Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Przejmujący głos Bieszczadu

Ostatnia aktualizacja: 06.12.2021 09:00
To piękne spojrzenie w przeszłość i jej fascynująco subtelna współczesna interpretacja. Debiutancka płyta tria Wernyhora przynosi tradycyjne pieśni z Bojkowszczyzny w autorskich opracowaniach.
Okładka płyty Wernyhory Bojkowski głos Bieszczadu
Okładka płyty Wernyhory "Bojkowski głos Bieszczadu"Foto: mat. pras.

Minione dwanaście miesięcy to był, zdaje się, świetny czas dla członków – istniejącego nieznacznie dłużej – zespołu Wernyhora. Niemal dokładnie rok temu zostali zwycięzcami jednego z dwóch najbardziej prestiżowych folkowych konkursów dla nowych zespołów – podczas Mikołajek Folkowych w Lublinie. W maju, na drugim ze wspomnianych prestiżowych konkursów – Nowej Tradycji zdobyli pierwszą nagrodę, a do tego nagrodę programu Drugiego Polskiego Radia oraz (wokalistka zespołu) nagrodę specjalną im. Czesława Niemena. Latem wystąpili na kilku festiwalach. Jesienią ukazała się ich pierwsza oficjalna, znakomita skądinąd, płyta. Wydana została, co warto podkreślić, dzięki udanej akcji crowfundingowej. Podkreślam to, bowiem fakt „ufundowania” tego typu niekomercyjnego wydawnictwa przez samych słuchaczy jest rzeczą więcej niż interesującą, potwierdzającą autentyczne „zapotrzebowanie” u publiczności na tak wyrafinowane muzykowanie.

Wernyhora to trio artystów związanych z południowo-wschodnimi rejonami Polski, którzy prezentując swą twórczość w na pozór skromnych i kruchych aranżacjach, potrafią nadać tradycyjnym tematom siłę i moc, autentyzm i wiarygodność. W repertuarze mają utwory z różnych kręgów polskiego pogranicza, z pewnością jednak nie przypadkiem swój pierwszy krążek poświęcają muzyce wywodzącej się ze źródeł bojkowskich, z tradycji, jak się okazuje, pobrzmiewającej jeszcze niekiedy tu i tam w Bieszczadach.

Słów parę warto (trzeba!) poświęcić wykonawcom, bo też ich wysiłek, ich wrażliwość i czułość wobec muzycznej tradycji powodują, że mamy do czynienia z dziełem tak szczególnym. Maciej Harna, grający na lirze korbowej, to artysta od lat świetnie znany na folkowej scenie. Pamiętany przede wszystkim z zespołu Orkiestra Jednej Góry Matragona, któremu liderował już w latach dziewięćdziesiątych, zdobywając laury i na Nowej Tradycji, i w konkursie na Folkowy Fonogram Roku. Laureatka tegorocznej nagrody im. Czesława Niemena, fenomenalnie śpiewająca Daria Kosiek może być pamiętana przez publiczność z zespołu Widymo. Wreszcie Anna Oklejewicz (skrzypce, średniowieczna fidel, viola da gamba) zdobywała doświadczenie w kręgu muzyki klasycznej, jak i na scenie folk metalowej, dark folkowej, m.in. w zespołach Perrunwit czy Wallachia. jest też twórczynią projektu Kraina Ziemi. Ktoś powiedział, że spotkali się we troje trochę przypadkiem, ale przecież trudno uznać za zupełny przypadek spotkanie, które owocuje tak wspaniałymi efektami artystycznymi. Muzyka, którą proponują, niewątpliwie jest konsekwencją ich muzykalności i niebagatelnych umiejętności, ale jest też udaną próbą odkrywania własnych tęsknot i fascynacji.

Muzyka bojkowska, mówiąc oględnie, „nie ma szczęścia”. Nie mam tu nawet na myśli smutnych historycznych zaszłości, ale choćby i w perspektywę muzyki folkowej. Artyści z kręgu folkowego znacznej części odwoływali się – i odwołują – np. do tradycji łemkowskiej niż bojkowskiej. Świetnie więc, że pojawia się płyta z muzyką tak wspaniałą, tak klarowną, z przesłaniem tak czystym, tak ujmującym. Krążek wypełnia sześć utworów wywodzących się właśnie z bojkowskiej tradycji. Nagrane zostały w bieżącym roku w Strzyżowie, chciałoby się powiedzieć: czujnie i z wyczuciem. Bez żadnych niepotrzebnych dźwięków i efektów, za to z jakże trafnymi, choć ulotnymi (w tym ich zaleta) nagraniami terenowymi z Bieszczad Wschodnich w Ukrainie.

Na pytanie o to czy ta forma muzykowania, ten pomysł na przedstawienie bojkowskiej tradycji ma jakieś zalety, chciałoby się odpowiedzieć, że ma wyłącznie zalety. Niezwykle trafny jest dobór repertuaru. Wstrząsająco wspaniałe, przeszywające, choć przecież tak delikatne jest śpiewanie Darii Kosiek. Rewelacyjna jest cała formuła współtworzona przez wszystkich troje artystów, choć wolno sądzić, że za pomysł na brzmienie, na organizację muzycznej przestrzeni odpowiada przede wszystkim Maciej Harna. Ale też natychmiast przyznać trzeba, że spotkał tu dwie wybitne interpretatorki, wybitne współtwórczynie tego pięknego repertuaru w przejmująco skromnej, a jednocześnie zachwycająco adekwatnej aranżacji – oraz interpretacji. Świetne są delikatne, kruche i wyrafinowane współbrzmienia tradycyjnych akustycznych instrumentów, na których grają Harna i Anna Oklejewicz, które tworzą świetny kontekst dla pieśni śpiewanych przez Kosiek.

Nie ma absolutnie wątpliwości, że po wysłuchaniu całości chce się do tej płyty wrócić raz jeszcze i słuchać, słuchać od nowa. Trochę tę determinację potencjalnego słuchacza tłumaczy fakt, że płyta jest bardzo krótka – ledwie dwudziestominutowa(!), ale też przecież jej wdzięk, siła i urok tej muzyki nie pozostawiają wątpliwości, że chce się jej słuchać znów i znów. Ów statystyczny słuchacz może mieć tylko (podobnie jaki niżej podpisany) niesłabnąca nadzieję, że ten krążek to jedynie rodzaj zapowiedzi, którą artyści chcą przedstawić się słuchaczom. A za nim pojawią się niebawem kolejne krążki. Czy tak będzie? Miejmy nadzieję, że tak!
Tomasz Janas

Tomasz Janas

Wernyhora

„Bojkowski głos Bieszczadu 

(wyd. własne) 2021

Ocena: 4,5 /5  

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Zielnik pełen czułości

Ostatnia aktualizacja: 05.04.2021 20:50
Późny debiut zespołu T/Aboret okazuje się dziełem bardzo dojrzałym – i spełnionym. Jest wielowątkową, finezyjną, autorską opowieścią.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Uroki osmętnicy

Ostatnia aktualizacja: 06.07.2021 09:00
To świetny przykład połączenia muzyki ze wsi z muzyką z miasta w organiczną całość, w której spod skrzących się iskier tanecznego transu wyłania się przejmująca melancholia.
rozwiń zwiń