X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Gitarowe podróże "Doktora Filozofii”

Ostatnia aktualizacja: 18.07.2014 20:52
Jego nazwisko dobrze kojarzy się przede wszystkim miłośnikom Jazzpospolity, którym jest niezastąpionym elementem, a także lubiącym gitarowe dźwięki - to w końcu jeden z najlepszych improwizatorów na tym instrumencie w kraju. Witamy w świecie Michała Przerwy-Tetmajera.
Okładka płyty Doktor filozofii
Okładka płyty "Doktor filozofii"Foto: materiały prasowe

 

Gitarowe podróże „Doktora Filozofii”
Jego nazwisko dobrze kojarzy się przede wszystkim miłośnikom Jazzpospolity,  którym jest niezastąpionym elementem, a także lubiącym gitarowe dźwięki - to w końcu jeden z najlepszych improwizatorów na tym instrumencie w kraju, no i przede wszystkim... tym, którzy ponad wszystko lubią posłuchać dobrego mainstreamowego jazzu. Witamy w świecie Michała Przerwy-Tetmajera.
Nagrany w kwartecie „Doktor Filozofii” to przede wszystkim doskonała nić porozumienia z pianistą Janem Smoczyńskim. Współpraca tych dwóch muzyków nadaje tej spokojnej, snujacej się całą paletą barw i odcieni płycie znamię jazzu z najwyższej półki. Nie znajdziemy to drapieżności, każde preludium, zapowiadające spuszczenie, któregoś z instrumentów ze smyczy, zostaje natychmiast wygładzone przez lidera. Nie wiem, do którego z wielkich gitarzystów popłyną państwa myśli słuchając dziewięciu kawałków znajdujących się na płycie – moje odnajdują Johna Abercrombiego.  Usłyszeć ich wspólny duet? To by było dopiero coś! Na razie jednak cieszę się dźwiękami „Doktora Filozofii”, którego autorzy pokazują, jak wiele jest jeszcze do powiedzenia o sprawach, o których wydawałoby się, że powiedziano już wszystko.
Dobra wiadomość to taka, że New Bone wydało kolejny świetny album, zła, że nie usłyszymy na niej Pawła Kaczmarczyka. Dobra, że zastąpi go niewątpliwie równie utalentowany pianista Dominik Wania, zła, że... złej już nie ma. „Follow me” to dalej już tylko same dobre wiadomości. Pierwsza płyta programowa zespołu – poświęcona jest dwójce gigantów polskiej piosenki: Henrykowi Warsowi i Bronisławowi Kaperowi, których dzieła usłyszymy we współczesnych, jazzowych aranżacjach. Dobrą, a nawet doskonałą informacją jest to, że zadbało o to aż trzech znakomitych pianistów: Andrzej Jagodziński, Joachim Mencel i... no właśnie Dominik Wania. Po pierwsze to świetna wiadomość, że młodzież ma szacunek dla dokonań ich rodaków z poprzednich pokoleń, po drugie, że takie krążki idą w świat i promują nasze dziedzictwo, a po trzecie, że ci, którzy nie znają twórczości obu kompozytorów – mogą się poprzez „Follow me” nią zainteresować.
Jedynie domieszka jazzu – chłopaki z „Freeway Quintet” nie dążą do zakwalfikowania ich jako zespółu oddanemu stricte sztuce improwizacji. Za bardzo błądzą w innych rejonach, stąd ich krążek „This is no ordinary jazz” - to podróż przez różne klimaty, dużo tu muzyki rockowej, postrrockowej – ale raczej niezbyt ostrej, na tle melodyjnej gitary wiruje saksofon Piotra Szweca, a do niego dołącza się głos Pauliny Gołębiowskiej. Dużo tu odniesień etnicznych, choć ciężko by było ten krążek zakwalifikować do tak modnej dziś muzyki world. Artyści dobrze czują się w tak wielu stylach, lubią bawić się niuansami, zaskakiwać, delektować się eklektycznością i za dotknięciem ręki wodzić nas za nos od kontynentu do kontynentu. A z drugiej strony, wszyscy ci, którzy lubią jazz z domieszką, mogą się tu poczuć jak w domu. „Freeway Quintet” ma coś „special” dla każdego.
