Ciepła atmosfera trwającego prawie pięć godzin spotkania i zapowiedzi dalszej współpracy wynikały z faktu, że Waszyngton i Mińsk ubili deal. Kolejny zresztą w ciągu ostatnich miesięcy, polegający na wypuszczeniu więźniów politycznych poza granice Białorusi w zamian za legitymizację Łukaszenki oraz – to zmiana jakościowa - zdjęcie niektórych sankcji. Tym razem Łukaszenka wypuścił 52 więźniów politycznych. Wśród nich m.in. Mikałaja Statkiewicza – byłego kandydata na prezydenta w 2010 r., który od razu odmówił wyjazdu na Litwę, czy Ihara Łosika – dziennikarza Radia Swaboda. A także kilku obywateli innych państw, wśród których znaleźli się też Polacy.
Cole z kolei ogłosił, że prezydent Trump osobiście i ze skutkiem natychmiastowym zniósł sankcje na białoruskie linie lotnicze Belavia. Zapowiedział, że USA będą dążyć do normalizacji stosunków dyplomatycznych, w tym wznowienia pracy ambasady w pełnym wymiarze, co oznacza przyjazd ambasadora. Przypomnijmy, że to nie pierwsza wizyta Cole’a na Białorusi. Ostatnio był w Mińsku w czerwcu, towarzyszył generałowi Kelloggowi, wówczas także rozmawiał z Łukaszenką i Tertelem. Efektem było wypuszczenie 16 więźniów, wśród nich Siarhieja Tichanouskiego, męża Swiatłany, w nadziei na posianie niezgody w szeregach białoruskiej opozycji demokratycznej za granicą. W zamian dyktator dostał uznanie w postaci uścisku dłoni wysokiego amerykańskiego urzędnika, a dwa miesiące później odebrał telefon od Trumpa, który nazwał go „wielce szanownym prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką”.
Zniesienie sankcji na Belavię w praktyce oznaczać będzie umożliwienie importu amerykańskich części zamiennych i usług serwisowych dla boeingów i embraerów tworzących park białoruskiego przewoźnika. Będą mogły one częściej latać między innymi do Iranu, Libii czy Pakistanu, z którymi Mińsk ostatnio stara się wzmacniać współpracę wojskową i dogaduje się w sprawie uruchomienia bezpośrednich połączeń lotniczych. W tym kontekście odpowiedź na pytanie, czy możemy oczekiwać w Polsce oraz na Litwie i Łotwie zmniejszenia presji na granicę przez migrantów wydaje się oczywista.
Łukaszenka będzie dalej wykorzystywał transakcyjne podejście Trumpa i oferował kolejne partie więźniów w zamian za nowe gesty uznania oraz benefity gospodarcze. Jego cel jest oczywisty – w wymiarze politycznym to spotkanie z Trumpem, optymalnie w Mińsku, choćby przy okazji szczytu Trump-Putin. Białoruska stolica to także wymarzone przez niego miejsce na negocjacje ukraińsko-rosyjskie – wszak takowe w 2014 i 2015 roku pozwoliły mu ogłosić się omal nie głównym rozgrywającym tak zwanego procesu pokojowego. W wymiarze gospodarczym najważniejsze dla niego jest zniesienie amerykańskich sankcji na eksport nawozów potasowych – przed ich nałożeniem był to flagowy białoruski towar na rynkach światowych. Taka decyzja USA oznaczałaby automatycznie presję na Wilno, by zezwoliło na transport nawozów via port w Kłajpedzie, czyli szlakiem najbardziej dla reżimu opłacalnym.
Wciągając Trumpa do handlu więźniami w zamian za przerwanie izolacji politycznej i handlowej, Mińsk realizuje jeden z naczelnych celów Rosji, czyli rozbijanie jedności Zachodu. Rozwijający się dialog między Waszyngtonem a Mińskiem współgra z regularnymi podróżami na Białoruś szefa MSZ Węgier Pétera Szijjártó oraz przywróceniem ostatnio ambasadora w Mińsku przez Słowację. Jaskrawo kontrastuje to z zaostrzającą się wobec reżimu polityką większości państw europejskich, przede wszystkim Warszawy i Wilna, które traktują manewry wojskowe Zapad a także generowanie przez Białoruś napięcia na granicy jako działania otwarcie wrogie. Rosja oficjalnie nie reaguje na tę politykę Mińska, ale przygląda się reakcjom i liczy, że Łukaszenka pogłębi podziały wśród państw zachodnich.
Tadeusz Iwański, kierownik Zespołu Białorusi, Ukrainy i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich. W latach 2006-2011 pracował w Polskim Radiu dla Zagranicy