej

W 100 minut dookoła świata z Praed

Ostatnia aktualizacja: 08.12.2020 09:00
„Live in Sharjah” w 2020, pandemicznym roku oferuje muzyczną epopeję i podróż przez różne zakątki globu: od egipskich imprez z królującym shaabi, przez pustynnie brzmiące gitary, eksperymentalną elektronikę, po wiejski klimat austriackiego Nickelsdorfu, corocznego miejsca spotkań tuz free-jazzu.
Okładka płyty Praed Orchestra Live In Sharjah
Okładka płyty Praed Orchestra! "Live In Sharjah"Foto: mat. pras.

Praed tworzy dwójka muzyków: grający na klarnecie Paed Conca i obsługujący syntezatory Raed Yassin. Nazwa zespołu to połączenie ich imion, a na scenie są jak przeciwieństwa. Pierwszy brany elegancko, siedząc za stojakiem na nuty, wygląda jakby urwał się z akademii. Drugi wprost przeciwnie: jakby właśnie uciekł z dyskoteki, tańczy w t-shircie i w okularach przy klawiszach, serwując transowe bity. Łączy ich gra na basie i pomysł na fuzję popularnej muzyki arabskiej, elektroniki i wolnej improwizacji. Z płyty na płytę wychodzi im to ciekawiej, coraz bardziej swoją wizję konceptualizując, czego przykładem jest „Fabrication of Silver Dreams” czy wydany przed rokiem „Doomsday Survival Kit”.


Nim jednak ukazała się ta ostatnia płyta, w 2018 zespół zrobił coś o wiele bardziej niezwykłego, czego efektów dzięki berlińskiej wytwórni Morphine Records możemy posłuchać teraz. Conca i Yassin zaprosili tuzin zaprzyjaźnionych muzyków, aby w Szardży w Emiratach Arabskich zarejestrować wspólny koncert. „Live in Sharjah” nagrany jako Praed Orchestra! trwa aż 100 minut, ale znalazły się na niej zaledwie dwa oryginalne utwory duetu, które i tak są w zasadzie punktem wyjścia do rozbudowanych, orkiestralnych form. Słychać jak w „Doomsday Survival Kit” i „The Spy Who Spoke Too Much” prosty i trochę kiczowaty bit służy jako podkład do całego amalgamatu dźwięków. Kapitalne popisy dają tu harmonijnie brzmiące dęciaki (obok Paeda Conca to Hans Koch i I Martin Kuchen), osadzone w dostojnych aranżach, co świetnie współgra z transowymi bitem. Transowa muzyka z Egiptu i taneczne party zyskuje tu charakter weselnej orkiestry, ale to zaledwie jedna strona medalu tego albumu.


Duet nie chciał słuchacza ciągnąć na wyżyny i trzymać go w tym napięciu przez niemal dwie godziny. Dlatego stworzyli album, na którym cyzelują dynamikę – podzielone na 3 płyty winylowe wydawnictwo poza taneczną, pulsującą muzyką, na „stronach b” gra bardziej eksperymentalnie, czasem nawet kontemplacyjnie. I tu całe bogactwo spotkania tej orkiestry objawia się do potęgi.

Kapitalnie wyróżnia się improwizatorka i wokalistka Ute Wasserman, która swoje pięć minut ma na początku albumu – w „The Last Invasion” jej wokal gęstnieje, piszczy, wspina się na szczyt możliwości; artystka świdruje nim powietrze, zachwyca barwą i skalą. Takiego otwarcia po duecie tanecznym i mantrycznym bym się nie spodziewał – Praed Orchestra! zabiera nas nie na ceremonię mouled, ale raczej do mekki sceny improwizowanej, festiwalu Konfrontationen w Nickelsdorfie. Wśród tuzina artystów jest trójka z egipskiego The Dwarfs of East Aguoza, których warto wyróżnić pojedynczo. Alan Bishop snuje saksofonowe wywijańce, ale też śpiewa (o czym za chwilę). Bardziej charakterny wydaje się Sam Shalabi – akustycznie popisuje się wirtuozerią na lutni oud, a w „Mirage 72” snuje chwytliwe solo na gitarze elektrycznej, jakby zaczerpnięte z tuareskiej tradycji. Płynnie przechodzi ono w syntezatorową mgiełkę, której sprawcą jest Radwan Ghazi Moumneh znany także jako Jerusalem In My Hearth, a liryzmem dopełniają ją oniryczne wokalizy Nadah El Shazly.

Poszczególni artyści w różnych proporcjach pojawiają się w kolejnych utworach – gdzieś w połowie „Doomsday Survival Kit” słychać perkusjonalia Michaela Zeranga, również stałego bywalca Nickelsdorfu. Apogeum zespół osiąga na „Embassy of Embarrassment”, gdzie słychać przeplatające się brzmienia z całego świata – prosty bit, klarnetowe harmonie, perkusjonalia Zeranga i darbukę Khaled Yassine. A do tego klawiszowe tła Maurice Louca oraz wokale Wasserman i Bishopa, który też daje swój wokalny popis z charakterystyczną, pojękliwą manierą. Współtwórca Sun City Girls wraca w „The Micro Dwarf Wave” czy w zamykającym album, zaskakującym post-rockowym i wzbogaconym o brzmienie elektrycznej harfy Christine Kazarian, „IL A3SAB”, który rzekomo jest coverem piosenki z egipskiego filmu science-fiction, którą śpiewa tam ET.

Obawiałem się trochę, że transowa i taneczna muzyka Praed, zazwyczaj dosyć intensywna, zdominuje cały skład. Na szczęście duet spojrzał na nią z dystansu – bazują na tym, co już nagrali, komponują dla zaproszonych gości. Efekt jest kapitalny, oto bowiem dostajemy miksturę elementów muzyki tradycyjnej, zelektryfikowanego brzmienia, jazzowe wywijasy i przestrzenie na improwizację. Raz budowane na kanwie transowej muzyki tanecznej, raz w zupełnie otwartych formach.

Wiele zespołów porywa się na granie swoich utworów w powiększonym składzie i najczęściej są to próby nieudane. Yassin i Conca zgromadzili fenomenalny skład, pokazali swoje utwory w owym świetle z zaproszonymi twórcami tworząc kompozycje o ogromnej gatunkowej rozpiętości. Nie ma w tym nudy ani przesytu, za to bez miara niespodzianek. To wyjątkowa, muzyczna epopeja, błyszcząca pomysłami i aranżami. Wspaniała podróż w sam raz w 2020 roku zawieszenia, który przede wszystkim spędzamy w domu.

Jakub Knera

Praed Orchestra!

"Live In Sharjah"

Morphine Records 2020

5/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Jazz i polska tradycja spotykają się w Lumpeksie

Ostatnia aktualizacja: 22.09.2020 10:12
Lumpeks szuka punktów wspólnych między jazzem i tradycją, tworząc barwną współczesną opowieść naznaczona ludowymi melodiami i improwizacjami, balansując pomiędzy awangardą a ludycznością.
rozwiń zwiń