Właśnie mija rok od czasu gdy wrocławski zespół jazzowy Bartosz Pernal/Michał Szkil Quintet zdobył główną nagrodę na festiwalu Getxo Jazz Festival w Hiszpanii. Nie jest to byle jaki festiwal, gdyż nie dość, że cieszy się prawie 40-letnią tradycją, to jeszcze samo zakwalifikowanie się na niego jest nie lada wyczynem. Hiszpańskiej publiczności może się zaprezentować jedynie cztery z sześćdziesięciu zgłoszonych ekip! Płyta, którą niedawno skończyłem po raz enty przesłuchiwać, to właśnie live nagranie z ich występu, którym młody polski zespół naprawdę ma prawo się szczycić. Trzy kompozycje własne Pernala i dwie wyjątkowo ciekawe interpretacje dzieł Johna Coltrane’a i Kenny’ego Wheelera warte są naszego czasu. W szczególności duże wrażenie zrobiły na mnie ich oryginalne kompozycje, które posiadają niebywałe wprost oddziaływanie, skrzą się od niedopowiedzeń, przepełnione są wiruozerskimi popisami, ale też miejscami zadumy i refleksji. Młodzi - zdolni, w mało wciąż w jazzowej Polsce znani, ale jeśli media zaczną się bliżej przyglądać ich działalności, to nie będąc ryzykantem mógłbym postawić trochę grosza, że mamy do czynienia z jedną z najlepszych młodych ekip w kraju.
Jeśli zacznę o tym, jak wiele znaczy dla polskiego jazzu Zbigniew Namysłowski, to w krótkiej recenzji nie znajdzie się więcej niż tytuł płyty „Cup of Time gra kompozycje Namysłowskiego” (wyd. DUX). A że jest to saksofonista niepowtarzalny, kochający polskie tradycje ludowe i muzykę poważną, więc nie ma się co dziwić, że na krążku usłyszymy jego dzieła na kwartet o klasycznej obsadzie, a nasz legendarny jazzman pojawia się jedynie w utworach... które nie zostały przez niego napisane. Nawiązują one jednak do ludowości, folku, gdyż takie właśnie dzieła wybrał z repertuaru Namysłowskiego zespół Cup of Time. Mamy więc obok jego „Dud”, czy „Paste-Orale” – „Kujawiaka” Grażyny Bacewicz czy „Mazober” Ryszarda Borowskiego. W efekcje krążek ten staje się pochwałą polskiej kultury ludowej, ale także dobrej muzyki, bez podziału na gatunek.
Po dobrze przyjętym "My Own..." zespołu Marek Jakubowski Trio, przyszedł czas na kolejny, ponoć najtrudniejszy do wykonania, czyli drugi krok - "Patient and Stubborn" (wyd. RecArt). Już po samym tytule mogłoby się wydawać, że muzycy rzeczywiście włożyli w niego wiele cierpliwości i uporu, by powstał i by był czymś, o czym z dumą będzie się mówić po zakończeniu koncertu. Cała płyta zapełniona jest autorskimi kompozycjami, choć w większości niezbyt rozbudowanymi. Klasyczne trio  w nowoczesny sposób podchodzi do podziału ról w zespole i obdarza takimi samymi prawami każdego z członków. Muzykom nie udaje się zbytnio odejść od wpływów odpowiedników ich zespołu nagrywających dla ECM – chociaż ciężko w tym przypadku mówić o wzorowaniu się, chodzi raczej o szukaniu wspólnych mianowników, źródeł inspiracji, fascynacji podobnymi środkami wyrazu. Nie należy na "Patient and Stubborn" szukać mocniejszych odwołań choćby do legendarnego zespołu E.S.T. czy Medeski / Martin / Wood. Choć na krążku wciąż pozostajemy w umiarkowanych klimatach, to chłopakom daleko do wylewności i nieraz sztucznej romantyczności tria Torda Gustavsena. Zespół Marka Jakubowskiego to „nasze, własne” walczące o indywidualne, rozpoznawalne brzmienie piękno klasycznego, jazzowego tria. Nie wiem, czy artyści byliby ze mną zgodni, że jednym ze źródeł ich inspiracji jest fantastyczny zespół Billa Evansa, przed tragiczna śmiercią jego kompana z tria Scotta LaFaro.

Nagrany w kwartecie „Doktor Filozofii” to przede wszystkim doskonała nić porozumienia z pianistą Janem Smoczyńskim. Współpraca tych dwóch muzyków nadaje tej spokojnej, snujacej się całą paletą barw i odcieni płycie znamię jazzu z najwyższej półki. Nie znajdziemy to drapieżności, każde preludium, zapowiadające spuszczenie, któregoś z instrumentów ze smyczy, zostaje natychmiast wygładzone przez lidera. Nie wiem, do którego z wielkich gitarzystów popłyną państwa myśli słuchając dziewięciu kawałków znajdujących się na płycie – moje odnajdują Johna Abercrombiego.  Usłyszeć ich wspólny duet? To by było dopiero coś! Na razie jednak cieszę się dźwiękami „Doktora Filozofii”, którego autorzy pokazują, jak wiele jest jeszcze do powiedzenia o sprawach, o których wydawałoby się, że powiedziano już wszystko.

Dobra wiadomość to taka, że New Bone wydało kolejny świetny album, zła, że nie usłyszymy na niej Pawła Kaczmarczyka. Dobra, że zastąpi go niewątpliwie równie utalentowany pianista Dominik Wania, zła, że... złej już nie ma. „Follow me” (wyd. CM Records) to dalej już tylko same dobre wiadomości. Pierwsza płyta programowa zespołu – poświęcona jest dwójce gigantów polskiej piosenki: Henrykowi Warsowi i Bronisławowi Kaperowi, których dzieła usłyszymy we współczesnych, jazzowych aranżacjach. Dobrą, a nawet doskonałą informacją jest to, że zadbało o to aż trzech znakomitych pianistów: Andrzej Jagodziński, Joachim Mencel i... no właśnie Dominik Wania. Po pierwsze to świetna wiadomość, że młodzież ma szacunek dla dokonań ich rodaków z poprzednich pokoleń, po drugie, że takie krążki idą w świat i promują nasze dziedzictwo, a po trzecie, że ci, którzy nie znają twórczości obu kompozytorów – mogą się poprzez „Follow me” nią zainteresować.

Jedynie domieszka jazzu – chłopaki z Freeway Quintet nie dążą do zakwalfikowania ich jako zespółu oddanemu stricte sztuce improwizacji. Za bardzo błądzą w innych rejonach, stąd ich krążek „This is no ordinary jazz” - to podróż przez różne klimaty, dużo tu muzyki rockowej, postrrockowej – ale raczej niezbyt ostrej, na tle melodyjnej gitary wiruje saksofon Piotra Szweca, a do niego dołącza się głos Pauliny Gołębiowskiej. Dużo tu odniesień etnicznych, choć ciężko by było ten krążek zakwalifikować do tak modnej dziś muzyki world. Artyści dobrze czują się w tak wielu stylach, lubią bawić się niuansami, zaskakiwać, delektować się eklektycznością i za dotknięciem ręki wodzić nas za nos od kontynentu do kontynentu. A z drugiej strony, wszyscy ci, którzy lubią jazz z domieszką, mogą się tu poczuć jak w domu. „Freeway Quintet” ma coś „special” dla każdego.

Właśnie mija rok od czasu gdy wrocławski zespół jazzowy Bartosz Pernal/Michał Szkil Quintet zdobył główną nagrodę na festiwalu Getxo Jazz Festival w Hiszpanii. Nie jest to byle jaki festiwal, gdyż nie dość, że cieszy się prawie 40-letnią tradycją, to jeszcze samo zakwalifikowanie się na niego jest nie lada wyczynem. Hiszpańskiej publiczności może się zaprezentować jedynie cztery z sześćdziesięciu zgłoszonych ekip! Płyta, którą niedawno skończyłem po raz enty przesłuchiwać, to właśnie live nagranie z ich występu ("Gexto Jazz" - wyd. ERRABAL), którym młody polski zespół naprawdę ma prawo się szczycić. Trzy kompozycje własne Pernala i dwie wyjątkowo ciekawe interpretacje dzieł Johna Coltrane’a i Kenny’ego Wheelera warte są naszego czasu. W szczególności duże wrażenie zrobiły na mnie ich oryginalne kompozycje, które posiadają niebywałe wprost oddziaływanie, skrzą się od niedopowiedzeń, przepełnione są wiruozerskimi popisami, ale też miejscami zadumy i refleksji. Młodzi - zdolni, w mało wciąż w jazzowej Polsce znani, ale jeśli media zaczną się bliżej przyglądać ich działalności, to nie będąc ryzykantem mógłbym postawić trochę grosza, że mamy do czynienia z jedną z najlepszych młodych ekip w kraju.

/

Jeśli zacznę o tym, jak wiele znaczy dla polskiego jazzu Zbigniew Namysłowski, to w krótkiej recenzji nie znajdzie się więcej niż tytuł płyty „Cup of Time gra kompozycje Namysłowskiego” (wyd. DUX). A że jest to saksofonista niepowtarzalny, kochający polskie tradycje ludowe i muzykę poważną, więc nie ma się co dziwić, że na krążku usłyszymy jego dzieła na kwartet o klasycznej obsadzie, a nasz legendarny jazzman pojawia się jedynie w utworach... które nie zostały przez niego napisane. Nawiązują one jednak do ludowości, folku, gdyż takie właśnie dzieła wybrał z repertuaru Namysłowskiego zespół Cup of Time. Mamy więc obok jego „Dud”, czy „Paste-Orale” – „Kujawiaka” Grażyny Bacewicz czy „Mazober” Ryszarda Borowskiego. W efekcje krążek ten staje się pochwałą polskiej kultury ludowej, ale także dobrej muzyki, bez podziału na gatunek.

Po dobrze przyjętym "My Own..." zespołu Marek Jakubowski Trio, przyszedł czas na kolejny, ponoć najtrudniejszy do wykonania, czyli drugi krok - "Patient and Stubborn" (wyd. RecArt). Już po samym tytule mogłoby się wydawać, że muzycy rzeczywiście włożyli w niego wiele cierpliwości i uporu, by powstał i by był czymś, o czym z dumą będzie się mówić po zakończeniu koncertu. Cała płyta zapełniona jest autorskimi kompozycjami, choć w większości niezbyt rozbudowanymi. Klasyczne trio  w nowoczesny sposób podchodzi do podziału ról w zespole i obdarza takimi samymi prawami każdego z członków. Muzykom nie udaje się zbytnio odejść od wpływów odpowiedników ich zespołu nagrywających dla ECM – chociaż ciężko w tym przypadku mówić o wzorowaniu się, chodzi raczej o szukaniu wspólnych mianowników, źródeł inspiracji, fascynacji podobnymi środkami wyrazu. Nie należy na "Patient and Stubborn" szukać mocniejszych odwołań choćby do legendarnego zespołu E.S.T. czy Medeski / Martin / Wood. Choć na krążku wciąż pozostajemy w umiarkowanych klimatach, to chłopakom daleko do wylewności i nieraz sztucznej romantyczności tria Torda Gustavsena. Zespół Marka Jakubowskiego to „nasze, własne” walczące o indywidualne, rozpoznawalne brzmienie piękno klasycznego, jazzowego tria. Nie wiem, czy artyści byliby ze mną zgodni, że jednym ze źródeł ich inspiracji jest fantastyczny zespół Billa Evansa, przed tragiczna śmiercią jego kompana z tria Scotta LaFaro.

 

Mieczysław Burski

Czytaj także

Bez wygładzania wszystkich kantów

Ostatnia aktualizacja: 29.05.2014 16:35
Wolne, sentymentalne początki i stopniowe narastanie emocji, a na końcu – mocne, dynamiczne, pełne pasji granie. Taki jest drugi krążek tria Colina Vallona „Le Vent” nagrany dla ECM.
rozwiń zwiń
Czytaj także

To się nazywa powrót po latach

Ostatnia aktualizacja: 15.06.2014 22:49
Ponad dekadę temu perkusista Radek Wośko i saksofonista Tomasz Licak stawiali razem muzyczne kroki w Szczecinie. Teraz połączyli ich Duńczycy, a konkretnie pianista Carl Winter i basista Martin Buhl i oczywiście wspólne rozumienie tego, co chcą robić w jazzie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Easy" Wojciecha Karolaka. "Ten album to perła"

Ostatnia aktualizacja: 21.06.2014 20:52
W "Kwadransie jazzu" Michał Margański zaprosił do podróży w czasie, do okresu kiedy jazzmani flirtowali z funkiem i muzyką disco, co krytycy nazwali nurtem fusion.
rozwiń zwiń